niedziela, 29 czerwca 2014

16.-„ Ostatnie spotkanie Stefana i Jego…”



„Życie to chytra sztuka.
 Kiedy masz wszystkie asy w ręku,
zaczyna grać z tobą w szachy.”


~*~

-Zdradziłem Cię, wiem- zaczął ciężko. Wraz z usłyszanymi słowami, wyprostowałaś się. Nie, nie bolało. Czułaś jedynie upokorzenie. Czułaś się znowu gorsza. Zlekceważona. Nieważna.
-Wiem to- weszłaś Niemcowi w słowo.- Jeśli tyle chciałeś, to już możesz iść. Nie chcę Cię słuchać.
-Ale ja nie skończyłem- warknął drażliwie.- Każdą chwilę z Tobą chciałbym przeżyć jeszcze raz, rozumiesz? Kocham Cię do szaleństwa, obłędu, chociaż nie wiem jak to jest możliwe. Mimo że byłaś tak blisko mnie, ja już tęskniłem. Kiedy spałaś, zawsze otulałem Cię i patrzyłem ze strachem w oczach, że kiedyś jakimś cudem wypuszczę Cię z rąk, stracę sens swojego życia.
-Daruj sobie te tanie teksty- rzekłaś ozięble, nie patrząc ani razu na Niemca.
-Czasem bałem się zamknąć oczy, bo bałem się, że kiedy znowu je otworzę, stracę Cię. Tak po prostu, najzwyczajniej znikniesz.
-I zniknęłam, ale to już Twoja zasługa- po raz kolejny przerwałaś Andreasowi, nie chcąc już więcej słyszeć ani jednego słowa z Jego ust. Powód? Bolało… Każde słowo było atakiem na Twoją duszę.
Oziębłą, oschłą, martwą…
-Dlatego też tutaj jestem- powiedział, ujmując Twój podbródek.- Chciałbym jakoś oszukać czas. Jeszcze raz się w Tobie zakochać, jeszcze raz przyrzec Ci miłość…
-I wierność- przypomniałaś z pretensją w głosie.
-Też- spuścił wzrok na dół.- Nie tak miało być…- ukrył na moment twarz w dłonie.- Oszalałem na Twoim punkcie. Jestem zaczarowany przez Twój urok. Uwikłałaś mnie w swe sidła, a ja nie mam pojęcia jak z nich wyjść… Chyba nawet sam nie chcę…- zrobił chwilową pauzę.- A Ty? Ty wyszłaś, zatrzaskując za sobą drzwi w chwili, kiedy najbardziej Cię potrzebowałem. Zostawiłaś mnie i moje zranione serce, nawet nie oglądając się za siebie…
-Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nigdy Cię nie zdradziłam- oznajmiłaś poirytowana.
-A teraz umieram…- kontynuował, nie robiąc sobie nic z Twoich wcześniejszych słów.- Umieram z miłości… Nawet nie mam prawa mieć nadziei, że kiedyś wrócisz…  Nawet nie masz pojęcia jakbym chciał obudzić się pewnego ranka i zobaczyć, że to wszystko to nieprawda- westchnął. Ale Ty miałaś o tym pojęcie… I to doskonałe. Dręczące Cię od kilku lat. Nieustannie. Co dnia. Każdego poranka i o każdym zmierzchu.- Wszystko w życiu się zmienia… Nawet Ty i ja, chociaż nie wiemy właściwie kiedy. Nasze sny, marzenia, pragnienia… Ale wiesz co? Jestem pewien, że razem przetrwalibyśmy wszystko. Każdy zły dzień. Kiedy będzie źle… Nie mam siły bez Ciebie, żeby dalej żyć… Chciałbym przy Tobie umrzeć… Nawet rodzić się na nowo każdego dnia, mimo że czasem, nawet nieświadomie, mnie raniłaś.
-Andreas, sam zgotowałeś sobie taki los- powiedziałaś, ledwo wstrzymując napływ łez do Twoich, lekko szklących się, oczu.
-Wiem- kiwnął głową, nieobecny.- Ty wiesz co czuję. Teraz tego samego oczekuję od Ciebie.
-Co masz na myśli?- zapytałaś, lekko marszcząc brwi.
-Chcę, żebyś odpowiedziała na każde moje pytanie- zażądał.- To bardzo istotne dla mnie.
