wtorek, 24 czerwca 2014

15.-„ Słyszeć melodię swojej duszy i serca…”



Przyjemna to rzecz
 umrzeć z własnej ręki.



~*~

Za drzwiami znajdował się nie kto inny jak Boris. Z niepokojem wpatrywałaś się w reakcję zdenerwowanego Andreasa, który z ogniem w swych brązowych tęczówkach, wpatrywał się w blondyna.
-Zapomniałaś wziąć swojego szalika z mojego samochodu- zwrócił się do Ciebie Boris, trzymając w ręce błękitny szalik. Twój szalik, który miałaś na sobie podczas spotkania z Niemcem. Uśmiechnęłaś się lekko, aby rozładować panującą napiętą sytuację.
-Dziękuję- jąknęłaś, po czym chciałaś podjechać bliżej Borisa, aby wziąć swą własność z rąk chłopaka, lecz Andreas stanął na Twojej drodze. Rozwścieczony Andreas. Jeszcze nigdy nie widziałaś Go w takim stanie. Wasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Ze strachem patrzyłaś na Jego gniewne oczy. Nawet nie zauważyłaś, kiedy Andreas obrócił się szybko na pięcie i złożył na twarzy Borisa siarczyste uderzenie.
-Co Ty robisz?!- wyrwałaś się natychmiastowo.
-No dalej, dalej- odezwał się Andreas, lecz mówił bardziej do Borisa niż do Ciebie. Zupełnie tak, jakby Ciebie nie było w pomieszczeniu. Nie zaszczycił Cię swoim spojrzeniem ani razu… Tylko dlaczego?- To przez Ciebie Emma chce ode mnie odejść!- kolejny raz pięść Andreasa boleśnie spotkała się z twarzą Borisa.
-Andreas, przestań! Natychmiast!- już nawet nie krzyczałaś a cienko piszczałaś.
-Człowieku, co z Tobą?- tym razem dało się usłyszeć głos Borisa, z którego nosa i wargi soczyście sączyła się krew.- Nic nie łączy mnie z Emmą! To Ty sam sobie na to wszystko zasłużyłeś! Nie trzeba było wskakiwać do łóżka siostrze swojej żony!- warczał, a na gwałtowną reakcję Andreasa nie trzeba było długo czekać. Tym razem Boris jednak nie pozwolił robić z siebie długo ofiary.
-Przestańcie!- krzyczałaś ciągle, zachłystując się powoli swymi łzami, które jak na złość nie chciały przestać kapać z Twych oczu. Trzęsłaś się jak galareta, to czego można było się spodziewać po tonie Twojego głosu? Ale wiesz co było najgorsze? To, że nie mogłaś nic zrobić… W żaden sposób zaradzić ich kłótni. Nie mogłaś zrobić po prostu nic… Kompletnie nic… Dlaczego? Uniemożliwiał Ci to Twój ‘przyjaciel na wieki’… ‘Przyjaciel’, z którym nie chciałaś się przyjaźnić… Ale nie mogłaś bez niego żyć, funkcjonować. Musiałaś znosić go już na zawsze. Do końca życia… Dopóki Twe powieki nie staną się zimne i nie zamkną się na wieki. Wózek… -Koniec! Błagam Was, przestańcie!- żałośnie krzyczałaś, a ściślej mówiąc- szlochałaś. Jednak Oni Cię nie słuchali. Nadal skutecznie wyładowywali na sobie wzajemnie napięcie. Czując, że Twoje krzyki i tak nic tutaj nie zdziałają, podjechałaś bliżej do mężczyzn i zaczęłaś zdezorientowanie wymachiwać rękoma oraz ciągać Andreasa za koszulę, aby chociaż na chwilę przestał obkładać uderzeniami Borisa. Nie wiedział jednak, że jeden silniejszy ruch, nie mający na celu zrobienie Ci krzywdy, sprawi, że spadniesz z wózka. Leżałaś na podłodze, mocno zaciskając swe powieki, aby nie wydostała się z nich ani jedna łza. Boris i Andreas przyglądali Ci się ze skamieniałym wyrazem twarzy. Nawet nie spostrzegłaś się, kiedy u Twego boku znalazł się Andreas, który chciał jak najszybciej pomóc Ci się podnieść oraz sprawdzić czy nic Ci nie jest.
