„Nie ma we mnie miejsca,
gdzie by nie padało.”
~*~
Śledził każdy Wasz krok w
galerii.
Był jednak na tyle ostrożny,
że nie pozwolił Wam zwrócić na siebie uwagi.
Mistrzostwo. Sztuka
kamuflażu. Zdeterminowanie.
Bo kiedy ktoś tęskni, dla
Niego nie ma barier nie do pokonania…
Zobaczył w Tobie coś, czego
mu brakowało.
Coś, za czym tęsknił. Coś, co
stracił już nieodwracalnie. Na zawsze. Na wieczność. Twoje oczy, drobne ciało,
błyszczące błąd włosy i malinowe usta, były takie same jak kogoś innego…
Ważnego. Najważniejszego.
Jedynego. Wyjątkowego.
Szukał Ciebie, nawet o tym
nie wiedząc. Kiedy wydawało mu się, że znalazł, stałaś się jedynie kolejnym
rozczarowaniem. Zjawą we mgle. Niczym więcej niż mirażem. Zwykłym złudzeniem
optycznym.
…
-Mamo, kiedy wrócimy do
Austrii?- zapytał tego samego dnia Niclas, od razu po powrocie z przedszkola.
Spojrzałaś na Niego troskliwym,
ale i również zmartwionym wzrokiem. Byłaś pewna, że mały już oswoił się z nowym
otoczeniem, ludźmi, kolegami.
Myliłaś się.
Czyli jednak nie znałaś tak
dobrze własnego syna jak myślałaś?
Szykuj się na nadstawienie
drugiego policzka, Emm…
-Niclas, coś się stało?-
zapytałaś, marszcząc lekko brwi i patrząc takim wzrokiem jak przed momentem na
chłopca.
Czule głaskałaś Go po główce.
Próbowałaś wymusić na swojej twarzy uśmiech, lecz nie udało Ci się.
Jedynie zmartwienie i pewnego
rodzaju zawód, wymalowany był na Twojej twarzy.
-Chcę wracać do domu-
odpowiedział pewnie. Wyprostowałaś się. Nie sądziłaś, że po takim czasie będzie
aż tak trudno.- Już czas najwyższy.
-Niclas, ale to tutaj jest
nasz dom…- powiedziałaś bez przekonania, błądząc wzrokiem po podłodze.
-To w takim razie nie chcę
mieszkać w takim domu- mówił jeszcze pewniej i śmielej niż przed momentem.
-Co się stało?- zapytałaś
szybko, wyczuwając, że dziać się może coś niedobrego.
-Nic- wzruszył ramionami.- Ja
nie chcę tutaj mieszkać… Nie lubię Andreasa, tęsknie za Stefanem, ciocią Mią,
babcią i dziadkiem- wyliczał.
-Ja też tęsknie, kochanie…-
zbliżyłaś się do smutnego chłopca.
Ten widok kłuł Cię w serce. Kolejne uderzenie
w drugi policzek.
Jednak dobrze się stało, że
sama go nadstawiłaś…
Nigdy nie chciałaś widzieć
ani cienia smutku na dziecięcej twarzyczce Niclasa. Nie z Twojego powodu. Z
niczyjego powodu. Niclas, w Twoim rozumowaniu, nie mógł być nigdy smutny. Nie
zasługiwał bowiem na to… Dzieciństwo bez ojca, było wystarczającą karą za
niepopełnione czyny…- Ale obiecaj mi, że dasz temu miejscu jeszcze jedną szansę-
spojrzałaś na Niego z nadzieją.- Mnie też nie jest łatwo…- spojrzałaś z
wyrzutem na wózek.- Jednak chcę chociaż spróbować to wszystko przezwyciężyć.
Obiecasz mi, ze Ty również spróbujesz?- zapytałaś, patrząc na chłopca, który
poczuł, iż rozmawiasz z Nim tak, jak rozmawia się z dorosłym. Popatrzył na
Ciebie swymi brązowymi, okrągłymi jak węgielki, oczkami. Uśmiechnęłaś się w
duchu. Poczułaś, że pewna góra już za Wami…
Obyś tylko zbyt wcześnie nie
rozbudziła swoich nadziei.
-Dobrze- wtulił się w Ciebie
czule.
Gładziłaś delikatnie, lecz z
wyczuciem, Jego włoski. Nie miałaś pojęcia dlaczego problem, który wydawał się
być już dawno rozwiązany, odżył.
Dlaczego nie zauważyłaś
wcześniej, że problem wewnątrz Niclasa narasta?
Dlaczego nie dostrzegłaś tego
wcześniej?
