„Przyjemna to rzecz
umrzeć z własnej ręki.”
~*~
Za drzwiami znajdował się nie
kto inny jak Boris. Z niepokojem wpatrywałaś się w reakcję zdenerwowanego
Andreasa, który z ogniem w swych brązowych tęczówkach, wpatrywał się w
blondyna.
-Zapomniałaś wziąć swojego
szalika z mojego samochodu- zwrócił się do Ciebie Boris, trzymając w ręce
błękitny szalik. Twój szalik, który miałaś na sobie podczas spotkania z
Niemcem. Uśmiechnęłaś się lekko, aby rozładować panującą napiętą sytuację.
-Dziękuję- jąknęłaś, po czym
chciałaś podjechać bliżej Borisa, aby wziąć swą własność z rąk chłopaka, lecz
Andreas stanął na Twojej drodze. Rozwścieczony Andreas. Jeszcze nigdy nie
widziałaś Go w takim stanie. Wasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Ze
strachem patrzyłaś na Jego gniewne oczy. Nawet nie zauważyłaś, kiedy Andreas obrócił
się szybko na pięcie i złożył na twarzy Borisa siarczyste uderzenie.
-Co Ty robisz?!- wyrwałaś się
natychmiastowo.
-No dalej, dalej- odezwał się
Andreas, lecz mówił bardziej do Borisa niż do Ciebie. Zupełnie tak, jakby
Ciebie nie było w pomieszczeniu. Nie zaszczycił Cię swoim spojrzeniem ani razu…
Tylko dlaczego?- To przez Ciebie Emma chce ode mnie odejść!- kolejny raz pięść
Andreasa boleśnie spotkała się z twarzą Borisa.
-Andreas, przestań!
Natychmiast!- już nawet nie krzyczałaś a cienko piszczałaś.
-Człowieku, co z Tobą?- tym
razem dało się usłyszeć głos Borisa, z którego nosa i wargi soczyście sączyła
się krew.- Nic nie łączy mnie z Emmą! To Ty sam sobie na to wszystko
zasłużyłeś! Nie trzeba było wskakiwać do łóżka siostrze swojej żony!- warczał, a
na gwałtowną reakcję Andreasa nie trzeba było długo czekać. Tym razem Boris
jednak nie pozwolił robić z siebie długo ofiary.
-Przestańcie!- krzyczałaś
ciągle, zachłystując się powoli swymi łzami, które jak na złość nie chciały
przestać kapać z Twych oczu. Trzęsłaś się jak galareta, to czego można było się
spodziewać po tonie Twojego głosu? Ale wiesz co było najgorsze? To, że nie
mogłaś nic zrobić… W żaden sposób zaradzić ich kłótni. Nie mogłaś zrobić po
prostu nic… Kompletnie nic… Dlaczego? Uniemożliwiał Ci to Twój ‘przyjaciel na
wieki’… ‘Przyjaciel’, z którym nie chciałaś się przyjaźnić… Ale nie mogłaś bez
niego żyć, funkcjonować. Musiałaś znosić go już na zawsze. Do końca życia…
Dopóki Twe powieki nie staną się zimne i nie zamkną się na wieki. Wózek… -Koniec!
Błagam Was, przestańcie!- żałośnie krzyczałaś, a ściślej mówiąc- szlochałaś.
Jednak Oni Cię nie słuchali. Nadal skutecznie wyładowywali na sobie wzajemnie
napięcie. Czując, że Twoje krzyki i tak nic tutaj nie zdziałają, podjechałaś
bliżej do mężczyzn i zaczęłaś zdezorientowanie wymachiwać rękoma oraz ciągać
Andreasa za koszulę, aby chociaż na chwilę przestał obkładać uderzeniami
Borisa. Nie wiedział jednak, że jeden silniejszy ruch, nie mający na celu
zrobienie Ci krzywdy, sprawi, że spadniesz z wózka. Leżałaś na podłodze, mocno
zaciskając swe powieki, aby nie wydostała się z nich ani jedna łza. Boris i
Andreas przyglądali Ci się ze skamieniałym wyrazem twarzy. Nawet nie
spostrzegłaś się, kiedy u Twego boku znalazł się Andreas, który chciał jak najszybciej
pomóc Ci się podnieść oraz sprawdzić czy nic Ci nie jest.