-Odejdź ode mnie-warknęłaś, kiedy Andreas chciał Cię podnieść. Podnieść jak rzecz, która spadła z półki… Byłaś teraz bezwartościowym kawałkiem drewna, który był skazany na pastwę innych. Sam nie potrafił funkcjonować… Wiecznie skazana na innych. Uniezależniona od rzeczy martwej… To obraz Ciebie.
-Ale Emm…- jęknął, lecz Ty podniosłaś swój wzrok i z pewnym wzrokiem spojrzałaś na stojącego niedaleko Borisa, błagalnym wzrokiem. Chłopak od razu domyślił się o co chodzi. Podszedł i delikatnie podniósł Cię i usadowił z powrotem na wózku. Ukryłaś na chwilę twarz w dłoniach, po to, żeby poskładać trochę swe własne myśli.
-Zostaw mnie na razie samą- powiedziałaś bez cienia emocji w głosie. Chłodno, oschle, ozięble… Nie jakbyś zwracała się do osoby, którą obdarowywałaś kiedyś uczuciem… Tylko jak do kompletnie obcego i znienawidzonego mężczyzny.- Jutro już mnie tutaj nie będzie.
-Nie pozwolę Ci wyjechać!- krzyknął stanowczo a w Jego tęczówkach dała się zauważyć rozpacz. Nic innego, jak czysta rozpacz, która miotała chłopakiem.
-Ty nie masz tutaj nic do gadania- odpowiedziałaś ze stoickim spokojem.
-Mylisz się- ciężko dyszał.
-Nie- rzekłaś pewnie i z sarkastycznym rozbawieniem w głosie.- Po co miałabym z Tobą być?
-Bo mi, cholera jasna, na Tobie zależy!- był marionetką w rękach rozpaczy.- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! Nasz związek ma rację bytu, rozumiesz?!- zbliżył się do Ciebie i ujął delikatnie Twą dłoń.- Daj Nam tylko trochę czasu…
-Skończ tę szopkę, bo naprawdę jesteś żałosny- bąknęłaś rozdrażniona, wyrywając swą dłoń, oswobadzając się od dotyku chłopaka. Dotyku, który już dawno przestał na Ciebie działać… O ile kiedykolwiek w jakiś szczególny sposób działał…- Ci, którzy kochają, nie zdradzają. Idź stąd, bo nikt nie chce Cię słuchać a już w szczególności nie ja- dodałaś stanowczo.
-Kiedy się tak zmieniłaś?- wstał i z niedowierzaniem patrzył na Ciebie. Na Jego żonę, która bez cienia wahania przekreśliła wszystko. Nie dającej nawet najmniejszej szansy na ponowną miłość… Mimo że widziałaś w oczach Andreasa miłość. Bezgraniczną. Największą. Taką, jaką przeżywa się tylko raz w życiu. A na Twojej twarzy nie dało się zauważyć niczego. Niczego, oprócz stanowczości i zdecydowania. Ale to przecież normalne… Ty nigdy nie kochałaś Andreasa. Przed ślubem, po ślubie… Nigdy. Wiedziałaś to, ale chciałaś spróbować ułożyć sobie życie, które nie będzie wieczną huśtawką. Życie Twoje i Niclasa. Ta próba nieudana… Czy będzie następna? W końcu miałaś już doświadczenie w udawaniu uczuć… - Powiedz, kiedy stałaś się taka zimna, bezwzględna, niedostępna?- mówił, powoli zmierzając w kierunku drzwi. Kiedy taka się stałaś Emm? Nigdy. Ty od zawsze taka byłaś. Tylko czasem po prostu przybierałaś inne maski, raniąc przy tym ludzi, którzy Cię kochali…


            Emm,