-A dlaczego przestałeś lubić
Andreasa?- odważyłaś się zapytać.
Kompletnie nie rozumiałaś
skąd taka zmiana u chłopca…
Wcześniej z wielką sympatią
odnosił się do Niemca a teraz? Co się działo? Dlaczego Ty nic o tym nie
wiedziałaś?
-Pójdę odrobić zadania-
uśmiechnął się i odszedł, jakby pytania wcześniej nie było. Już miałaś zainterweniować,
kiedy w Waszym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Rozkojarzona otworzyłaś,
kiedy Twoim oczom ukazał się wysoki, niebieskooki, umięśniony mężczyzna z
włosami ciemny blond.
Zlustrowałaś Go wzrokiem od
góry do dołu.
Przeszło Cię pewne przeświadczenie,
że już gdzieś kiedyś Go widziałaś.
Dziwne Déjà vu?
Milczał. Milczałaś i Ty.
Patrzyliście na siebie nieśmiało.
Jakbyście pierwszy raz byli w
przedszkolu i nieśmiałym wzorkiem obserwowali każdego z osobna, zastanawiając
się z kim uda się nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia, czy jakiegoś rodzaju
więź.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytałaś
w końcu, wyrywając się z transu, w który przed momentem wpadłaś z nieznajomym.
Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Ciebie, po
czym obrócił się na pięcie i odszedł.
Tak po prostu. Bez słowa
wyjaśnienia. Bez czegokolwiek. Samą.
Stałaś jeszcze chwilę w
drzwiach, niedowierzając w wizytę, którą złożył Ci tajemniczy blondyn.
Nie wiedziałaś co to miało oznaczać. Kim był
ów mężczyzna. Skąd mogłaś znać? Albo czy w ogóle Go znałaś? Może to tylko
jakieś złudne wrażenie?
W końcu obudziła się w Tobie
rozsądna Emma.
Wzruszyłaś ramionami i wraz z zamknięciem
drzwi, rozdzwonił się Twój telefon.
Tak, jakby nie było Ci nigdy
dane posmakować świętego spokoju.
Nie patrząc na wyświetlacz i
nie wiedząc właściwie kto dzwoni, odebrałaś połączenie.
Zapewne gdybyś znała swego
rozmówce, nie zrobiłabyś tego…
Już chyba nigdy w życiu…
-Wreszcie odebrałaś ode mnie
telefon!- usłyszałaś męski, znajomy Twoim uszom głos. Niestety…- Wyjechałaś…
Byłem w Austrii i nikogo nie zastałem, a dowiedziałem się jedynie, że
wyjechałaś. Emm, gdzie jesteś? Dlaczego nic nie powiedziałaś o wyprowadzce?-
bombardował Cię pytaniami.- Możesz mi to jakoś wyjaśnić? Martwię się.
-A dlaczego miałbyś o wszystkim
wiedzieć?- zirytowałaś się, chociaż nie powinnaś. Doskonale wiedziałaś, że
osobie, z którą rozmawiałaś, zależało na Tobie.
Twoim szczęściu.
Bezpieczeństwu. Dobru.
A i nie tylko Twojemu… Niclas
dla Niego również nie był obojętny.
-Daj spokój ze wszystkim –
ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi, który uratował Ci skórę.
Teraz dziękowałaś swemu
wybawicielowi, kimkolwiek On był. –Muszę kończyć, ktoś przyszedł- rzuciłaś szybko,
po czym rozłączyłaś się, mogąc w końcu odetchnąć z ulgą…
Kolejne pytania. Dwuznaczne
sytuacje i słowa… Obietnice, których nie potrafiłaś wypełnić…
To z tym wiązał się Twój
rozmówca.
-Wiedz, że zawsze możesz na
mnie liczyć…- usłyszałaś na końcu, a słowa te wzbudziły w Tobie wyrzuty
sumienia. Wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że On tak bardzo się o Ciebie
troszczył. Zależało mu na Tobie. Zależało, jak mało ludziom na Twojej osobie.
I chyba właśnie to tak strasznie Ci
imponowało… Wzbudzało skrajne uczucia oraz pobudzało wszystkie zmysły…
Kolejna słabość?
Klnąc cicho pod nosem, otworzyłaś drzwi. Znowu, tego samego dnia,
stałaś oko w oko z tym samym mężczyzną co jeszcze niedawno temu.
-To znowu Pan?- wykrztusiłaś
ledwo, a Twe zdziwienie nie znało końca.
-Tak…- odezwał się męski
baryton.- Przepraszam za tamtą wizytę. Wyszło nieco…
-Dziwnie?- wtrąciłaś się.
