środa, 18 czerwca 2014

12.-„ Ważnego. Najważniejszego. Jedynego. Wyjątkowego.”



Nie ma we mnie miej­sca,
 gdzie by nie padało.


~*~

Śledził każdy Wasz krok w galerii.
Był jednak na tyle ostrożny, że nie pozwolił Wam zwrócić na siebie uwagi.
Mistrzostwo. Sztuka kamuflażu. Zdeterminowanie.
Bo kiedy ktoś tęskni, dla Niego nie ma barier nie do pokonania…
Zobaczył w Tobie coś, czego mu brakowało.
Coś, za czym tęsknił. Coś, co stracił już nieodwracalnie. Na zawsze. Na wieczność. Twoje oczy, drobne ciało, błyszczące błąd włosy i malinowe usta, były takie same jak kogoś innego…
Ważnego. Najważniejszego. Jedynego. Wyjątkowego.
Szukał Ciebie, nawet o tym nie wiedząc. Kiedy wydawało mu się, że znalazł, stałaś się jedynie kolejnym rozczarowaniem. Zjawą we mgle. Niczym więcej niż mirażem. Zwykłym złudzeniem optycznym.
-Mamo, kiedy wrócimy do Austrii?- zapytał tego samego dnia Niclas, od razu po powrocie z przedszkola.
Spojrzałaś na Niego troskliwym, ale i również zmartwionym wzrokiem. Byłaś pewna, że mały już oswoił się z nowym otoczeniem, ludźmi, kolegami.
 Myliłaś się.
Czyli jednak nie znałaś tak dobrze własnego syna jak myślałaś?
Szykuj się na nadstawienie drugiego policzka, Emm…
-Niclas, coś się stało?- zapytałaś, marszcząc lekko brwi i patrząc takim wzrokiem jak przed momentem na chłopca.
Czule głaskałaś Go po główce. Próbowałaś wymusić na swojej twarzy uśmiech, lecz nie udało Ci się.
Jedynie zmartwienie i pewnego rodzaju zawód, wymalowany był na Twojej twarzy.
-Chcę wracać do domu- odpowiedział pewnie. Wyprostowałaś się. Nie sądziłaś, że po takim czasie będzie aż tak trudno.- Już czas najwyższy.
-Niclas, ale to tutaj jest nasz dom…- powiedziałaś bez przekonania, błądząc wzrokiem po podłodze.
-To w takim razie nie chcę mieszkać w takim domu- mówił jeszcze pewniej i śmielej niż przed momentem.
-Co się stało?- zapytałaś szybko, wyczuwając, że dziać się może coś niedobrego.
-Nic- wzruszył ramionami.- Ja nie chcę tutaj mieszkać… Nie lubię Andreasa, tęsknie za Stefanem, ciocią Mią, babcią i dziadkiem- wyliczał.
-Ja też tęsknie, kochanie…- zbliżyłaś się do smutnego chłopca.
 Ten widok kłuł Cię w serce. Kolejne uderzenie w drugi policzek.
Jednak dobrze się stało, że sama go nadstawiłaś…
Nigdy nie chciałaś widzieć ani cienia smutku na dziecięcej twarzyczce Niclasa. Nie z Twojego powodu. Z niczyjego powodu. Niclas, w Twoim rozumowaniu, nie mógł być nigdy smutny. Nie zasługiwał bowiem na to… Dzieciństwo bez ojca, było wystarczającą karą za niepopełnione czyny…- Ale obiecaj mi, że dasz temu miejscu jeszcze jedną szansę- spojrzałaś na Niego z nadzieją.- Mnie też nie jest łatwo…- spojrzałaś z wyrzutem na wózek.- Jednak chcę chociaż spróbować to wszystko przezwyciężyć. Obiecasz mi, ze Ty również spróbujesz?- zapytałaś, patrząc na chłopca, który poczuł, iż rozmawiasz z Nim tak, jak rozmawia się z dorosłym. Popatrzył na Ciebie swymi brązowymi, okrągłymi jak węgielki, oczkami. Uśmiechnęłaś się w duchu. Poczułaś, że pewna góra już za Wami…
Obyś tylko zbyt wcześnie nie rozbudziła swoich nadziei.