-Odejdź ode mnie-warknęłaś,
kiedy Andreas chciał Cię podnieść. Podnieść jak rzecz, która spadła z półki…
Byłaś teraz bezwartościowym kawałkiem drewna, który był skazany na pastwę
innych. Sam nie potrafił funkcjonować… Wiecznie skazana na innych.
Uniezależniona od rzeczy martwej… To obraz Ciebie.
-Ale Emm…- jęknął, lecz Ty
podniosłaś swój wzrok i z pewnym wzrokiem spojrzałaś na stojącego niedaleko
Borisa, błagalnym wzrokiem. Chłopak od razu domyślił się o co chodzi. Podszedł
i delikatnie podniósł Cię i usadowił z powrotem na wózku. Ukryłaś na chwilę
twarz w dłoniach, po to, żeby poskładać trochę swe własne myśli.
-Zostaw mnie na razie samą-
powiedziałaś bez cienia emocji w głosie. Chłodno, oschle, ozięble… Nie jakbyś
zwracała się do osoby, którą obdarowywałaś kiedyś uczuciem… Tylko jak do
kompletnie obcego i znienawidzonego mężczyzny.- Jutro już mnie tutaj nie
będzie.
-Nie pozwolę Ci wyjechać!-
krzyknął stanowczo a w Jego tęczówkach dała się zauważyć rozpacz. Nic innego,
jak czysta rozpacz, która miotała chłopakiem.
-Ty nie masz tutaj nic do
gadania- odpowiedziałaś ze stoickim spokojem.
-Mylisz się- ciężko dyszał.
-Nie- rzekłaś pewnie i z
sarkastycznym rozbawieniem w głosie.- Po co miałabym z Tobą być?
-Bo mi, cholera jasna, na
Tobie zależy!- był marionetką w rękach rozpaczy.- Nie pozbędziesz się mnie tak
łatwo! Nasz związek ma rację bytu, rozumiesz?!- zbliżył się do Ciebie i ujął
delikatnie Twą dłoń.- Daj Nam tylko trochę czasu…
-Skończ tę szopkę, bo
naprawdę jesteś żałosny- bąknęłaś rozdrażniona, wyrywając swą dłoń,
oswobadzając się od dotyku chłopaka. Dotyku, który już dawno przestał na Ciebie
działać… O ile kiedykolwiek w jakiś szczególny sposób działał…- Ci, którzy
kochają, nie zdradzają. Idź stąd, bo nikt nie chce Cię słuchać a już w
szczególności nie ja- dodałaś stanowczo.
-Kiedy się tak zmieniłaś?-
wstał i z niedowierzaniem patrzył na Ciebie. Na Jego żonę, która bez cienia
wahania przekreśliła wszystko. Nie dającej nawet najmniejszej szansy na ponowną
miłość… Mimo że widziałaś w oczach Andreasa miłość. Bezgraniczną. Największą.
Taką, jaką przeżywa się tylko raz w życiu. A na Twojej twarzy nie dało się
zauważyć niczego. Niczego, oprócz stanowczości i zdecydowania. Ale to przecież
normalne… Ty nigdy nie kochałaś Andreasa. Przed ślubem, po ślubie… Nigdy.
Wiedziałaś to, ale chciałaś spróbować ułożyć sobie życie, które nie będzie
wieczną huśtawką. Życie Twoje i Niclasa. Ta próba nieudana… Czy będzie
następna? W końcu miałaś już doświadczenie w udawaniu uczuć… - Powiedz, kiedy
stałaś się taka zimna, bezwzględna, niedostępna?- mówił, powoli zmierzając w
kierunku drzwi. Kiedy taka się stałaś Emm? Nigdy. Ty od zawsze taka byłaś. Tylko
czasem po prostu przybierałaś inne maski, raniąc przy tym ludzi, którzy Cię
kochali…
…
„Emm,
Wiesz
już co zrobiłam. Wiesz, że ze sobą skończyłam… Przepraszam. Ciebie jako jedyną,
pragnę przeprosić… Teraz zostawiłam Cię ze wszystkim samą. Doskonale zdaję
sobie z tego sprawę i nie wiem jak z tego miejsca mam Cię za to przeprosić…
Trudno jest mi cokolwiek napisać. Przez moją głowę przepływa w tej chwili
tysiące myśli, których sama nie do końca potrafię zrozumieć. Ironia losu,
prawda? Kiedy nie możemy zrozumieć swojego postępowania… Tak jest i ze mną.