-Masz świadomość, czego ode mnie żądasz?- zapytałaś oburzona.
-Tak- oznajmił pewnie.- Naprawdę chcesz między nami wszystko skreślić? Tak definitywnie?
-Andreas!- pisnęłaś cienko, a kiedy spotkałaś się ze spojrzeniem Andreasa, uległaś. Patrzył na Ciebie przepełnionymi żalem oczami. Oczami, których tego oblicza nie spotkałaś. Było w nich coś wyjątkowego. Czyżby zranione uczucia? Miłość? Strach przed odpowiedzią?- Tak. Nie chcę mieć już nic z Tobą do czynienia- powiedziałaś, nie starając się ukryć towarzyszących Ci przy tym uczuć. Zakłopotania. Strachu. Pewności.
-Kochasz mnie?- zapytał prosto z mostu.
-Nie- odpowiedziałaś, patrząc mu prosto w oczy. Oczy pełne w tym momencie bólu. Jakby ktoś z tyłu ugodził Go nożem w plecy… Czy kiedyś ten ból odejdzie sam?
-Kochałaś mnie kiedykolwiek?- kontynuował swój „wywiad”, lekko łamiącym głosem.
-Nie… Czułam coś do Ciebie, ale nie była to miłość…- powiedziałaś spuszczając wzrok.
Prawda… To była prawda. Miłość nie ma na swojej drodze wątpliwości, które napotkałaś Ty. Gdyby teraz wiedział jak było Ci źle… Ale słów niektórych nie da się zatrzymać. Lepiej będzie dla Niego, kiedy tak po prostu odejdzie…
-Kochasz kogoś?- zapytał, nie patrząc na Ciebie ani razu. Sam nie potrafił spojrzeć Ci w oczy. Jak Ty zrobisz to później przed lustrem?
-Tak- może jednak warto było zatrzymać dla siebie to jedno słowo?
-Kto jest ojcem Niclasa?- zapytał niespodziewanie. Spojrzałaś na Jego bladą oraz załamaną twarz, okrągłymi ze zdziwienia oczami.
-Co to za pytanie?- oburzyłaś się lekko. Powinnaś?
Raczej nie…
Pomimo upływu tylu lat, to nadal był drażliwy temat…
-Normalne- wydukał.
-Nie odpowiem Ci na to pytanie- powiedziałaś szybko, czując jak rumienisz się na twarzy.
-To może inaczej… Kochasz ojca Niclasa?
-Sądzę, że tak- plątałaś się we własnych słowach.
-Kraft?- uniósł chwilowo wzrok, obserwując Twoją rekację.
-Nie- wyjąkałaś niepewnie. Czy uwierzył?- Coś jeszcze?- chciałaś jak najszybciej odciągnąć Waszą wymianę zdań na inny, boczny tor. Byleby tylko odejść od tego tematu…
Tego, gdzie skumulowane są w największej ilości resztki Twoich uczuć.
-Jeszcze jedno…- ton Jego głosu ciągle stawał się bardziej ochrypły.- Chciałbym, żebyś wiedziała, że kocham Cię, więc uszanuję wszystko co postanowisz.
-Czekaj zatem na pozew rozwodowy- wróciła stara, bezuczuciowa Emma.
Spojrzał na Ciebie martwymi oczami, po czym odwrócił się chwiejnie i podążył do swojego samochodu.
Jedyne co Cię bolało, to Jego widok… Nie słowa, które bezwzględnie padały z Twoich ust. Nie szczerość, na którą było Cię stać.
Może to strach?
Bałaś się przecież miłości, którą On chciał Ci dać.
Ale Ty już nie wierzyłaś od dawna w żadne słowo, które wypowiada mężczyzna. Nieważnie kim on był… Z Tobą może jest coś nie tak?
Być może…
Codzienność Cię zmienia, próbując żyć ze świadomością, że żadne z Twoich marzeń nigdy się nie spełni.
Potrzebowałaś kogoś, kto nauczyłby Cię żyć…
Żyć, czyli kochać, cieszyć się każdym dniem, śnić… Dążyć do spełnienia swoich marzeń i pragnień, nie tylko innych…
Dlaczego tą osobą nie mógł być Andreas?
Dlatego, że w Twoim sercu jest miejsce, ale zajęte przez kogoś innego…
Nie do osiągnięcia…