-Dobrze- wtulił się w Ciebie czule.
Gładziłaś delikatnie, lecz z wyczuciem, Jego włoski. Nie miałaś pojęcia dlaczego problem, który wydawał się być już dawno rozwiązany, odżył.
Dlaczego nie zauważyłaś wcześniej, że problem wewnątrz Niclasa narasta?
Dlaczego nie dostrzegłaś tego wcześniej?
-A dlaczego przestałeś lubić Andreasa?- odważyłaś się zapytać.
Kompletnie nie rozumiałaś skąd taka zmiana u chłopca…
Wcześniej z wielką sympatią odnosił się do Niemca a teraz? Co się działo? Dlaczego Ty nic o tym nie wiedziałaś?
-Pójdę odrobić zadania- uśmiechnął się i odszedł, jakby pytania wcześniej nie było. Już miałaś zainterweniować, kiedy w Waszym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. 
Rozkojarzona otworzyłaś, kiedy Twoim oczom ukazał się wysoki, niebieskooki, umięśniony mężczyzna z włosami ciemny blond.
Zlustrowałaś Go wzrokiem od góry do dołu.
Przeszło Cię pewne przeświadczenie, że już gdzieś kiedyś Go widziałaś.
Dziwne Déjà vu?
Milczał. Milczałaś i Ty. Patrzyliście na siebie nieśmiało.
Jakbyście pierwszy raz byli w przedszkolu i nieśmiałym wzorkiem obserwowali każdego z osobna, zastanawiając się z kim uda się nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia, czy jakiegoś rodzaju więź.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytałaś w końcu, wyrywając się z transu, w który przed momentem wpadłaś z nieznajomym.
 Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Ciebie, po czym obrócił się na pięcie i odszedł.
Tak po prostu. Bez słowa wyjaśnienia. Bez czegokolwiek. Samą.
Stałaś jeszcze chwilę w drzwiach, niedowierzając w wizytę, którą złożył Ci tajemniczy blondyn.
 Nie wiedziałaś co to miało oznaczać. Kim był ów mężczyzna. Skąd mogłaś znać? Albo czy w ogóle Go znałaś? Może to tylko jakieś złudne wrażenie?
W końcu obudziła się w Tobie rozsądna Emma.
 Wzruszyłaś ramionami i wraz z zamknięciem drzwi, rozdzwonił się Twój telefon.
Tak, jakby nie było Ci nigdy dane posmakować świętego spokoju.
Nie patrząc na wyświetlacz i nie wiedząc właściwie kto dzwoni, odebrałaś połączenie.
Zapewne gdybyś znała swego rozmówce, nie zrobiłabyś tego…
Już chyba nigdy w życiu…
-Wreszcie odebrałaś ode mnie telefon!- usłyszałaś męski, znajomy Twoim uszom głos. Niestety…- Wyjechałaś… Byłem w Austrii i nikogo nie zastałem, a dowiedziałem się jedynie, że wyjechałaś. Emm, gdzie jesteś? Dlaczego nic nie powiedziałaś o wyprowadzce?- bombardował Cię pytaniami.- Możesz mi to jakoś wyjaśnić? Martwię się.
-A dlaczego miałbyś o wszystkim wiedzieć?- zirytowałaś się, chociaż nie powinnaś. Doskonale wiedziałaś, że osobie, z którą rozmawiałaś, zależało na Tobie.
Twoim szczęściu. Bezpieczeństwu. Dobru.
A i nie tylko Twojemu… Niclas dla Niego również nie był obojętny.
-Daj spokój ze wszystkim – ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi, który uratował Ci skórę.
Teraz dziękowałaś swemu wybawicielowi, kimkolwiek On był. –Muszę kończyć, ktoś przyszedł- rzuciłaś szybko, po czym rozłączyłaś się, mogąc w końcu odetchnąć z ulgą…
Kolejne pytania. Dwuznaczne sytuacje i słowa… Obietnice, których nie potrafiłaś wypełnić…
To z tym wiązał się Twój rozmówca.
-Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć…- usłyszałaś na końcu, a słowa te wzbudziły w Tobie wyrzuty sumienia. Wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że On tak bardzo się o Ciebie troszczył. Zależało mu na Tobie. Zależało, jak mało ludziom na Twojej osobie.
 I chyba właśnie to tak strasznie Ci imponowało… Wzbudzało skrajne uczucia oraz pobudzało wszystkie zmysły…
Kolejna słabość?
 Klnąc cicho pod nosem,  otworzyłaś drzwi. Znowu, tego samego dnia, stałaś oko w oko z tym samym mężczyzną co jeszcze niedawno temu.
-To znowu Pan?- wykrztusiłaś ledwo, a Twe zdziwienie nie znało końca.
-Tak…- odezwał się męski baryton.- Przepraszam za tamtą wizytę. Wyszło nieco…
-Dziwnie?- wtrąciłaś się.
-No tak.- kiwnął głową, posyłając Ci uśmiech.- Możemy porozmawiać?- zapytał z nadzieją.
Zgodziłaś się.  Nie mogłaś postąpić inaczej. Błysk w Jego oku sprawił, że chciałaś Go poznać. Porozmawiać. Pobyć…
Wyzbyć się samotności, która ciągle Ci towarzyszyła…
Byłaś niezwykle ciekawa czego Boris, bo tak właśnie miał na imię nieznajomy, od Ciebie chce.
Jak Cię znalazł. Czego oczekiwał. Jak zdobył się na odwagę przyjścia do Ciebie.
Widziałaś w Jego oczach coś pięknego.
Zafascynowanie? Tęsknotę? Pragnienie?
Nie potrafiłaś dokładnie tego sprecyzować.
 Jak się okazało później, rozmawiało Wam się wspaniale. Rzadko kiedy przy kimś byłaś tak wyluzowana.
 To aż zadziwiające.
Może to początek pięknej przyjaźni? A może czegoś więcej?
 Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie telefon Mii, która przekazać musiała Ci tragiczną wieść. Wiadomość, która przeważyła o niektórych sprawach, zamykając pewien rozdział już na zawsze…
Sprawiająca, że pożegnałaś się bez pożegnania z członkami Ciebie. Twojej rodziny. Najbliższych osób…
Czy możliwe jest pożegnanie bez pożegnania? Czy te słowa mają jakikolwiek sens?
Ależ oczywiście, że tak.
Pożegnałaś się z kimś już na zawsze, nie wypowiadając ani jednego słowa na pożegnanie…
Twoi rodzice umarli. Ale jak?
Przecież chora była tylko Twoja matka.
Od razu nasuwa się takie pytanie, prawda?
Owszem, Twoja matka zmarła z powodu, od lat męczącej Ją już, choroby.
Ale ojciec? Ojciec poniósł piękną śmierć. Śmierć z miłości. Śmierć za Twoją matkę. Jak? Kiedy dowiedział się, że Jego żona, a Twoja matka, nie żyje, sam postanowił skończyć ze swoim życiem.
 Dlaczego?
Po prostu nie widział sensu dalszego życia bez swojej połówki.
Bo po co było mu takie życie?
Piękne. Obydwoje zamknęli swe zimne powieki już na zawsze w tym samym czasie. Zastanawiałaś się czy Ciebie byłoby na coś takiego stać.
 Byłoby? Nie.
Oczywiście, że nie, ale nie potrafiłaś dopuścić do siebie takiej myśli.
Myśli, że jesteś od kogoś gorsza… Mniej odważna i pewna.
Poprzez żałobę, odwlekł się również na chwilę Twój ślub z Andreasem.
Jednak potrafiłaś dostrzec szczęście w nieszczęściu…
Im bliżej było tego dnia, kiedy Ty i Andreas mieliście powiedzieć sobie sakramentalne „Tak” na ślubnym kobiercu, w głowie roiło Ci się coraz więcej wątpliwości.

Czy były to normalne przedślubne wątpliwości? Nie. Na to pytanie potrafiłaś odpowiedzieć bez najmniejszego wahania.
Dlaczego ze wszystkich sił chciałaś przekonać siebie, że to co robisz jest słuszne? Wiem.
Bo nie mogłaś dopuścić do swojej głowy myśli, że mogłabyś ponieść porażkę.
Ale to pragnienie wolności, powrotu w rodzinne strony…
To stale Cię dręczyło.
Dlaczego przemawiało przez Ciebie pragnienia odejścia?
Nikt nie wiedział, co w Twoim sercu się kryło. Nikt… Nawet Ty.
Daleka droga przed Tobą, Emm.
 Daleka droga do normalności.
Do życia bez wątpliwości, obaw, pragnień, uczucia, że jesteś sama pośród tłumu. Było coś jeszcze co Cię gryzło od środka…
 Zbliżyłaś się do Borisa.
 Można powiedzieć, że byliście przyjaciółmi.
Dobrze robiłaś?
 Nie wiesz?
Okaże się w przyszłości. Wszystko ma swoje konsekwencje.
 WSZYSTKO.
Każda znajomość, chwila. Każdy czyn…
 I to, że przyjęłaś oświadczyny Andreasa.
Tak, to też miało swoje konsekwencje. J
akie? Ślub.
Ślub, który był już niebawem.
 Pfff… „Niebawem”. Już jutro.
 Kilka godzin dzieliło Cię od zmiany Twojego życia. Czy na dobre?
Coś podpowiadało Ci, że nie, ale Ty byłaś zdania, że „Kto nie dotrze do fal, nie popłynie na ich grzbiecie”.
Nie ulegniesz. Nie ulegniesz, swojej podświadomości, uczuciom, udrękom, sumieniu… Nie. Nie mogłaś się poddać. Ale żeby wszystkie było takie łatwe, jak się mówi… Niclas, nie pomagał… Ciągle dostarczał jakiś kłopotów w szkole.
 Nie miałaś pojęcia czym to było spowodowane.
Nigdy czegoś takiego nie robił…
 Teraz Niclas był innym dzieckiem.
Dlaczego tak się zmienił? Zmiana otoczenia? Co się stało? Co się działo z Twoim dzieckiem, Emma? A może to skutki wychowywania bez ojca?
Tak bardzo chciałaś przeprosić małego… Przeprosić za to, że nie potrafisz być dobrą matką…
A przecież nieba chciałabyś mu przychylić. Pragnęłaś zapewnić mu wszystko w życiu co tylko najlepsze.
A jednak Twoje wysiłki zdały się na nic… Na nic…
 Kto zadał jeszcze ostateczny cios, który kopał leżącego?
Twoje rodzone rodzeństwo. Lara i Jonas.
To oni „łaskawie” poinformowali Cię w przeddzień ślubu, że jednak nie przyjadą na Twój ślub.
 Zabolało… Zabolało, ale dlaczego? Przecież i tak nie utrzymywałaś z Nimi bliskich kontaktów. Po przeprowadzce, Wasze drogi się rozeszły.
Jedynie Mia pozostała Ci bliska. Była Twoją przyjaciółką. Jedną jakąkolwiek miałaś. Chyba, że wliczyć do „przyjaciółek” Anke, która wiecznie Ci dopiekała.
 Dopiekała w taki sposób, że niektóre złośliwości zostały w Tobie do tego czasu.
I one już nigdy nie znikną… To jak blizny.
 Z jednej strony to dobrze. Dobrze, bo blizna zawsze przypomni o tym, na czymś się sparzyliśmy i odciąga Nas od popełnienia takiego błędu w przyszłości.
 A może to właśnie ta blizna piekła Cię na samą myśl zamążpójścia?
Usprawiedliwień można szukać wiele…
Nie jesteś gotowa na ślub. Nie jesteś pewna swoich uczuć. Nie kochasz Andreasa…. Czy któreś jest prawdziwe?
Jeśli tak, dlaczego tak rani?
 Dałaś wciągnąć się w wir przedślubnego zawirowania. To pochłonęło Cię całą. Przynajmniej w ten sposób nie myślałaś…
Gorzej było już kiedy do tego ciała przylegała biała suknia.
Włosy spięte były w kok.
 Lekki makijaż na twarzy.
Nie pasowała tutaj jedynie jedna rzecz.
Wózek.
Na wspomnienie wydarzeń z nich związanych, zadrżałaś.
 To było już za Tobą, ale bolało… Ciągle o sobie przypominało. Przyprawiało o dreszcze i srebrne łzy w oczach.
Wglądałaś jak księżniczka. Księżniczka na wózku…
 A może tylko dlatego chciałaś wyjść za Andreasa, bo wiedziałaś, że w przyszłości nikt nigdy nie zechce partnerki na wózku inwalidzkim, a bałaś się samotności?
To również zastanawiające…
Przeglądałaś się w lustrze. Odgarnęłaś kosmyk włosów ze swej twarzy.
Teraz Twe życie zaczyna się od nowa. To początek. To Twój pierwszy dzień.
 To Ty… Nowa Ty…
Wraz ze ślubem, zmieni się przecież wszystko. Włącznie z Tobą. Co Cię czekało?
 Nikt tego nie wie. Ale to nowe życie, musiałaś zacząć inaczej niż tamto, które zostawiłaś za sobą.
Zaufałaś światu. Uśmiechnęłaś się blado.
To nazywa się robienie dobrej miny do złej gry, Emm…
Ale dlaczego nie spróbować zacząć od początku tego wątku? To świat nowy. Początek. Trzeba żyć. Żyć wspaniałym życiem, mając przy sobie oparcie w postaci Andreasa.
Usłyszałaś dźwięk powiadomienia, który alarmował, że dostałaś nową wiadomość.

„Wiesz, że nie musisz tego robić?
Jeśli boisz się, obiecuję, że zajmę się Tobą.
Tobą i Niclasem. Obiecuję.
Tylko błagam…
Nie rób niczego wbrew sobie.
Moje uczucia się nie zmieniły. Pamiętaj o tym.
                                                               M.”

Ponownie w Twojej głowie zawrzało. Ukryłaś twarz w dłoniach, wycierając szybko łzy, które mimowolnie spływały po Twoich policzkach…
Dlaczego On zawsze musiał namieszać Ci w głowie?

~*~

Jak obiecałam, tak jestem wraz z nowym rozdziałem.
Teraz słówko do Anonimowej czytelniczki, która zostawiła komentarz pod poprzednim postem- Kochana, nawet nie masz pojęcia jaki uśmiech na twarzy wywołał Twój komentarz.
Walka z własnymi myślami… Tak! Dokładnie to chciałam pokazać w tym rozdziale. Nawet nie masz pojęcia jakie to miłe, jak ktoś bez słów zauważył to, co starałam się zawrzeć w poprzednim rozdziale.
Także ten dzisiejszy- specjalnie dla Ciebie! :D
Dziękuję Wam, moje drogie, za komentarze. Jesteście cudowne. <3
I uwaga! Będę to powtarzać do oporu!
Do piątku. ^^

9 komentarzy:

  1. Boże, a ja tam się ciesze że on namieszał, ciesze się. Skoro Nicolas nie lubi Andreasa to po co mają być rodziną, ba skoro Emma go nie kocha to dlaczego mają być rodziną. Oby nie doszło do ślubu.
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. I teraz Ona jest już przed ołtarzem i nagle do kościoła wpada Stefan i krzyczy Nie!
    Całuje Ją i żyją długo i szczęśliwie Amen.
    Tak mi się wymarzyło i błagam Cię niech Ona się opamięta.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W głębi duszy liczę na to, że nie dojdzie do tego ślubu, że będzie ze Stefanem. Niclas jest nieszczęśliwy, ona niczego nie jest pewna... Z całym szacunkiem do Andreasa, ale to nie ma prawa się udać.
    Jestem cholernie ciekawa, jak to dalej rozegrasz :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak marzy mi się by godzine przed ślubem Stefan przyjechał i uciekł z nią i małym do Austrii. Tak wwiem że jestem okropna i Andreas bedzie cierpiał, a to ona będzie cierpieć jeśli do tego ślubu dojdzie. Ciesze sie że Niicolas jej powiedzial jak się czuje , może to da jej do myślenia. I te M. ? Co to za M ?
    Buziaki kochana i pisz szybciutko kolejny ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram czytelniczki powyżej ;)
    Ja również mam cichutką, ale ogromną nadzieję, że Stefan nie dopuści do tego ślubu.
    Zawsze gdy czytam to opowiadanie rozpływam się pod wpływem twojego pisania ;)
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zaczynam czytać twoje rozdziały to wpadam w jakiś trans. Życie dookoła nie istnieje, tylko twój blog. Niech ona powie nie. Widać że " dusi " się w tym związku i nie będzie szczęśliwa. I ja mam taką nadzieję że Stefan nie dopuści do ich ślubu. O co chodzi z tym M? Czyżby Mia ? Czekam na kolejny, cudowny rozdział <3

    Pozdrawiam, Marta ;*****

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś mi się zdaje, że z tego ślubu nic nie będzie ;) Lubię Wanka, ale jak Emma nie jest z nim szczęśliwa to niech ją Stefan porwie z pod ołtarza :P Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Znasz moje zdanie na temat osobnika imieniem Andreas w tym opowiadaniu , a jeżeli on zrobił coś małemu to urwę mu *** przy samej ..
    Wybacz za te niekulturalne słownictwo , ale coś musi w tym być , że on tak nagle przestał lubić bruneta , nie?
    Albo Wank mu coś zrobił , albo lepszy bajer ... Niklas widział coś co nie powinien robić Andi?
    Coś mi się tak wydaje.
    A Ty Emm , ogarnij się , bo szczęście czeka na Ciebie nie w tym kraju :D
    Czekam na kolejny fantastyczny!
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku, ale mi miło się zrobiło:) nie ukrywam, że ostatnio często czytam różne blogi (szczególnie w czasie gdy powinnam się uczyć;), ale bardzo rzadko komentuję. Tutaj zrobiłam wyjątek, nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że dawno nie czytałam tak profesjonalnego opowiadania. I tak nietuzinkowego, w sensie pomysłu, narracji i tego, że nie jest to przepełniona dobrą miłością opowieść.
    Cieszę się, że mogłam umilić Ci dzień :) i oczywiście czekam na kolejny rozdział;)
    Caro

    OdpowiedzUsuń