Żałosne, wiem. Boję się, Emm… Najzwyczajniej boję się tego, co czeka na mnie
Tam. W tamtym świecie, gdzie nie ma ludzi… Ale pomimo strachu, muszę to zrobić.
Dlaczego? Nie, nie dlatego, że zostałam zamknięta w więzieniu, jak każdemu
mogłoby się wydawać. Znajdowałaś się kiedyś w potrzasku? Chciałaś po prostu
usiąść i zacząć płakać nad swoim losem, a nawet tego nie mogłaś zrobić? Ja tak.
Powoli konałam, uwikłana we własne, nieposkładane myśli. Przestałam słyszeć
melodię swojej duszy i serca… Pogubiłam się. Nie potrafiłam odnaleźć samej
siebie… A zaczęło się to już dosyć dawno… Od czasu, kiedy wyszłam za mąż za
Felixa. Nie kochałam Go… Nigdy. Jedyne co do Niego czułam, to sympatia. Po
śmierci Richarda, człowieka, którego kochałam najmocniej na świecie, a który
ode mnie odszedł, nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek się zakocham. Taka myśl
nawet ani razu nie przeszła przez moją głowę. A jednak… Emm, najzwyczajniej w
świecie się zakochałam, znowu. Kiedy Felix dowiedział się, że nie jestem mu do
końca wierna, wpadł w morderczy szał. Zaczął bić… Niemiłosiernie mocno, nie
potrafiąc już panować w jakikolwiek sposób panować nad sobą. Musiałam się
bronić… A że pistolet Felixa był pod ręką, wiesz jak już to wszystko dalej
wyglądało. Później, kiedy trafiłam do celi, ta cała rozprawa w sądzie… Wykończyło
mnie to do cna. Nie zostało już ze mnie nic. Dlatego zdecydowałam się na
odebranie sobie życia. Wiem, że to droga na skróty. Droga do mety, do której i
tak każdy z nas dotrze. Ale ja i tak już kiedyś popełniłam samobójstwo…
Nieświadomie a jednak. Jak? Obdarowałam mężczyznę swymi uczuciami… Emm, miłość
to piękne, o ile nie najpiękniejsze, uczucie na świecie. Tylko czy cenę, którą
niektórzy za nią płacą nie jest za wysoka? Nigdy nie możemy być pewni uczuć
drugiej ze stron. Ludzie potrafią dobrze udawać… A co później? Ja jestem tego
najlepszym przykładem. Nigdy nie daj się tak omamić uczuciom… Nie warto.
Zwłaszcza, że Ty Emm masz dla kogo żyć. Masz komu się poświęcać. Nie zapominaj
o Niclasie…
Do
zobaczenia kiedyś mam nadzieję,
Mia.”
Nie pamiętałaś, który to już
raz czytałaś ten list. List, który zostawiła Ci Mia. Każde słowo, każdy wers,
każdą kropkę czy przecinek znałaś już na pamięć. Za każdym razem reagowałaś tak
samo. Łzy w Twoich oczach pojawiały się za każdym razem. Wypływały nawet mimo
Twojej woli. Nie mogłaś zrozumieć. Zrozumieć jak Twoja siostra mogła tak bardzo
dać się wplątać w sidła uczuć, które i tak w przyszłości nas zgubią… To było
dla Ciebie niepojęte. Nie będziesz w stanie zrozumieć, bo nigdy nic nie czułaś.
Twoje serce jest zupełną stalą. Czasem zdarza się, że coś Cię urazi… Ale nie na
długo. Nie dasz się złamać. Nikomu. Nigdy. Pewne wydarzenia niestety właśnie
tak zmieniają człowieka… Tak było też w Twoim przypadku.