 -Mówiłaś, że chcesz porozmawiać o Mii- zaczął już na wstępie.- Także słucham co takiego chcesz mi powiedzieć. Swoją drogą, nie sądzę, że to Twoja sprawa. To co się działo pomiędzy mną a Mią to tylko nasza sprawa- powiedział z powiewającą niechęcią do Twojej osoby. Normalnie, odepchnęłoby Cię to bądź lekko zdenerwowało, lecz nie teraz. Za dużo wysiłków włożyłaś to, żeby się z Nim spotkać. Zmusić do rozmowy.
Cel na dzisiejsze spotkanie- obudzenie wyrzutów sumienia. Potem?
Na później przygotowałaś coś mocniejszego…
-Mia nie żyje- powiedziałaś patrząc Niemcowi prosto w oczy, chcąc ujrzeć w nich ból, cierpienie, niedowierzanie. Wszystko to, na co według Ciebie zasłużył. Rozkoszował Cię ten widok. Mogłabyś patrzeć na gasnące płomyki nadziei w Jego oczach godzinami. Podziwiać jak z Jego twarzy ulatuje chęć do życia.
Teraz chciałaś jeszcze więcej. To jednak prawda, że wraz z jedzeniem rośnie także apetyt…
-Umarła i to przez Ciebie- ponownie odezwałaś się z taką samą bezwzględnością i oziębłością w głosie.
-Co masz na myśli?- zdołał wykrztusić.
-Gdybyś nie pojawił się Ty, nie byłoby żadnego problemu. Mia nadal żyłaby własnym życiem- ciągnęłaś, patrząc na zmęczoną i załamaną twarz chłopaka, który po chwili ukrył twarz w dłoniach.- I myślisz, że co? To, że nazywasz się Richard Freitag wszystko załatwi? Zwolni Cię z poczucia winy? Z wyrzutów sumienia? Mylisz się.
-Koniec!- pisnął.- Jak to się stało?
-Kiedy Felix dowiedział się o zdradach wpadł w szał- zaczęłaś, nadal niedowierzając w zdarzenie, które miało miejsce jeszcze nie tak dawno.- Mia wzięła nóż i przeszyła nim Felixa… Niby działała we własnej obronie, ale adwokaci całą tę sprawę naświetlili w takim świetle, że Mia trafiła do więzienia, a tam w celi…- Twój głos załamał się- popełniła samobójstwo…
-Nie, nie- kiwał głową, nadal zakrywając dłońmi twarz.- Powiedz, że to jakaś ukryta kamera…
-Tak okrutna rzeczywistość nas otacza…- powiedziałaś jakby na zakończenie, wstając od stolika i zabierając swoje rzeczy.
-Dokąd idziesz?- podniósł swe zapłakane oczy.- Porozmawiajmy jeszcze…
-Nie mam czasu- powiedziałaś, mierząc wzrokiem Niemca.-Za chwilę zaczyna się mecz mojego synka- zauważyłaś, że  chłopak nie chce zostać teraz sam. Że chce czuć czyjąś obecność. Nawet całkiem obcego człowieka. I w tym dostrzegłaś szansę dla siebie. Teraz zostało Ci tylko ją umiejętnie wykorzystać.- Jeśli chcesz to możesz iść ze mną. Po drodze znajdzie się okazja, aby porozmawiać.