-No tak.- kiwnął głową,
posyłając Ci uśmiech.- Możemy porozmawiać?- zapytał z nadzieją.
Zgodziłaś się. Nie mogłaś postąpić inaczej. Błysk w Jego oku
sprawił, że chciałaś Go poznać. Porozmawiać. Pobyć…
Wyzbyć się samotności, która
ciągle Ci towarzyszyła…
Byłaś niezwykle ciekawa czego
Boris, bo tak właśnie miał na imię nieznajomy, od Ciebie chce.
Jak Cię znalazł. Czego
oczekiwał. Jak zdobył się na odwagę przyjścia do Ciebie.
Widziałaś w Jego oczach coś
pięknego.
Zafascynowanie? Tęsknotę?
Pragnienie?
Nie potrafiłaś dokładnie tego
sprecyzować.
Jak się okazało później, rozmawiało Wam się
wspaniale. Rzadko kiedy przy kimś byłaś tak wyluzowana.
To aż zadziwiające.
Może to początek pięknej
przyjaźni? A może czegoś więcej?
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie telefon
Mii, która przekazać musiała Ci tragiczną wieść. Wiadomość, która przeważyła o
niektórych sprawach, zamykając pewien rozdział już na zawsze…
Sprawiająca, że pożegnałaś
się bez pożegnania z członkami Ciebie. Twojej rodziny. Najbliższych osób…
Czy możliwe jest pożegnanie bez
pożegnania? Czy te słowa mają jakikolwiek sens?
Ależ oczywiście, że tak.
Pożegnałaś się z kimś już na
zawsze, nie wypowiadając ani jednego słowa na pożegnanie…
Twoi rodzice umarli. Ale jak?
Przecież chora była tylko
Twoja matka.
Od razu nasuwa się takie
pytanie, prawda?
Owszem, Twoja matka zmarła z
powodu, od lat męczącej Ją już, choroby.
Ale ojciec? Ojciec poniósł
piękną śmierć. Śmierć z miłości. Śmierć za Twoją matkę. Jak? Kiedy dowiedział
się, że Jego żona, a Twoja matka, nie żyje, sam postanowił skończyć ze swoim
życiem.
Dlaczego?
Po prostu nie widział sensu
dalszego życia bez swojej połówki.
Bo po co było mu takie życie?
Piękne. Obydwoje zamknęli swe
zimne powieki już na zawsze w tym samym czasie. Zastanawiałaś się czy Ciebie
byłoby na coś takiego stać.
Byłoby? Nie.
Oczywiście, że nie, ale nie
potrafiłaś dopuścić do siebie takiej myśli.
Myśli, że jesteś od kogoś
gorsza… Mniej odważna i pewna.
Poprzez żałobę, odwlekł się
również na chwilę Twój ślub z Andreasem.
Jednak potrafiłaś dostrzec
szczęście w nieszczęściu…
Im bliżej było tego dnia,
kiedy Ty i Andreas mieliście powiedzieć sobie sakramentalne „Tak” na ślubnym
kobiercu, w głowie roiło Ci się coraz więcej wątpliwości.
Czy były to normalne
przedślubne wątpliwości? Nie. Na to pytanie potrafiłaś odpowiedzieć bez
najmniejszego wahania.
Dlaczego ze wszystkich sił
chciałaś przekonać siebie, że to co robisz jest słuszne? Wiem.
Bo nie mogłaś dopuścić do
swojej głowy myśli, że mogłabyś ponieść porażkę.
Ale to pragnienie wolności,
powrotu w rodzinne strony…
To stale Cię dręczyło.
Dlaczego przemawiało przez
Ciebie pragnienia odejścia?
Nikt nie wiedział, co w Twoim
sercu się kryło. Nikt… Nawet Ty.
Daleka droga przed Tobą, Emm.
Daleka droga do normalności.
Do życia bez wątpliwości,
obaw, pragnień, uczucia, że jesteś sama pośród tłumu. Było coś jeszcze co Cię
gryzło od środka…
Zbliżyłaś się do Borisa.
Można powiedzieć, że byliście przyjaciółmi.
Dobrze robiłaś?
Nie wiesz?
Okaże się w przyszłości.
Wszystko ma swoje konsekwencje.
WSZYSTKO.
Każda znajomość, chwila.
Każdy czyn…
I to, że przyjęłaś oświadczyny Andreasa.
Tak, to też miało swoje
konsekwencje. J
akie? Ślub.
Ślub, który był już niebawem.
Pfff… „Niebawem”. Już jutro.
Kilka godzin dzieliło Cię od zmiany Twojego
życia. Czy na dobre?