Wiesz już co zrobiłam. Wiesz, że ze sobą skończyłam… Przepraszam. Ciebie jako jedyną, pragnę przeprosić… Teraz zostawiłam Cię ze wszystkim samą. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i nie wiem jak z tego miejsca mam Cię za to przeprosić… Trudno jest mi cokolwiek napisać. Przez moją głowę przepływa w tej chwili tysiące myśli, których sama nie do końca potrafię zrozumieć. Ironia losu, prawda? Kiedy nie możemy zrozumieć swojego postępowania… Tak jest i ze mną. Żałosne, wiem. Boję się, Emm… Najzwyczajniej boję się tego, co czeka na mnie Tam. W tamtym świecie, gdzie nie ma ludzi… Ale pomimo strachu, muszę to zrobić. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że zostałam zamknięta w więzieniu, jak każdemu mogłoby się wydawać. Znajdowałaś się kiedyś w potrzasku? Chciałaś po prostu usiąść i zacząć płakać nad swoim losem, a nawet tego nie mogłaś zrobić? Ja tak. Powoli konałam, uwikłana we własne, nieposkładane myśli. Przestałam słyszeć melodię swojej duszy i serca… Pogubiłam się. Nie potrafiłam odnaleźć samej siebie… A zaczęło się to już dosyć dawno… Od czasu, kiedy wyszłam za mąż za Felixa. Nie kochałam Go… Nigdy. Jedyne co do Niego czułam, to sympatia. Po śmierci Richarda, człowieka, którego kochałam najmocniej na świecie, a który ode mnie odszedł, nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek się zakocham. Taka myśl nawet ani razu nie przeszła przez moją głowę. A jednak… Emm, najzwyczajniej w świecie się zakochałam, znowu. Kiedy Felix dowiedział się, że nie jestem mu do końca wierna, wpadł w morderczy szał. Zaczął bić… Niemiłosiernie mocno, nie potrafiąc już panować w jakikolwiek sposób panować nad sobą. Musiałam się bronić… A że pistolet Felixa był pod ręką, wiesz jak już to wszystko dalej wyglądało. Później, kiedy trafiłam do celi, ta cała rozprawa w sądzie… Wykończyło mnie to do cna. Nie zostało już ze mnie nic. Dlatego zdecydowałam się na odebranie sobie życia. Wiem, że to droga na skróty. Droga do mety, do której i tak każdy z nas dotrze. Ale ja i tak już kiedyś popełniłam samobójstwo… Nieświadomie a jednak. Jak? Obdarowałam mężczyznę swymi uczuciami… Emm, miłość to piękne, o ile nie najpiękniejsze, uczucie na świecie. Tylko czy cenę, którą niektórzy za nią płacą nie jest za wysoka? Nigdy nie możemy być pewni uczuć drugiej ze stron. Ludzie potrafią dobrze udawać… A co później? Ja jestem tego najlepszym przykładem. Nigdy nie daj się tak omamić uczuciom… Nie warto. Zwłaszcza, że Ty Emm masz dla kogo żyć. Masz komu się poświęcać. Nie zapominaj o Niclasie…
Do zobaczenia kiedyś mam nadzieję,
Mia.”

Nie pamiętałaś, który to już raz czytałaś ten list. List, który zostawiła Ci Mia. Każde słowo, każdy wers, każdą kropkę czy przecinek znałaś już na pamięć. Za każdym razem reagowałaś tak samo. Łzy w Twoich oczach pojawiały się za każdym razem. Wypływały nawet mimo Twojej woli. Nie mogłaś zrozumieć. Zrozumieć jak Twoja siostra mogła tak bardzo dać się wplątać w sidła uczuć, które i tak w przyszłości nas zgubią… To było dla Ciebie niepojęte. Nie będziesz w stanie zrozumieć, bo nigdy nic nie czułaś. Twoje serce jest zupełną stalą. Czasem zdarza się, że coś Cię urazi… Ale nie na długo. Nie dasz się złamać. Nikomu. Nigdy. Pewne wydarzenia niestety właśnie tak zmieniają człowieka… Tak było też w Twoim przypadku.