Ostatecznie przystał na Twoją propozycję.
On sam oczywiście nic nie widział w tym nic złego, a na pewno nie podejrzewał tego, że jesteś w stanie wykorzystać to przeciwko Niemu samemu…
I rozmawialiście… Wiele rozmawialiście. Właściwie na każdy temat. Wspólnie oglądaliście mecz małych chłopców, kibicując drużynie Niclasa.
Nawet Ty przez moment zapomniałaś o świecie, który Cię otaczał.
Złym. Okrutnym. Brutalnym. Bez uczuć.
Ale Ty też przyczyniłaś się do tworzenia go takiego…
Szczęście i beztroska nie trwała jednak długo… Wszystko runęło jak domek z kart, kiedy mecz dobiegł końca a każdy z kolegów Niclasa podbiegł zaraz po ostatnim gwizdku do swojego taty, wspólnie ciesząc się z rodzicem ze zwycięstwa.
Łzy popłynęły po Twoim policzku, kiedy zobaczyłaś srebrne łezki wezbrane w oczkach Niclasa. Kolejna tama pękła…
Przytuliłaś Go do siebie najmocniej jak umiałaś, lecz chłopiec po chwili wyrwał się z Twoich objęć.
-Mamo, kocham Cię, ale ja chciałbym tatę…- wyjąkał, siadając przed Tobą na ławce na trybunach.
Jednym ruchem znalazłaś się tuż obok chłopca, obejmując Go ramieniem.
-Niclas, nie płacz…- zdołałaś wydukać.
-Nie płaczę- powiedział twardo.- Stefan powiedział mi, że prawdziwi mężczyźni nie płaczą. Więc nie będę płakał- zawahał się chwileczkę.- Stefan nie mógłby być moim tatą?
-Nie, Niclasku…- powiedziałaś, wycierając łzy. Emm, może jednak mógłby?- Stefan ma teraz swoją rodzinę…
-Nie moglibyśmy do niej dołączyć? Sama mówiłaś, że im większa rodzina tym lepiej…
-To nie takie łatwe…- próbowałaś skrzywić swe usta w uśmiech.
-Wy dorośli sami to wszystko utrudniacie…- słowa małego zaskoczyły Cię. To ile racji i prawdy w sobie zawierały, sprawiały, iż nie można było uwierzyć, że padły z ust pięciolatka…
Emm, Twój syn jest dojrzalszy emocjonalnie od Ciebie…
-Tak chyba jesteśmy skonstruowani.
-Co z Andreasem?- zapytał niespodziewanie.
-Kochanie, On już zniknął z naszego życia… Są ludzie, którzy nie mogą zostać na długo…
-Dobrze- spojrzał na Ciebie swymi brązowymi oczkami, które były dokładnie kopią oczu swojego ojca.- Nie lubiłem Go.
-Dlaczego?- zapytałaś z lekkim nerwowym rozbawieniem.
Wzruszył ramionami.
-Denerwował mnie- odpowiedział ze stoickim spokojem jak gdyby to była oczywistość.- To teraz ten Pan co za Tobą siedzi będzie moim tatą?- spojrzał na Richarda siedzącego za Waszymi plecami.
-Nie, nie- odpowiedziałaś szybko, nie patrząc ani razu na Niemca.
-Idę się przebrać- rzucił, po czym pędem pogalopował w stronę szatni.