Coś podpowiadało Ci, że nie,
ale Ty byłaś zdania, że „Kto nie dotrze do fal, nie popłynie na ich grzbiecie”.
Nie ulegniesz. Nie ulegniesz,
swojej podświadomości, uczuciom, udrękom, sumieniu… Nie. Nie mogłaś się poddać.
Ale żeby wszystkie było takie łatwe, jak się mówi… Niclas, nie pomagał… Ciągle
dostarczał jakiś kłopotów w szkole.
Nie miałaś pojęcia czym to było spowodowane.
Nigdy czegoś takiego nie
robił…
Teraz Niclas był innym dzieckiem.
Dlaczego tak się zmienił?
Zmiana otoczenia? Co się stało? Co się działo z Twoim dzieckiem, Emma? A może
to skutki wychowywania bez ojca?
Tak bardzo chciałaś
przeprosić małego… Przeprosić za to, że nie potrafisz być dobrą matką…
A przecież nieba chciałabyś
mu przychylić. Pragnęłaś zapewnić mu wszystko w życiu co tylko najlepsze.
A jednak Twoje wysiłki zdały
się na nic… Na nic…
Kto zadał jeszcze ostateczny cios, który kopał
leżącego?
Twoje rodzone rodzeństwo.
Lara i Jonas.
To oni „łaskawie”
poinformowali Cię w przeddzień ślubu, że jednak nie przyjadą na Twój ślub.
Zabolało… Zabolało, ale dlaczego? Przecież i
tak nie utrzymywałaś z Nimi bliskich kontaktów. Po przeprowadzce, Wasze drogi
się rozeszły.
Jedynie Mia pozostała Ci
bliska. Była Twoją przyjaciółką. Jedną jakąkolwiek miałaś. Chyba, że wliczyć do
„przyjaciółek” Anke, która wiecznie Ci dopiekała.
Dopiekała w taki sposób, że niektóre
złośliwości zostały w Tobie do tego czasu.
I one już nigdy nie znikną…
To jak blizny.
Z jednej strony to dobrze. Dobrze, bo blizna
zawsze przypomni o tym, na czymś się sparzyliśmy i odciąga Nas od popełnienia
takiego błędu w przyszłości.
A może to właśnie ta blizna piekła Cię na samą
myśl zamążpójścia?
Usprawiedliwień można szukać
wiele…
Nie jesteś gotowa na ślub.
Nie jesteś pewna swoich uczuć. Nie kochasz Andreasa…. Czy któreś jest
prawdziwe?
Jeśli tak, dlaczego tak rani?
Dałaś wciągnąć się w wir przedślubnego
zawirowania. To pochłonęło Cię całą. Przynajmniej w ten sposób nie myślałaś…
Gorzej było już kiedy do tego
ciała przylegała biała suknia.
Włosy spięte były w kok.
Lekki makijaż na twarzy.
Nie pasowała tutaj jedynie
jedna rzecz.
Wózek.
Na wspomnienie wydarzeń z
nich związanych, zadrżałaś.
To było już za Tobą, ale bolało… Ciągle o
sobie przypominało. Przyprawiało o dreszcze i srebrne łzy w oczach.
Wglądałaś jak księżniczka.
Księżniczka na wózku…
A może tylko dlatego chciałaś wyjść za
Andreasa, bo wiedziałaś, że w przyszłości nikt nigdy nie zechce partnerki na
wózku inwalidzkim, a bałaś się samotności?
To również zastanawiające…
Przeglądałaś się w lustrze.
Odgarnęłaś kosmyk włosów ze swej twarzy.
Teraz Twe życie zaczyna się
od nowa. To początek. To Twój pierwszy dzień.
To Ty… Nowa Ty…
Wraz ze ślubem, zmieni się
przecież wszystko. Włącznie z Tobą. Co Cię czekało?
Nikt tego nie wie. Ale to nowe życie, musiałaś
zacząć inaczej niż tamto, które zostawiłaś za sobą.
Zaufałaś światu. Uśmiechnęłaś
się blado.
To nazywa się robienie dobrej
miny do złej gry, Emm…
Ale dlaczego nie spróbować
zacząć od początku tego wątku? To świat nowy. Początek. Trzeba żyć. Żyć
wspaniałym życiem, mając przy sobie oparcie w postaci Andreasa.
Usłyszałaś dźwięk
powiadomienia, który alarmował, że dostałaś nową wiadomość.
„Wiesz,
że nie musisz tego robić?
Jeśli
boisz się, obiecuję, że zajmę się Tobą.
Tobą
i Niclasem. Obiecuję.
Tylko
błagam…
Nie
rób niczego wbrew sobie.