Tylko teraz coś Cię bolało…
Kłuło w sercu… Strata siostry, nic innego. Ona była jedną z najważniejszych
osób w Twoim życiu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie byłaś
przepełniona falą goryczy ani rozpaczy czy smutku… W Tobie jedynie żyła rządza
zemsty. Nie czekałaś na nic, bo nie było warto… Od razu po przeprowadzce do
Niemiec, zaczęłaś poszukiwania. Kogo szukałaś? Kochanka Mii. Po co? Sama nie do
końca potrafiłaś sobie tego wytłumaczyć… Ale pewien plan się w Twojej głowie już
narodził. Fundamenty były. Co z tego wyjdzie dalej? Gdybyś wiedziała, zanim wydarzyło
się to wszystko, nawet nie spróbowałabyś Go szukać…
…
-Andreas, porozmawiajmy,
proszę!- usłyszałeś rozpaczliwy głos Lary, która przyjechała specjalnie do
Ciebie, zaraz po tym, kiedy dowiedziała się, że rozstałeś się z Emmą. Nie dość,
że byłeś w kompletnej rozsypce, spotkała Cię jeszcze rozmowa z Larą. Nigdy nie
chciałeś widzieć Jej na oczy. Nienawidziłeś Jej… To Ją obarczałeś winą o rozpad
Twojego małżeństwa… Ale czy tylko Ona była winna? Nie zapominaj, że Ty też
przyczyniłeś się do zdrady i to w ogromnym stopniu.- Andreas!- ciągle nalegała,
widząc, że Jej błagania nie robią na Tobie żadnego wrażenia. Teraz to Ty byłeś
oziębły. Zaraziłeś się lodem od Emmy? – Wiem, że rozstałeś się z Emmą- zaczęła.
‘Rozstałeś się z Emmą’… Te słowa nawet teraz nie potrafiły do Ciebie dojść. Nie
umiałeś w nie uwierzyć… Nie sądziłeś, że przez swoją winę, teraz będziesz
musiał się z tym pogodzić…
Ale bolało…
A na ten ból nie działały
nawet najmocniejsze leki przeciwbólowe.
Dlaczego rozstania bolą tak
bardzo?
Myślę, że to dlatego, iż dwie
dusze stanowiły jedno. Może już od początku istnienia świata… Bo skąd mamy to
wiedzieć? Nie wiemy.
Być może żyliście już razem,
tyle, że w innym wcieleniu.
Może przez tyle tysięcy lat,
za każdym razem odnajdowaliście siebie.
Poznawaliście się na nowo.
Zauroczyliście się sobą
jeszcze raz…
Kochaliście prawdziwą
miłością…
Uczuciem, które przyszło tak
nagle. Nieproszone. Niechciane. Niedojrzałe.
Tylko, że to właśnie ono
miało największą władzę nad Twoim ciałem. Mogło więcej niż Ty sam.
A teraz co?
Dręczą Cię wspomnienia.
Widzisz Ją wszędzie. Jest w każdym przedmiocie, drzewie. Tęsknisz za Jej
głosem, ustami, zapachem. Nie możesz jeść ani spać. Marzysz. Szanujesz każdy
przedmiot, który kiedykolwiek dotykała.
Czego to objaw?
Miłości. Prawdziwej miłości,
którą obdarzałeś Emm. Ale teraz już nikt Ci nie pomoże. Musisz liczyć sam na
siebie. Każdy zwykły dzień minie Ci na wspominaniu. Ma wymyślaniu planu, jak do
Niej wrócić. Jak pozostać przy Niej na zawsze…
To tak jak w matematyce czy
fizyce. Należy wyprowadzić właściwy wzór, aby obliczyć daną nam rzecz. Tylko
czy uda Wam się ułożyć własny wzór na szczęście?
Dwie całkiem obce sobie
osoby. O innych poglądach, wartościach…
Ale jednak takie bliskie
sobie. Nie mogące bez siebie żyć.
-O czym chcesz ze mną
rozmawiać?- wydusiłeś, dając ostatecznie szansę Larze.