-Sąd orzeka rozwód pomiędzy obecnymi tutaj Emmą Braun oraz Andreasem Wankiem z orzeczeniem o winę, którą obarcza się drugą ze stron- rozbrzmiało się na sali sądowej. Chwila, kiedy oficjalnie stałaś się wolnym człowiekiem.
Jakie to uczucie, kiedy wiesz, że się sprzedałaś?
Mówisz, że to nie było ‘sprzedanie’? Mylisz się.
Nie kochałaś nigdy Andreasa… Wyszłaś za Niego jedynie po to, aby stworzyć Niclasowi prawdziwą rodzinę.
A naraziłaś Go jedynie na większe traumy niż wcześniej.
Chciałaś dobrze? Jak widzisz wyszło źle. Za każdym razem tak się dzieje. Nie potrafisz zrobić czegoś, aby ktoś drugi przy tym nie ucierpiał.
Co z Twoich dobrych chęci? Po co one, skoro Ty nawet nie nadajesz się do życia wśród ludzi.
A mieliście być razem póki śmierć Was nie rozłączy…
Rozłączyła śmierć Twoich uczuć, które sprawiały, że chociaż lubiłaś Andreasa.
Wszystkie światła zgasły. Wyobraźnia odniosła triumf nad inteligencją.
Teraz Twoje życie, po raz kolejny, miało się rozpocząć od nowa. Dostałaś szansę na lepsze życie pełne nowych doznań i zmian. Tylko czy teraz nie było już na to za późno?
To wszystko było jak jazda samochodem bez hamulców.
-Emm…- zaczepił Cię Andreas, tuż po rozprawie.- Możemy porozmawiać?
-A mamy jeszcze o czym?- zapytałaś ozięble, zerkając dyskretnie na wygasłe oczy Niemca.
-Tak- powiedział niepewnie.- Jeszcze nie jest za późno…
-Za późno?!- wykrztusiłaś z rozbawieniem.- Andreas, daruj sobie. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z Tobą.
-Nie chodzi mi o Nas- podniósł wzrok, który coś w sobie skrywał.- Chodzi mi o coś innego… Ja i Lara…- błądził.
-Możecie sobie być razem- wzruszyłaś obojętnie ramionami, lecz w rzeczywistości poczułaś jakbyś dostała kopniaka w brzuch od losu. Wiedziałaś, że Go nie kochasz, ale nie chciałaś, aby był szczęśliwy. Dlaczego?
Bo Ty nigdy taka nie będziesz i to niszczyło Cię najbardziej.
-Chodzi o to, że nie chcę, żeby była sama… Ciąża to trudny okres dla każdej z kobiet, a…
-Ciąża?!- przerwałaś zaskoczona i niedowierzająca, że usłyszałaś właśnie to słowo.
-To nie moje dziecko- powiedział szybko, zerkając dyskretnie w Twoje zielone oczy.- Ale chcę się nim zaopiekować. Tym maleństwem i Larą. Dlatego też, chciałbym, abyście się pogodziły. Ona nie ma rodziców, Mii, Jonas też podróżuje gdzieś po świecie…- zaśmiałaś się głośno z wyraźnym sarkazmem.
-Nie kompromituj się- oznajmiłaś oschle, nie potrafiąc spojrzeć w tęczówki Niemca. Bałaś się, że przez przypadek moją znajdować się w Twoich oczach uczucia, których być nie powinno.- Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy- ruszyłaś w celu oddalenia się jak najdalej od Andreasa.
Złość. To niej w Tobie było najwięcej. Miałaś ochotę krzyczeć, ale nie mogłaś. Pragnęłaś rozwalić im życie, ale wiedziałaś, że teraz nie masz już na to wpływu. Zamknięta w klatce z podciętymi skrzydłami. W głowie jedynie pustka i wszechobecna złość, której nie potrafiłaś opanować.
Ręce bolały od  napędzania wózka, ale chociaż w ten sposób mogłaś dać jakkolwiek upust swym emocjom.
Ale czy nie trzeba było się przejechać o kilka kilometrów dalej niż spotkać w takim stanie z Richardem?