Tylko teraz coś Cię bolało… Kłuło w sercu… Strata siostry, nic innego. Ona była jedną z najważniejszych osób w Twoim życiu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie byłaś przepełniona falą goryczy ani rozpaczy czy smutku… W Tobie jedynie żyła rządza zemsty. Nie czekałaś na nic, bo nie było warto… Od razu po przeprowadzce do Niemiec, zaczęłaś poszukiwania. Kogo szukałaś? Kochanka Mii. Po co? Sama nie do końca potrafiłaś sobie tego wytłumaczyć…  Ale pewien plan się w Twojej głowie już narodził. Fundamenty były. Co z tego wyjdzie dalej? Gdybyś wiedziała, zanim wydarzyło się to wszystko, nawet nie spróbowałabyś Go szukać…
-Andreas, porozmawiajmy, proszę!- usłyszałeś rozpaczliwy głos Lary, która przyjechała specjalnie do Ciebie, zaraz po tym, kiedy dowiedziała się, że rozstałeś się z Emmą. Nie dość, że byłeś w kompletnej rozsypce, spotkała Cię jeszcze rozmowa z Larą. Nigdy nie chciałeś widzieć Jej na oczy. Nienawidziłeś Jej… To Ją obarczałeś winą o rozpad Twojego małżeństwa… Ale czy tylko Ona była winna? Nie zapominaj, że Ty też przyczyniłeś się do zdrady i to w ogromnym stopniu.- Andreas!- ciągle nalegała, widząc, że Jej błagania nie robią na Tobie żadnego wrażenia. Teraz to Ty byłeś oziębły. Zaraziłeś się lodem od Emmy? – Wiem, że rozstałeś się z Emmą- zaczęła. ‘Rozstałeś się z Emmą’… Te słowa nawet teraz nie potrafiły do Ciebie dojść. Nie umiałeś w nie uwierzyć… Nie sądziłeś, że przez swoją winę, teraz będziesz musiał się z tym pogodzić…
 Ale bolało…
A na ten ból nie działały nawet najmocniejsze leki przeciwbólowe.
Dlaczego rozstania bolą tak bardzo?
Myślę, że to dlatego, iż dwie dusze stanowiły jedno. Może już od początku istnienia świata… Bo skąd mamy to wiedzieć? Nie wiemy.
Być może żyliście już razem, tyle, że w innym wcieleniu.
Może przez tyle tysięcy lat, za każdym razem odnajdowaliście siebie.
Poznawaliście się na nowo.
Zauroczyliście się sobą jeszcze raz…
Kochaliście prawdziwą miłością…
Uczuciem, które przyszło tak nagle. Nieproszone. Niechciane. Niedojrzałe.
Tylko, że to właśnie ono miało największą władzę nad Twoim ciałem. Mogło więcej niż Ty sam.
A teraz co?
Dręczą Cię wspomnienia. Widzisz Ją wszędzie. Jest w każdym przedmiocie, drzewie. Tęsknisz za Jej głosem, ustami, zapachem. Nie możesz jeść ani spać. Marzysz. Szanujesz każdy przedmiot, który kiedykolwiek dotykała.
Czego to objaw?
Miłości. Prawdziwej miłości, którą obdarzałeś Emm. Ale teraz już nikt Ci nie pomoże. Musisz liczyć sam na siebie. Każdy zwykły dzień minie Ci na wspominaniu. Ma wymyślaniu planu, jak do Niej wrócić. Jak pozostać przy Niej na zawsze…
To tak jak w matematyce czy fizyce. Należy wyprowadzić właściwy wzór, aby obliczyć daną nam rzecz. Tylko czy uda Wam się ułożyć własny wzór na szczęście?
Dwie całkiem obce sobie osoby. O innych poglądach, wartościach…
Ale jednak takie bliskie sobie. Nie mogące bez siebie żyć.
-O czym chcesz ze mną rozmawiać?- wydusiłeś, dając ostatecznie szansę Larze.