-O Nas- powiedziała
tajemniczo, lecz na Jej twarz nagle wkradł się uśmiech.
-Nas nie ma- lekko podniosłeś
głos, zaszokowany słowami dziewczyny.
-Spróbujmy- powiedziała
potulnie, przybliżając się do Ciebie w mgnieniu oka.- Było Ci ze mną dobrze…
Andreas…
-Nie!- krzyknąłeś stanowczo,
sztywno oddalając się od Lary.- Dopiero co rozstałem się z Emmą. Kocham Ją.
Tylko Ją. Nie Ciebie. Nigdy Cię nie kochałem i nie będę! Jesteś człowiekiem
zupełnie pozbawionym uczuć, żeby mieć śmiałość jeszcze tutaj przyjechać i
proponować mi związek.
-Poczekam- odrzekła
spokojnie, kładąc swą delikatną dłoń na Twoim policzku.- Wiem, że teraz może Ci
się wydawać, że nic do mnie nie czujesz, ale to tylko złudzenie po rozstaniu z
Emmą.
-Nie masz na co czekać!-
zirytowałeś się.- Moje serce zawsze będzie tylko przy Emmie- dodałeś ochryple,
odwracając wzrok.
-Szkoda tylko, że Jej serce
nigdy nie było przy Tobie- szepnęła, obracając się na pięcie i podążając w stronę
wyjścia. Momentalnie chwyciłeś Ją za rękę, przyciągając do siebie oraz
zmuszając, by patrzyła Ci w oczy.
-Co masz na myśli?-
zapytałeś, próbując przełknąć jakoś gorzkie łzy, które mimo woli były obecne w
Twoich oczach.
-Ona kocha innego-
powiedziała pewnie, wzruszając ramionami.
-Kogo?!- wyrwałeś się
żałośnie.- Kraft?!
-Nie- ucięła krótko, lecz
pewnie.- Nie wyjechałaby z Austrii, gdyby to był Stefan. Powiedziała Ci w ogóle
kto jest ojcem Niclasa?
Spuściłeś wzrok na dół. Słowa
raniły gorzej niż nóż. Słowa palą. Uderzają. A te uderzyły Cię tak, że nie
byłeś pewien, czy wyglądasz jeszcze jak człowiek…
-Nie pytałem nigdy o to…-
wydukałeś.
-To może lepiej dla Ciebie-
pogłaskała Cię czule po ramieniu.- Daj Nam szansę, błagam- drążyła dalej.
-Skąd wiesz, że Emma mnie nie
kocha?- zapytałeś, jakbyś nie usłyszał ostatnich słów blondynki.
-Nie kocha i nigdy nie
kochała- poprawiła szybko, zdając sobie sprawę, że Cię rani. Rani raz po raz,
ale na tym chciała ugrać coś dla siebie.- Wiem, że nie jestem blisko Emmy, ale
ja to wiem. Nie pytaj proszę skąd, bo nie mogę Ci tego powiedzieć…
Z Twojej strony martwa cisza.
Cisza towarzysząca śmierci Twojej duszy. Umarłeś w środku. Nie było już z
Ciebie kompletnie nic. Teraz sam nie wiedziałeś kim jesteś. W co wierzyć… O
czym starać się zapomnieć.
-Andreas, ale ja Cię kocham-
powiedziała po chwili.- Moja miłość wystarczy dla Naszej dwójki. Tylko proszę…
Daj Nam szansę- zbliżyła się znowu do Ciebie, delikatnie muskając Twe wargi,
jednakże Ty czując dotyk obcych ust, natychmiastowo oddaliłeś się od Lary na
znaczącą odległość. To nie Jej ust miałeś sanować… Te były obce, zimne,
przyprawiające Cię czasem o obrzydzenie.
Bo nie były Emmy… I to tak
bardzo działało na ich niekorzyść…
Ciągle widzisz Ją… Widzisz
Emmę. Dziewczynę, która nigdy nie była Twoją. Chcesz Jej rąk. Krzyczysz w
duszy, aby wróciła. W sercu towarzyszy Ci jedynie lód, choć tak bardzo
pragniesz ciepła. Każdy Jej ruch, dzień, Jej słowo, noc… Miałeś zapisane w
głowie. Serce pęka Ci, wraz z nadejściem sekundy bez Niej. Każdy sen ma tylko
Jej twarz. A Ty? Ty jesteś bezbronny wobec tego. Ona odeszła. Zostawiła Cię
samego.
Cztery świata strony… Każda
bez Niej u Twojego boku…
-Idź stąd- wykrztusiłeś
ledwo, chcąc jak najszybciej stracić z oczu Larę. Osobę, którą po części za to
wszystko obwiniałeś…
-Nie.
-Wynoś się stąd!- krzyknąłeś,
otwierając jednocześnie drzwi i wypychając przez nie Larę na zewnątrz. Teraz
byłeś już sam. Sam ze swoimi myślami, bijąc się z nimi. Staczając bój na śmierć
i życie. Upadłeś na kolana.
Masz tyle siły, skoro nie ma
przy Tobie źródła Twego życia?
…
-Dlaczego nie powiedziałaś,
że rozstałaś się z mężem?- usłyszałaś głos pełen pretensji, lecz również było w
nim słychać nutkę radości bądź ulgi. A Ty znałaś nawet tego przyczynę…
-Uznałam, że nie było
potrzeby, aby Cię o tym informować- powiedziałaś ozięble, chcąc jak najdalej
odepchnąć od siebie chłopaka, z którym rozmawiałaś przez telefon.
-Spotkajmy się- wypalił. Jego
głos… Głos, który tak bardzo lubiłaś. Ten, który wielokrotnie Cię pocieszał,
szeptał czułe słówka, kochał… Ale spotkanie? Nie, to Cię przerastało. Nie
chciałaś znów stawiać kroków w tył. Teraz najważniejszy był Twój plan. Plan,
pomszczenia siostry. Nie zważając na konsekwencje, ofiary, zranione uczucia.
-To nie jest dobry pomysł-
zmieszałaś się.- Nigdy się nie spotkamy… Rozmawialiśmy o tym.
-Rozmawialiśmy, ale to nie
oznacza, że na to przystałem- powiedział stanowczo.- Emm, ja chcę być tam,
gdzie Ty…
-Ta rozmowa nie ma sensu-
odrzekłaś zażenowana.- Nie dzwoń proszę już więcej- zażądałaś błaganie.
-Poczekaj! Jeszcze się nie
rozłączaj!- wybuchł.
-Masz coś jeszcze do
powiedzenia?- dałaś mu szansę na kilka dodatkowych słów, które i tak nic według
Ciebie nie mogły zmienić. Do czasu…
-Wiedz, że ja zawsze będę.
Stoję w cieniu i cierpliwie czekam na Ciebie- powiedział głosem pełnym uczuć,
który sprawił, że w Twoich oczach zebrały się łzy. Dziwna reakcja jak na
Ciebie…- Pamiętaj, że Cię kocham. Zawsze będę. Ciebie i Niclasa. Wasza dwójka
jest dla mnie najważniejsza. Wszystko co robię, robię z myślą o Was. Pamiętaj o
mnie, proszę.
Nie wytrzymałaś. Rozłączyłaś
się, zanim zdążył powiedzieć o kilka słów za
dużo, które zmiękczyłyby Cię do tego stopnia, że nie byłabyś sobą.
Zaślepiona złudnymi uczuciami, wywołanymi kilkoma słowami…
Ale one miały w sobie pewną
moc. Płynęły z głębi serca. Były słowami, które zawsze były szczere. Jako
jedyne… Bo wypowiadało je serce, nie usta…
Jednak, teraz nie miałaś na
to czasu. Czasu na rozpamiętywanie, myślenie…
Liczyło się to co tu i teraz.
A teraz czekałaś właśnie na Niego… Na mężczyznę, który według Ciebie był winny śmierci
Twojej siostry. Jedynej bliskiej Ci osoby na tym świecie…
Próbowałaś walczyć z tymi
łzami. Strach mieszał Ci w głowie, a i również zmartwienie dawało się we znaki.
Chcesz płakać… Pierwszy raz
od dłuższego czasu. Nie możesz zaprzeczyć.
Ale zaszłaś już tak daleko…
Za daleko, aby się wycofać.
-Co Ty takiego ode mnie
chcesz?- zareagował w końcu, dostrzegając, że wszędzie widzi Ciebie. Na ulicy,
przed skocznią… Wszędzie, gdzie się nie ruszył, na miejscu byłaś Ty.
Nie, nie był przewrażliwiony.
Śledziłaś Go i nawet za
specjalnie się z tym nie kryłaś. Bezwzględność. W Twoim przypadku to zaleta czy
przywara?
-Niczego- wzruszyłaś
ramionami, patrząc w zmieszane oczy skoczka.
-I nie mów, że mnie nie
śledzisz, bo i tak Ci nie uwierzę. Czego chcesz? Autografu? Zdjęcia? Czego, do
cholery jasnej?!- wybuchł zirytowany.
-Ale ja nawet nie zaprzeczam,
że Cię nie śledzę- powiedziałaś pewnie, nieustannie patrząc z uknutą w głowie
intrygą na chłopaka.- Chcę porozmawiać.
-O czym żona Andreasa, chce
ze mną rozmawiać?- zapytał, niewiele rozumiejąc z zaistniałej sytuacji.
-Była żona- poprawiłaś Go.
-A więc to przez Ciebie
Andreas przestał trenować?- zapytał, przymrużając lekko oczy.
-Nie wiem. To Jego sprawa,
nie moja- odpowiedziałaś oschle.- To jak? Porozmawiamy?
-Przecież rozmawiamy-
odpowiedział równie oschle, jak Ty przed momentem.
-Nie tutaj. W bardziej
ustronnym miejscu- oznajmiłaś.
-Powinienem zgłosić to na
policję. To zalicza się chyba pod nękanie- powiedział, patrząc ciągle w Twoje
oczy. Czy coś w nich ujrzał?- Mam narzeczoną, niedługo bierzemy ślub. O co Ci
chodzi? Nie chcę tego niszczyć przez jakiś dziennikarzy, od siedmiu boleści,
który zobaczą nas razem.
-Nie zamierzam rzucać Ci się
na szyję oraz zatapiać Cię w pocałunkach publicznie- powiedziałaś szybko.- Po
prostu chcę porozmawiać- dodałaś spokojniej.
-Ale my nie mamy o czym
rozmawiać!- podniósł głos o dwa tony, po czym obrócił się na pięcie i zostawił
Cię za swoimi plecami.
-Ale tutaj chodzi o Mię!-
krzyknęłaś jednym tchem.
Odwrócił się. W Jego
spojrzeniu dostrzegłaś przewijające się wspomnienia. Wspomnienia zranione
uczuciami.
-Spotkajmy się jutro po
treningu- ustał w końcu, a po chwili odszedł od Ciebie, zostawiając Cię
rozradowaną jak mało kiedy. Satysfakcja. Wyższość. Przewaga. To czułaś.
Ale później i tak zmuszona
byłaś wrócić na ziemię…
Kiedy zobaczyłaś przed swoimi
drzwiami Andreasa, mina wyraźnie Ci zrzedła. Był ostatnią osobą, którą miałaś
ochotę oglądać. Teraz, w stosunku do Niego, czułaś jedynie nienawiść. Wasze
przedstawienie się już skończyła. Kurtyna już dawno została zasunięta. Nie
rozumiałaś zatem, co przyjazd do Ciebie miał na celu w głowie Andreasa.
-Co tutaj robisz?- zapytałaś,
nie zaszczycając Niemca ani razu swoim spojrzeniem.
-Przyjechałem z Tobą
porozmawiać- powiedział, nieco zestresowany.
-Niepotrzebnie. My już nie
mamy o czym rozmawiać. Porozumiewajmy się przed adwokata. Tak będzie najlepiej-
w Jego oczach kolejna iskierka umarła.
-Są rzeczy, których nawet
adwokaci nie mogą załatwić- powiedział ledwo, krztusząc się przy tym wdychanym
ze świstem powietrzem.
-Nie pomiędzy nami-
oznajmiłaś pewnie.
-Muszę Ci coś powiedzieć…
Proszę, pozwól mi Emm, na te kilka słów- widziałaś, że w Nim nie ma już
niczego… Niczego oprócz żalu, zażenowania, rozpaczy. Całkiem inny człowiek, niż
ten, którego znałaś. Jak czułaś się z poczuciem, że to Ty się po części do tego
przyczyniłaś?
-Masz minutę- dałaś mu
szansę, ale nie okazałaś przy tym ani cienia jakichkolwiek uczuć… Nic, oprócz
lodu Twojej duszy i serca…
~*~
No to ciąg
dalszy rozmowy owej dwójki pojawi się w niedzielę.
Kochane, Stefan
pojawi się już za dwa rozdziały. Bądźcie cierpliwe.
Mogę wyjawić
Wam, że wtedy wszystko, DOSŁOWNIE WSZYSTKO, się wyjaśni. :) Także bądźcie
cierpliwe.
Dziękuję za komentarze
i nieśmiało proszę o więcej. ;)
Ty już dobrze wiesz, co napiszę...
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny!
mam wielkie zazdro, bo naprawdę świetnie piszesz, a każdy kolejny rozdział bardzo dobrze się czyta, serio.
kocham tego bloga, ale to już wiesz. :D
buziaki,
Mercy z http://dna-ff.blogspot.com/
Andreas wszczął kłótnie z niczego niewinnym Borisem, co nie za bardzo mi się spodobało. I jeszcze ten list od Mii- taki smutny :( Pomszczenie śmierci Mii, przez Emmę... ciekawe co wymyśliła. I kim jest ten tajemniczy facet. Jakiś niemiecki skoczek? Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńPRZEPIĘKNY!! *_*
OdpowiedzUsuńTaki cudowny <3
Rozumiem, emocje... Ale nie potrzebnie Andreas atakował Borisa.
Tak świetnie, że Stefan wróci XD
Czekam na kolejny
buziaki ;*
Po co on go atakował?
OdpowiedzUsuńOj ten Andreas, pewnie prędziej czy później odda się Larze(jakkolwiek to brzmi).
Wzruszyłaś mnie calym rozdziałem cieżko mi oddać to co czułam po przeczytaniu go.
Ty dobrze wiesz , ze ja czekam na Stefana i męczę cię tym o trzech rozdziałów chyba.
Kochana rozdział cudowny <3 Uwielbiam :)
Dzień doberek :)
OdpowiedzUsuńNo dobrze to ja chciałabym zacząć od tego że Andreas zachował się jak głupek, ja wiem że myślał że może Emma go zdradzała z Borisem. Ja wszystko zrozumiem, wszystko, no dobra. On powinien zrozumieć też że to on jest winny, może nie za wszystko, ale jest winny. To trzeba mieć czelność żeby przyjść do męża( jeszcze) swojej siostry i prosić o to żeby był właśnie z nią. To trzeba być za przeproszeniem suką. No właśnie ja też czekam na Stefana, no.
Pozdrawiam i całuje
Weroooo....
Jejej <3 <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Dużo nie brakło a bym się po płakała <3
Tak strasznie jest mi szkoda Emmy. Ona na to nie zasłużyłam przeżyła tak wiele i jeszcze to ją spotyka. To trzeba się nazywać, żeby przyjść do męża swojej siostry i prosić go o to by z nią był.. hahaha, śmieszna sytuacja. Ale jestem ciekawa o czym będą gadać Andreas z Emmą :D No i ja również czekam na Stefana noo :D <33
Kocham, Marta <3
Cudny rozdział!!! Znów doprowadzasz nas do łez... Mamy dziwne wrażenie po tym rozdziale, że Stefan jednak nie jest ojcem Niclasa, ale w tym opowiadaniu chyba wszystko może się zdarzyć. Wyczekujemy z niecierpliwością następnego i zapraszamy do siebie na http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCałusy, Milka i Molly ;)))
♥ tylko serduszko dzisiaj, bo brak czasu, dlatego że jutro wyjeżdżam, ale przeczytałam!
OdpowiedzUsuń