Człowiekiem, którego w ostatnim czasie owinęłaś sobie wokół palca. Stał się Twoim poddanym. Sam chyba nie znał siły uczuć, którymi zdążył Cię obdarować. Rzucił narzeczoną i odwołał ślub. Kolejny mężczyzna, który rzucił dla Ciebie wszystko.
I co Oni sobie wtedy myśleli?
Bez jakichkolwiek obietnic i wyznań, potrafili rzucić wszystko. Przekreślić całe swoje dotychczasowe życie i rozpocząć nowe, ale z Tobą u boku.
Tylko nie pomyśleli, że Ty tego nie chcesz…
-Pięknie wyglądasz- przywitał Cię uśmiechem, muskając delikatnie Twój policzek.- Jak się czuje wolny człowiek?
-Wspaniale- burknęłaś nabuzowana złością, która wraz z widokiem Richarda nabrała na swojej sile z niewiadomych przyczyn.
-Ale mnie w sobie rozkochałaś, wiesz?- westchnął ciężko, nadal goszcząc uśmiech na swych ustach.
Miałaś dość. Nie wytrzymałaś. Czułaś się za bardzo przytłoczona rzeczywistością, by nadal ciągnąć tę grę.
Grę z góry skazaną na niepowodzenie dla jednej ze stron, którą był Richard. Grą, w której okażesz swoje prawdziwe oblicze. Kiedy ujawnisz swoje najpaskudniejsze cechy. Sprawisz, że kolejny człowiek będzie Cię nienawidził, cierpiał z Twojego powodu i wiesz co jeszcze?
Nadal mimowolnie Cię kochał najbardziej na świecie.
-Przestań!- wycedziłaś przez zaciśnięte zęby.
-Co się stało, kochanie?- ujął delikatnie Twą dłoń, patrząc na Twoją osobę zmartwionym wzrokiem.
-Nie nazywaj mnie tak!- wrzasnęłaś.- Nic do Ciebie nie czuję, jasne?
-Ale jak to?- odsunął się, jakby sparaliżowany.- Myślałem, że… Dawałaś mi takie znaki…- dukał ledwo.
-To źle myślałeś!- nadal krzyczałaś.- Rozkochałam Cię w sobie tylko po to, żeby odegrać się za Mię i to co Jej zrobiłeś! Żebyś czuł się jak Ona! Żebyś stracił wszystko! Zapłacił za to, co Jej zrobiłeś! Nie straciłeś tylko jednego! Życia! I nawet nie masz pojęcia jak bardzo tego żałuję!- zaśmiałaś się, drwiąc z chłopaka.- A Ty myślałeś, że po co były te zbliżenia, czułe słówka? Naprawdę myślałeś, że chciałabym być z człowiekiem, który przyczynił się do śmierci mojej siostry?!- mówiłaś, wyższym głosem na jednym wydechu. I dopiero wtedy Ci ulżyło. Wówczas cała złość uleciała z Ciebie jak powietrze z przedziurawionego balonika.
Ale Jego zawiedzione i pełne bólu oczy… To dotknęło nawet Ciebie. Sprawiło, że straciłaś swoją odwagę. Siedziałaś skulona, obawiając się reakcji Richarda, który osłupiały patrzył na bliżej nieokreślony punkt przed sobą.
-Richard…- wyjąkałaś, wybudzając chłopaka z transu.
Zaraz po tym wyszedł z kawiarni, nie zaszczycając Cię ani jednym spojrzeniem.
Każdy czyn wróci do nas ze zdwojoną siłą. Każdego spotka los, który zgotował innym. Nic w naturze nie ginie. Tym bardziej nie oziębłość i zawiść, których było w Tobie nadmiar.
Nie potrafiłaś czuć. Nic nie czułaś. Jedynie Niclasa obdarowywałaś zdrowym uczuciem.
Bo jeszcze ktoś był… Ten, który zmienił Twoje życie.
Pojawił się raz w życiu na krótki moment, a zostanie już w Twoim życiu na zawsze.
Na zawsze, Emm… Potrafić pojąć znaczenia tych słów?
Tak kocha Cię właśnie Stefan, Andreas, Richard…
Ich miłość taka jest, ale Twoja również.
Miłość skrywana, zakazana, dla Ciebie chora i niezrozumiała.
Dlatego miałaś już dosyć udawania. Dosyć grania.
Czułaś, że nadszedł ostateczny czas na wyjaśnienie wszystkiego.
Na ostatni powrót do Austrii.
Ostatnie spotkanie Stefana i Jego…