Moje
uczucia się nie zmieniły. Pamiętaj o tym.
M.”
Ponownie w Twojej głowie
zawrzało. Ukryłaś twarz w dłoniach, wycierając szybko łzy, które mimowolnie
spływały po Twoich policzkach…
Dlaczego On zawsze musiał
namieszać Ci w głowie?
~*~
Jak obiecałam,
tak jestem wraz z nowym rozdziałem.
Teraz słówko do
Anonimowej czytelniczki, która zostawiła komentarz pod poprzednim postem-
Kochana, nawet nie masz pojęcia jaki uśmiech na twarzy wywołał Twój komentarz.
Walka z
własnymi myślami… Tak! Dokładnie to chciałam pokazać w tym rozdziale. Nawet nie
masz pojęcia jakie to miłe, jak ktoś bez słów zauważył to, co starałam się
zawrzeć w poprzednim rozdziale.
Także ten
dzisiejszy- specjalnie dla Ciebie! :D
Dziękuję Wam,
moje drogie, za komentarze. Jesteście cudowne. <3
I uwaga! Będę
to powtarzać do oporu!
Do piątku. ^^
Boże, a ja tam się ciesze że on namieszał, ciesze się. Skoro Nicolas nie lubi Andreasa to po co mają być rodziną, ba skoro Emma go nie kocha to dlaczego mają być rodziną. Oby nie doszło do ślubu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje
Weroooo....
I teraz Ona jest już przed ołtarzem i nagle do kościoła wpada Stefan i krzyczy Nie!
OdpowiedzUsuńCałuje Ją i żyją długo i szczęśliwie Amen.
Tak mi się wymarzyło i błagam Cię niech Ona się opamięta.
Buziaki :*
W głębi duszy liczę na to, że nie dojdzie do tego ślubu, że będzie ze Stefanem. Niclas jest nieszczęśliwy, ona niczego nie jest pewna... Z całym szacunkiem do Andreasa, ale to nie ma prawa się udać.
OdpowiedzUsuńJestem cholernie ciekawa, jak to dalej rozegrasz :)
Pozdrawiam :*
Tak marzy mi się by godzine przed ślubem Stefan przyjechał i uciekł z nią i małym do Austrii. Tak wwiem że jestem okropna i Andreas bedzie cierpiał, a to ona będzie cierpieć jeśli do tego ślubu dojdzie. Ciesze sie że Niicolas jej powiedzial jak się czuje , może to da jej do myślenia. I te M. ? Co to za M ?
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana i pisz szybciutko kolejny ♡ ♥
Popieram czytelniczki powyżej ;)
OdpowiedzUsuńJa również mam cichutką, ale ogromną nadzieję, że Stefan nie dopuści do tego ślubu.
Zawsze gdy czytam to opowiadanie rozpływam się pod wpływem twojego pisania ;)
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Jak zaczynam czytać twoje rozdziały to wpadam w jakiś trans. Życie dookoła nie istnieje, tylko twój blog. Niech ona powie nie. Widać że " dusi " się w tym związku i nie będzie szczęśliwa. I ja mam taką nadzieję że Stefan nie dopuści do ich ślubu. O co chodzi z tym M? Czyżby Mia ? Czekam na kolejny, cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta ;*****
Coś mi się zdaje, że z tego ślubu nic nie będzie ;) Lubię Wanka, ale jak Emma nie jest z nim szczęśliwa to niech ją Stefan porwie z pod ołtarza :P Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńZnasz moje zdanie na temat osobnika imieniem Andreas w tym opowiadaniu , a jeżeli on zrobił coś małemu to urwę mu *** przy samej ..
OdpowiedzUsuńWybacz za te niekulturalne słownictwo , ale coś musi w tym być , że on tak nagle przestał lubić bruneta , nie?
Albo Wank mu coś zrobił , albo lepszy bajer ... Niklas widział coś co nie powinien robić Andi?
Coś mi się tak wydaje.
A Ty Emm , ogarnij się , bo szczęście czeka na Ciebie nie w tym kraju :D
Czekam na kolejny fantastyczny!
Ann.
jejku, ale mi miło się zrobiło:) nie ukrywam, że ostatnio często czytam różne blogi (szczególnie w czasie gdy powinnam się uczyć;), ale bardzo rzadko komentuję. Tutaj zrobiłam wyjątek, nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że dawno nie czytałam tak profesjonalnego opowiadania. I tak nietuzinkowego, w sensie pomysłu, narracji i tego, że nie jest to przepełniona dobrą miłością opowieść.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam umilić Ci dzień :) i oczywiście czekam na kolejny rozdział;)
Caro