-O Nas- powiedziała tajemniczo, lecz na Jej twarz nagle wkradł się uśmiech.
-Nas nie ma- lekko podniosłeś głos, zaszokowany słowami dziewczyny.
-Spróbujmy- powiedziała potulnie, przybliżając się do Ciebie w mgnieniu oka.- Było Ci ze mną dobrze… Andreas…
-Nie!- krzyknąłeś stanowczo, sztywno oddalając się od Lary.- Dopiero co rozstałem się z Emmą. Kocham Ją. Tylko Ją. Nie Ciebie. Nigdy Cię nie kochałem i nie będę! Jesteś człowiekiem zupełnie pozbawionym uczuć, żeby mieć śmiałość jeszcze tutaj przyjechać i proponować mi związek.
-Poczekam- odrzekła spokojnie, kładąc swą delikatną dłoń na Twoim policzku.- Wiem, że teraz może Ci się wydawać, że nic do mnie nie czujesz, ale to tylko złudzenie po rozstaniu z Emmą.
-Nie masz na co czekać!- zirytowałeś się.- Moje serce zawsze będzie tylko przy Emmie- dodałeś ochryple, odwracając wzrok.
-Szkoda tylko, że Jej serce nigdy nie było przy Tobie- szepnęła, obracając się na pięcie i podążając w stronę wyjścia. Momentalnie chwyciłeś Ją za rękę, przyciągając do siebie oraz zmuszając, by patrzyła Ci w oczy.
-Co masz na myśli?- zapytałeś, próbując przełknąć jakoś gorzkie łzy, które mimo woli były obecne w Twoich oczach.
-Ona kocha innego- powiedziała pewnie, wzruszając ramionami.
-Kogo?!- wyrwałeś się żałośnie.- Kraft?!
-Nie- ucięła krótko, lecz pewnie.- Nie wyjechałaby z Austrii, gdyby to był Stefan. Powiedziała Ci w ogóle kto jest ojcem Niclasa?
Spuściłeś wzrok na dół. Słowa raniły gorzej niż nóż. Słowa palą. Uderzają. A te uderzyły Cię tak, że nie byłeś pewien, czy wyglądasz jeszcze jak człowiek…
-Nie pytałem nigdy o to…- wydukałeś.
-To może lepiej dla Ciebie- pogłaskała Cię czule po ramieniu.- Daj Nam szansę, błagam- drążyła dalej.
-Skąd wiesz, że Emma mnie nie kocha?- zapytałeś, jakbyś nie usłyszał ostatnich słów blondynki.
-Nie kocha i nigdy nie kochała- poprawiła szybko, zdając sobie sprawę, że Cię rani. Rani raz po raz, ale na tym chciała ugrać coś dla siebie.- Wiem, że nie jestem blisko Emmy, ale ja to wiem. Nie pytaj proszę skąd, bo nie mogę Ci tego powiedzieć…
Z Twojej strony martwa cisza. Cisza towarzysząca śmierci Twojej duszy. Umarłeś w środku. Nie było już z Ciebie kompletnie nic. Teraz sam nie wiedziałeś kim jesteś. W co wierzyć… O czym starać się zapomnieć.
-Andreas, ale ja Cię kocham- powiedziała po chwili.- Moja miłość wystarczy dla Naszej dwójki. Tylko proszę… Daj Nam szansę- zbliżyła się znowu do Ciebie, delikatnie muskając Twe wargi, jednakże Ty czując dotyk obcych ust, natychmiastowo oddaliłeś się od Lary na znaczącą odległość. To nie Jej ust miałeś sanować… Te były obce, zimne, przyprawiające Cię czasem o obrzydzenie.
Bo nie były Emmy… I to tak bardzo działało na ich niekorzyść…
Ciągle widzisz Ją… Widzisz Emmę. Dziewczynę, która nigdy nie była Twoją. Chcesz Jej rąk. Krzyczysz w duszy, aby wróciła. W sercu towarzyszy Ci jedynie lód, choć tak bardzo pragniesz ciepła. Każdy Jej ruch, dzień, Jej słowo, noc… Miałeś zapisane w głowie. Serce pęka Ci, wraz z nadejściem sekundy bez Niej. Każdy sen ma tylko Jej twarz. A Ty? Ty jesteś bezbronny wobec tego. Ona odeszła. Zostawiła Cię samego.
Cztery świata strony… Każda bez Niej u Twojego boku…
-Idź stąd- wykrztusiłeś ledwo, chcąc jak najszybciej stracić z oczu Larę. Osobę, którą po części za to wszystko obwiniałeś…
-Nie.
-Wynoś się stąd!- krzyknąłeś, otwierając jednocześnie drzwi i wypychając przez nie Larę na zewnątrz. Teraz byłeś już sam. Sam ze swoimi myślami, bijąc się z nimi. Staczając bój na śmierć i życie. Upadłeś na kolana.
Masz tyle siły, skoro nie ma przy Tobie źródła Twego życia?


-Dlaczego nie powiedziałaś, że rozstałaś się z mężem?- usłyszałaś głos pełen pretensji, lecz również było w nim słychać nutkę radości bądź ulgi. A Ty znałaś nawet tego przyczynę…
-Uznałam, że nie było potrzeby, aby Cię o tym informować- powiedziałaś ozięble, chcąc jak najdalej odepchnąć od siebie chłopaka, z którym rozmawiałaś przez telefon.
-Spotkajmy się- wypalił. Jego głos… Głos, który tak bardzo lubiłaś. Ten, który wielokrotnie Cię pocieszał, szeptał czułe słówka, kochał… Ale spotkanie? Nie, to Cię przerastało. Nie chciałaś znów stawiać kroków w tył. Teraz najważniejszy był Twój plan. Plan, pomszczenia siostry. Nie zważając na konsekwencje, ofiary, zranione uczucia.
-To nie jest dobry pomysł- zmieszałaś się.- Nigdy się nie spotkamy… Rozmawialiśmy o tym.
-Rozmawialiśmy, ale to nie oznacza, że na to przystałem- powiedział stanowczo.- Emm, ja chcę być tam, gdzie Ty…
-Ta rozmowa nie ma sensu- odrzekłaś zażenowana.- Nie dzwoń proszę już więcej- zażądałaś błaganie.
-Poczekaj! Jeszcze się nie rozłączaj!- wybuchł.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?- dałaś mu szansę na kilka dodatkowych słów, które i tak nic według Ciebie nie mogły zmienić. Do czasu…
-Wiedz, że ja zawsze będę. Stoję w cieniu i cierpliwie czekam na Ciebie- powiedział głosem pełnym uczuć, który sprawił, że w Twoich oczach zebrały się łzy. Dziwna reakcja jak na Ciebie…- Pamiętaj, że Cię kocham. Zawsze będę. Ciebie i Niclasa. Wasza dwójka jest dla mnie najważniejsza. Wszystko co robię, robię z myślą o Was. Pamiętaj o mnie, proszę.
Nie wytrzymałaś. Rozłączyłaś się, zanim zdążył powiedzieć o kilka słów za  dużo, które zmiękczyłyby Cię do tego stopnia, że nie byłabyś sobą. Zaślepiona złudnymi uczuciami, wywołanymi kilkoma słowami… 
Ale one miały w sobie pewną moc. Płynęły z głębi serca. Były słowami, które zawsze były szczere. Jako jedyne… Bo wypowiadało je serce, nie usta…
Jednak, teraz nie miałaś na to czasu. Czasu na rozpamiętywanie, myślenie…
Liczyło się to co tu i teraz. A teraz czekałaś właśnie na Niego… Na mężczyznę, który według Ciebie był winny śmierci Twojej siostry. Jedynej bliskiej Ci osoby na tym świecie…
Próbowałaś walczyć z tymi łzami. Strach mieszał Ci w głowie, a i również zmartwienie dawało się we znaki.
Chcesz płakać… Pierwszy raz od dłuższego czasu. Nie możesz zaprzeczyć.
Ale zaszłaś już tak daleko… Za daleko, aby się wycofać.
-Co Ty takiego ode mnie chcesz?- zareagował w końcu, dostrzegając, że wszędzie widzi Ciebie. Na ulicy, przed skocznią… Wszędzie, gdzie się nie ruszył, na miejscu byłaś Ty.
Nie, nie był przewrażliwiony.
Śledziłaś Go i nawet za specjalnie się z tym nie kryłaś. Bezwzględność. W Twoim przypadku to zaleta czy przywara?
-Niczego- wzruszyłaś ramionami, patrząc w zmieszane oczy skoczka.
-I nie mów, że mnie nie śledzisz, bo i tak Ci nie uwierzę. Czego chcesz? Autografu? Zdjęcia? Czego, do cholery jasnej?!- wybuchł zirytowany.
-Ale ja nawet nie zaprzeczam, że Cię nie śledzę- powiedziałaś pewnie, nieustannie patrząc z uknutą w głowie intrygą na chłopaka.- Chcę porozmawiać.
-O czym żona Andreasa, chce ze mną rozmawiać?- zapytał, niewiele rozumiejąc z zaistniałej sytuacji.
-Była żona- poprawiłaś Go.
-A więc to przez Ciebie Andreas przestał trenować?- zapytał, przymrużając lekko oczy.
-Nie wiem. To Jego sprawa, nie moja- odpowiedziałaś oschle.- To jak? Porozmawiamy?
-Przecież rozmawiamy- odpowiedział równie oschle, jak Ty przed momentem.
-Nie tutaj. W bardziej ustronnym miejscu- oznajmiłaś.
-Powinienem zgłosić to na policję. To zalicza się chyba pod nękanie- powiedział, patrząc ciągle w Twoje oczy. Czy coś w nich ujrzał?- Mam narzeczoną, niedługo bierzemy ślub. O co Ci chodzi? Nie chcę tego niszczyć przez jakiś dziennikarzy, od siedmiu boleści, który zobaczą nas razem.
-Nie zamierzam rzucać Ci się na szyję oraz zatapiać Cię w pocałunkach publicznie- powiedziałaś szybko.- Po prostu chcę porozmawiać- dodałaś spokojniej.
-Ale my nie mamy o czym rozmawiać!- podniósł głos o dwa tony, po czym obrócił się na pięcie i zostawił Cię za swoimi plecami.
-Ale tutaj chodzi o Mię!- krzyknęłaś jednym tchem.
Odwrócił się. W Jego spojrzeniu dostrzegłaś przewijające się wspomnienia. Wspomnienia zranione uczuciami.
-Spotkajmy się jutro po treningu- ustał w końcu, a po chwili odszedł od Ciebie, zostawiając Cię rozradowaną jak mało kiedy. Satysfakcja. Wyższość. Przewaga. To czułaś.
Ale później i tak zmuszona byłaś wrócić na ziemię…
Kiedy zobaczyłaś przed swoimi drzwiami Andreasa, mina wyraźnie Ci zrzedła. Był ostatnią osobą, którą miałaś ochotę oglądać. Teraz, w stosunku do Niego, czułaś jedynie nienawiść. Wasze przedstawienie się już skończyła. Kurtyna już dawno została zasunięta. Nie rozumiałaś zatem, co przyjazd do Ciebie miał na celu w głowie Andreasa.
-Co tutaj robisz?- zapytałaś, nie zaszczycając Niemca ani razu swoim spojrzeniem.
-Przyjechałem z Tobą porozmawiać- powiedział, nieco zestresowany.
-Niepotrzebnie. My już nie mamy o czym rozmawiać. Porozumiewajmy się przed adwokata. Tak będzie najlepiej- w Jego oczach kolejna iskierka umarła.
-Są rzeczy, których nawet adwokaci nie mogą załatwić- powiedział ledwo, krztusząc się przy tym wdychanym ze świstem powietrzem.
-Nie pomiędzy nami- oznajmiłaś pewnie.
-Muszę Ci coś powiedzieć… Proszę, pozwól mi Emm, na te kilka słów- widziałaś, że w Nim nie ma już niczego… Niczego oprócz żalu, zażenowania, rozpaczy. Całkiem inny człowiek, niż ten, którego znałaś. Jak czułaś się z poczuciem, że to Ty się po części do tego przyczyniłaś?
-Masz minutę- dałaś mu szansę, ale nie okazałaś przy tym ani cienia jakichkolwiek uczuć… Nic, oprócz lodu Twojej duszy i serca…

~*~

No to ciąg dalszy rozmowy owej dwójki pojawi się w niedzielę.
Kochane, Stefan pojawi się już za dwa rozdziały. Bądźcie cierpliwe.
Mogę wyjawić Wam, że wtedy wszystko, DOSŁOWNIE WSZYSTKO, się wyjaśni. :) Także bądźcie cierpliwe.
Dziękuję za komentarze i nieśmiało proszę o więcej. ;)

8 komentarzy:

  1. Ty już dobrze wiesz, co napiszę...
    rozdział jest cudowny!
    mam wielkie zazdro, bo naprawdę świetnie piszesz, a każdy kolejny rozdział bardzo dobrze się czyta, serio.
    kocham tego bloga, ale to już wiesz. :D
    buziaki,
    Mercy z http://dna-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Andreas wszczął kłótnie z niczego niewinnym Borisem, co nie za bardzo mi się spodobało. I jeszcze ten list od Mii- taki smutny :( Pomszczenie śmierci Mii, przez Emmę... ciekawe co wymyśliła. I kim jest ten tajemniczy facet. Jakiś niemiecki skoczek? Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. PRZEPIĘKNY!! *_*
    Taki cudowny <3
    Rozumiem, emocje... Ale nie potrzebnie Andreas atakował Borisa.
    Tak świetnie, że Stefan wróci XD
    Czekam na kolejny
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po co on go atakował?
    Oj ten Andreas, pewnie prędziej czy później odda się Larze(jakkolwiek to brzmi).
    Wzruszyłaś mnie calym rozdziałem cieżko mi oddać to co czułam po przeczytaniu go.
    Ty dobrze wiesz , ze ja czekam na Stefana i męczę cię tym o trzech rozdziałów chyba.
    Kochana rozdział cudowny <3 Uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień doberek :)
    No dobrze to ja chciałabym zacząć od tego że Andreas zachował się jak głupek, ja wiem że myślał że może Emma go zdradzała z Borisem. Ja wszystko zrozumiem, wszystko, no dobra. On powinien zrozumieć też że to on jest winny, może nie za wszystko, ale jest winny. To trzeba mieć czelność żeby przyjść do męża( jeszcze) swojej siostry i prosić o to żeby był właśnie z nią. To trzeba być za przeproszeniem suką. No właśnie ja też czekam na Stefana, no.
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooo....

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejej <3 <3
    Cudowny rozdział. Dużo nie brakło a bym się po płakała <3
    Tak strasznie jest mi szkoda Emmy. Ona na to nie zasłużyłam przeżyła tak wiele i jeszcze to ją spotyka. To trzeba się nazywać, żeby przyjść do męża swojej siostry i prosić go o to by z nią był.. hahaha, śmieszna sytuacja. Ale jestem ciekawa o czym będą gadać Andreas z Emmą :D No i ja również czekam na Stefana noo :D <33
    Kocham, Marta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział!!! Znów doprowadzasz nas do łez... Mamy dziwne wrażenie po tym rozdziale, że Stefan jednak nie jest ojcem Niclasa, ale w tym opowiadaniu chyba wszystko może się zdarzyć. Wyczekujemy z niecierpliwością następnego i zapraszamy do siebie na http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/
    Całusy, Milka i Molly ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. ♥ tylko serduszko dzisiaj, bo brak czasu, dlatego że jutro wyjeżdżam, ale przeczytałam!

    OdpowiedzUsuń