~*~

W następnym będzie już Stefan, obiecuję. :D
Tymczasem, składam w Wasze dłonie kolejny rozdział, który mam nadzieję również ocenicie. ;)
Rozpoczęły nam się wakacje! Kto się cieszy? A może ktoś rozpacza z powodu pożegnania z ukochaną klasą?
Ja niestety należę do drugiej grupy ludzi, lecz czasu nie da się zatrzymać…
Udanych wakacji, kochane! Wypocznijcie za wszystkie czasy! ;*

Pominąć nie mogę też Codzienności, gdzie również Wasze opinie są mile widziane. :)
Jest tam spora część twórczości Ann, na którą naprawdę warto zwrócić uwagę (i ta, która ciągnie to wszystko za sobą i ratuje wiele, wiele rozdziałów). :D
Także to chyba najbardziej motywujące. ^^


Buziaki! ;*

8 komentarzy:

  1. Emma rozkochała w sobie Richarda i porzuciła. Czyli to była jej zemsta za śmierć Mii? Muszę przyznać, że nieźle to wymyśliła. Tylko nie pomyślała, że to nie tylko wina Freitaga, że się z Mią w sobie zakochali. I jeszcze ten rozwód z Wankiem. Przez chwilę myślałam, że dziecko Lary jest też Andreasa. Pozdrawiam :*
    , że dziecko Lary jest też Andreasa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i czuła, że musi zemścić, ale mogła tego nie robić.
    Mam nadzieję, że zakończenie tych ostatnich słów nie będzie takie, że Stefan ma dziecko?
    Wtedy chyba będę wyła :D
    Rozdział cudowny
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
    Ja również zaliczam się do drugiej grupy ;c Ryczałam jak głupia na zakończeniu ;/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No wkońcu bede mogla sie dowiedziec co tam u Stefana i Sylvi. Dobrze że Emma powiedziala Wankowi ze go nie kocha a ze on chce wychowac dziecko siostry Emmy to juz jego problem tylko mowie ona jest suka. Obawiam sie o to dziecko. Rozkochac w sobie Richarda no no a potem go olac no tu musze powiedziec ze przesadzila naprawde
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooooo....

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny a co za tym idzie na Stefana! Pewnie pomyślisz sobie że jestem jakaś inna ale jestem dumna z Emm , bo nawet wózek jej nie ogranicza w zemście, a wręcz przeciwnie zachowuje się jakby go nie było. I ten rozwód z Wankim , przez chwile myślałam , ze dziecko Lary jest jego. Chodź też nie wiadomo , czy on powiedział jej prawdę.
    Pozdrawiam i buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.
    Troszkę szkoda mi Andreasa.Ale ja również nie wybaczyłabym zdrady.
    Najbardziej to poruszyły mnie słowa Nicloasa.Brakuje mu ojca :C
    Nie spodziewałam się tego po Emmie,że rozkocha w sobie Richarda,a później go rzuci.Możliwe,że mu się należało.Ale czy zasłużył,aż na taką karę?
    Emma mnie z kolejnymi rozdziałami co raz bardziej zadziwia.Jestem zdeterminowana i nie przeszkadza jej w niczym ''przyjaciel na zawsze''.
    Już się nie mogę doczekać spotkania ze Stefanem!Mam nadzieję,że mu wszystko powie.
    Pozdrawiam ,buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki cudowny rozdział .<3
    Nie wiem dlaczego, ale szkoda mi trochę Richarda. Do zdrady przyczynił się i on i Mia, a Emma mści się na nim jak by była to tylko jego wina. Najpierw go rozkochała, on dla niej zerwał z narzeczoną a Emma go zostawiła. Trochę smutne. :/ Ale dobrze że jest już wolnym człowiekiem, bez Andreasa. Może i dobrze że zajął się on Larą i dzieckiem. Chodź i tak mam wrażenie że to jego dziecko. I do tego Niclas, przecież on niczym nie zawinił, a tak cierpi. Rzeczywiście powinien mieć ojca. :// Ciekawa jestem co będzie ze Stefanem. Może pojawią się między nim a Emmą jakieś uczucia. Ale bym się cieszyła. <3 <3 Już czekam na kolejny rozdział. ;**

    Kocham. ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze, to Emma jest okropna. Oddaje komuś swój ból. Tylko zastanawiające, co ona ma w sobie takiego, że wszyscy mężczyźni jej ulegają? No nie wiem.
    Dobrze, że wreszcie będzie Stefan, bo trochę się za nim stęskniłam xd
    Pozdrawiam :*
    Wszystkich z #SJF i nie tylko zapraszam do siebie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja krótko póki mi internet działa :P
    Andreasa mi szkoda mimo wszystko. Bo On Ją na prawdę kochał a Ona jest wg mnie ograniczona emocjonalnie. Być może przez to co ją spotkało ale jednak.
    Czekam z niecierpliwością na Stefana i na to kto jest ojcem małego.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń