sobota, 14 czerwca 2014

11.- „Emma, kochasz go?”



„Nie myl przeznaczenia
z przypadkiem…”


~*~

Stałaś się roślinką.
Nie mogłaś nigdzie sama wyjść, sama się ruszyć z miejsca.
Do tego potrzebowałaś wózka inwalidzkiego.
Teraz to on stał Ci się niezbędny do życia. Bez niego, nie byłoby Ciebie.
Zależna od rzeczy martwej. Pozbawiona chęci do życia. Skrywająca w sobie marzenia. Zła na świat. Zadająca sobie pytanie: ‘dlaczego ja?’.
Wróciłaś do domu niecałe dwa tygodnie po wypadku. Jedynym plusem tego wszystkiego był fakt, że małemu nic się poważniejszego nie stało. Gdybyś przyczyniła się do jakiejkolwiek krzywdy Niclasa, nigdy nie wybaczyłabyś sobie tego. Codziennie spoglądałabyś małemu w brązowe oczka, przepraszając Go za wszystko.
Ale po co o tym w ogóle myślałaś? Nic takiego się nie stało. Jednakże było tak blisko… Za blisko granicy…
A Twoja codzienność?
 Płakałaś.
Całymi dniami potrafiłaś płakać.
Nie umiałaś pogodzić się z losem, który Cię spotkał. Czułaś jakby to był obcy świat. Inne życie. Jeszcze gorsze niż poprzednie. Teraz żaden ból nie odejdzie sam. Tego bólu nie potrafił wyleczyć nawet czas…
 Przyznałaś przed sobą, że wolałabyś śmierć, niż takie życie na wózku, które Cię czekało. Nie potrafiłaś uwierzyć w lepszy czas… Bo takiego nie było.
 Andreas dzielnie Ci pomagał, ale Ty nie potrafiłaś przyjąć Jego pomocy. Odtrącałaś Go, zamykałaś się w pokoju i nikogo, oprócz Niclasa, nie dopuszczałaś do siebie. Wewnętrzna blokada ustanowiona parę lat temu jednak nadal działała…
Byłaś przekonana, że Twoje życie się skończyło. Że musisz powiedzieć wszystkiemu „Do widzenia”. Wszystko teraz stało się takie trudne. Każda najprostsza na pozór czynność.
Bałaś się każdego następnego dnia. A wiesz co było najgorsze?
Że żadnym nowym dniu nie mogłaś pokładać nowych nadziei…
-Andreas…- zaczęłaś. Byłaś pewna, że po tym wypadku Wasz związek już nie ma sensu. Że nie chcesz być dla Niemca ciężarem. Że on Cię już nie chce, a tylko boi się do tego przyznać… Postanowiłaś ułatwić mu całą sprawę. Nie zadawać ciosu. Aby cierpiał jak najmniej… Mniej niż Ty. Chociaż On. Szkoda, że to tylko głupie usprawiedliwienia…- To nie ma sensu.
-Co nie ma sensu?- spojrzał na Ciebie troskliwym wzrokiem.
-Nasz związek, ślub, zaręczyny… Wszystko. Ja teraz nie jestem tą samą osobą…- zdołałaś wydukać.
-Jak to nie?- przykucnął obok Ciebie i Twojego nowego towarzysza życiowego, czyli wózka. Chwycił delikatnie Twoją dłoń.- Nadal jesteś tą samą Emmą. Moją Emmą, którą kocham- rzekł cichutko.
-Nie- odwróciłaś wzrok od twarzy chłopaka.- Nie chcę, żebyś był ze mną z poczucia obowiązku. Co miałbyś teraz innego powiedzieć? ‘Emma, jesteś inwalidą, nie chcę już z Tobą być?’- spojrzałaś na Niego, lekko rozdrażniona Jego próbami ratowania Waszego związku oraz ze łzami w oczach, które w ostatnim czasie nigdy Cię nie opuszczały. Prawda niestety tak wyglądała.- Sam słyszysz jak to brzmi. Znam Cię i wiem, że w życiu byś takiego czegoś nie powiedział… Andreas, ja chcę tylko ułatwić Ci życie. Po co pakować się w małżeństwo czy związek, które i tak nie ma sensu?
-Jak to nie ma sensu?!- naskoczył na Ciebie.- Ja Cię kocham! Nie obchodzi mnie czy jesteś na wózku, czy też nie! Ja kocham Cię tak samo, jak nie jeszcze bardziej!- schował twarz, wtulając się w Twoje nogi.- Rozumiem, że możesz nie czuć się sobą, lecz to co się stało nie skreśla naszego związku- wyszeptał, lekko łamiącym się głosem.
-Andreas, spójrz mi w oczy…- poprosiłaś. Zauważyłaś w oczach chłopaka ślady łez. Ujęłaś delikatnie jego twarz. Z wyczuciem, delikatnością, wrażliwością. Jakbyś była całkowitym przeciwieństwem siebie.- To koniec…- wyszeptałaś.- Koniec wszystkiego, włącznie z moim życiem i naszym związkiem. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym nie żyć… Chciałabym wziąć garść tabletek nasennych i zasnąć już na zawsze, ale…- zrobiłaś krótką pauzę.- Ale nie mogę… Nie mogę dopuścić, aby Niclas został sam…
-Emmo, wyjdziesz za mnie?- przyklęknął.
-Co Ty robisz?- zapytałaś.- Już to kiedyś robiłeś… Andreas, naprawdę to…
-Chcę Ci udowodnić, że naprawdę Cię kocham- przerwał Ci. W jego oczach widziałaś rozpacz, obsesję, rozżalenie…  Wszystkie skrajne uczucia, które po części i Ciebie zraniły. Czemu? Bo wiedziałaś, że nie będzie łatwo.- Już naprawdę nie wiem, jak mam Ci to pokazać… Nie mam pojęcia jak okazać Ci moją miłość do Ciebie… Nie wiem…- nieskładnie zbierał zdania.
-Andreas, nie… Proszę Cię, wyjdź- poprosiłaś, próbując powstrzymać napływ łez.
-Nie wyjdę- powiedział twardo.- To nie może się tak skończyć- ciągnął pewnie.
-Ale skończy…- Twój głos łamał się co chwilę.- Andreas, wyjdź proszę- poprosiłaś po raz kolejny, lecz widząc, że chłopak nie ma najmniejszego zamiaru spełnić Twojej prośby, odezwałaś, a właściwie krzyknęłaś piskliwie:-  Wyjdź! Wyjdź, bo ja przecież nie dam rady!- ponownie zatopiłaś się we własnych łzach.
Tym razem Andreas spełnił Twoje żądanie i wyszedł, wraz z zakłopotaniem i rozpaczą wypisaną na twarzy.
Zostałaś znowu sama w pustym domu. Tylko na górze, gdzieś w swoim pokoiku, bawił się Niclas.
Byłaś pewna, że podjęłaś słuszną decyzję. Że postąpiłaś słusznie. Chociaż raz. Ten jeden, jedyny raz…
Trzymałaś się zdania, że jeśli Andreas trochę teraz pocierpi, chociaż później odnajdzie szczęście, którego z Tobą mieć nie może.
Nie chciałaś zatruwać mu życia.
Nikomu nie chciałaś. W tym także Niclasa. Tylko, Jego nie mogłaś opuścić.
Teraz nadeszła Twoja kolej odsunąć się w cień.
Szkoda, że to tylko tanie usprawiedliwienia samej siebie przed sobą, które mają na celu uspokojenie własnego sumienia. Jeżeli jeszcze jakieś masz…
-Mia, przyjedź po mnie…- wydukałaś do słuchawki telefonu.- Nie mogę tutaj zostać… Naprawdę nie sądziłam, że będzie aż tak trudno…- z trudem powiedziałaś jakiekolwiek słowo. Każde słowo dławiło. Każda łza paliła policzek coraz bardziej. Każdy szloch był coraz bardziej uciążliwy…
Już za dwa dni przyjechała po Ciebie Mia.
Te dwa dni nie widziałaś Andreasa. Nie dzwonił. Nie pisał.
Przepadł jak kamień w wodę. Chyba po prostu uszanował Twoją wolę. Zrozumiał czego chcesz, a czego nie. Pojął na czym opiera się świat. Uzmysłowił sobie, że życie z kaleką nigdy nie będzie Jego wymarzonym światem…
Czemu w ostatniej chwili zaczęłaś pragnąć pożegnania z chłopakiem?
Czyżby odzywały się wspomnienia z przeszłości?
Stefan, wyjazd bez pożegnania… Przypomina Ci to coś, Emm?
Ale to było jeszcze nic w porównaniu z uczuciem, które towarzyszyło Ci kiedy Mia wyprowadzała Cię na wózku z domu.
 Teraz byłaś kompletnie zależna od Niej. Ta niskość, upokorzenie, które odczułaś, już na zawsze zostały wpisane w Twoje życie.
 Dlaczego myślimy, że jakieś sprawy nie dotyczą nas, dopóki sami ich nie doświadczymy? Ludzką naturę ciężko jest pojąć i wytłumaczyć.
 Zastanawiałaś się czy dasz radę tak żyć… Ciągle zależna od czegoś lub kogoś… Po miesiącu miałaś już dosyć, a co dopiero mowa o latach, które przed Tobą. Wynagradzała Ci wszystko jedna rzecz. Uśmiech na twarzy Twojego synka.
 On dodawał Ci sił, aby przeżyć jeszcze jeden dzień więcej. Aby wstrzymać kilka łez, zanim spłyną po Twoich policzkach.
 Małemu też nie było łatwo. Był na tyle dużym chłopcem, aby rozumieć co w praktyce oznacza życie na wózku. Ale znosił to wszystko dzielnie. Tak dzielnie, że mogłaś śmiało wykrzyczeć światu jak bardzo jesteś z Niego dumna. Jak bardzo Ci pomaga. Jak bardzo jest dojrzały na swój wiek…
-Naprawdę nie szkoda Ci wyjeżdżać?- zapytała Mia, podczas kiedy miałyście już ruszać na w drogę.
-A czy to ważne?- zbyłaś ją, odpowiadając pytaniem na pytanie.
-Przecież wózek to nie wyrok- stwierdziła pewnie.- A Andreas naprawdę Cię kocha, więc dlaczego nie chcesz zostać, wziąć ślubu i żyć sobie tutaj jak w bajce?- tym razem nie odpowiedziałaś blondynce. Odwróciłaś głowę w drugą stronę, udając, że wyglądasz przez szybę.- Emma, kochasz go?- zapytała podejrzliwie.
-Możemy już jechać?- zniecierpliwiłaś się. -Czemu nie jedziemy?- bąknęłaś złośliwie, będąca pewną, że Mia zatrzymała się i uparcie czeka na odpowiedź na pytanie, na które Ty nie potrafiłaś odpowiedzieć. Dlaczego? To przecież oczywista oczywistość, a przysporzyła Ci tyle problemów…
Co się z Tobą działo, Emma?
-Coś, albo raczej ktoś, stoi nam na przeszkodzie- odpowiedziała wpatrując się w mężczyznę przed maską swojego samochodu.
Zwróciłaś wzrok w kierunku wysokiej, męskiej sylwetki. Od razu Go rozpoznałaś. Andreas.
 Stał i patrzył na Ciebie zawziętym i twardym wzrokiem. Odsunęłaś szybę samochodu i postanowiłaś zareagować, aby chłopak jak najszybciej odsunął się z drogi.
Byś mogła w końcu opuścić to miejsce. Ludzi, którzy Cię otaczali. Ciągłą tęsknotę. Wspomnienia i skojarzenia z Twoim wypadkiem, w którym wiemy co się stało i jak on zmienił Twoje życie.
-Odsuń się! Co Ty do cholery wyprawiasz?!- wrzasnęłaś zirytowana, powstrzymując się od napływu łez.
Widziałaś w oczach Andreasa obłęd i obsesję. Obłęd i obsesję na Twoim punkcie. Niezdrową, ale z miłości… A czy miłość jest zdrowym uczuciem?
Mężczyzna całym sobą wyrażał rozpacz, tęsknotę. Patrząc na Niego, miałaś wrażenie, że jest innym człowiekiem niż był jeszcze parę dni temu.
 Patrzył na Ciebie z wyrzutem, ale i również z uczuciem. Silnym uczuciem, którego nie potrafiłaś pojąć.
-Nie zejdę Ci z drogi, dopóki ze mną nie zostaniesz!- tym razem On krzyknął. Ukryłaś twarz w dłoniach. W Twojej głowie zapanował jeszcze większy chaos.
-Odejdź… Proszę…- wyjąkałaś cichutko, lecz wychwyciło to ucho Andreasa, który w mgnieniu oka znalazł się niedaleko Ciebie.
 Otworzył drzwi samochodu, ujął delikatnie Twą dłoń i czuje gładził Twoje włosy drugą ręką.
Patrzył Ci prosto w oczy, chcąc powiedzieć: „Wszystko będzie dobrze”, lecz Ty wiedziałaś, że tak nie będzie… Że coś wraz z tym straszliwym wypadkiem i przekreśleniem na moment Waszego związku coś się skończyło… Coś zgasło… Nie potrafiło już samoistnie funkcjonować i żyć w Was, dając każdego dnia gesty, którymi wyrażać będziecie swoją miłość.
Zauważyłaś, że Andreas po raz kolejny klęka przy Tobie. Z każdym swym ruchem, patrzył Ci głęboko w oczy. Nadal trzymał Twoją dłoń, na której po chwili zaczął składać delikatne pocałunki.
-Kocham Cię…- wyszeptał.- Jeśli uważasz, że to co się stało…- spojrzał na wózek inwalidzki.- …zmieniło Cię, przez co teraz jesteś inną osobą, to nic. Ja nadal Cię kocham- chciałaś coś powiedzieć, lecz doskonale uniemożliwił Ci to Andreas, który zatkał Ci usta, poprzez przyłożenie do nich swojego palca.- Także chcę zadać pewne pytanie Emmie, która niedawno się narodziła w Tobie- zażył łyk orzeźwiającego i mroźnego powietrza.- Wyjdziesz za mnie? Chcę mieć Cię taką jaką jesteś. I nie ważne jest to czy jeździsz na wózku, czy nie… To jest bez znaczenia. Ja kocham Cię z każdym dniem coraz bardziej i bardziej. Każdą cząsteczkę Twojej duszy, każdy milimetr ciała. Kocham…- wyszeptał.
Osłupiała, wpatrywałaś się w chłopaka, który każde słowo wypowiadał z głębi serca.
 Prawdziwie. Z uczuciem. Miłością. Troską. I to wobec Ciebie…
Wzruszyłaś się…
 Jeszcze nigdy nie słyszałaś czegoś takiego z ust nikogo. Chciałaś się uśmiechnąć, ale nie dałaś rady zmusić się nawet do sztucznego wykrzywiania swych ust w uśmiech.
-Tak…- wydukałaś, po czym poczułaś, że Andreas mocno przytula Cię do siebie, nie oszczędzając przy tym pocałunków.
I od tamtego dnia starałaś się żyć normalnie.
Właśnie. „Starałaś”.
 Powoli traciłaś zmysły. Najzwyczajniej nie dawałaś sobie rady z życiem na wózku. Każda, nawet najdrobniejsza, codzienna czynność,  sprawiała Ci kłopoty.
Dzielnie próbował pomagać Ci Niclas, ale nie wszystkie zadania można powierzyć pięciolatkowi…
Rzeczywistość Cię przytłaczała. Sprawiała, że miałaś ochotę zasnąć i już więcej się nie obudzić.
Wielokrotnie zastanawiałaś się czy tak nie byłoby lepiej… Wziąć garść środków nasennych, położyć się spać i zasnąć na wieki. Już nigdy nie czuć już nic. Po prostu nic….
 Co Cię powstrzymywało i sprawiało, że szybko musiałaś odepchnąć od siebie takie myśli? To proste. Twój skarb. Świat i wszechświat. Najcenniejsza perełka, jaką mogłaś posiadać w swoim życiu.
Niclas.
Pomoc Mii, też nie była bez znaczenia. W chwilach, kiedy byłaś bliska dna, to Ona podawała Ci pomocną dłoń i wszelkimi siłami próbowała przywrócić na właściwą drogę.
-Mia, co Ty tutaj robisz?!- z zaskoczeniem przywitałaś siostrę, która złożyła Ci niezapowiedzianą wizytę w Oberhofie.
-To już własnej siostry nie można odwiedzić?- uśmiechnęła się, po czym przytuliła Cię na powitanie.
-Tylko nie mów mi, że miałaś po drodze…- burknęłaś, ale z uśmiechem na twarzy.
-No nie miałam- uśmiechnęła się.- Przyjechałam z misją- rzekła tajemniczo. 
Posłałaś Jej pytające spojrzenie.- Trzeba w końcu wybrać jakąś suknie ślubną dla Ciebie!- wyjaśniła wesoło. Zawiesiłaś wzrok na dół. To było ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałaś…
Samo wspomnienie o dniu, który przed Tobą, przyprawiał Cię o dreszcze. Czy przyjemne? Nie…
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł…- powiedziałaś zrezygnowana, gdyż doskonale znałaś swoją siostrę i wiedziałaś, że nie odpuści.
-Ale ja sądzę, że dobry- powiedziała szybko.- No już! Ubieraj kurtkę i ruszamy do galerii- i po raz kolejny Twoja siostra sprawiła, że zapomniałaś na chwilę o tym, co Cię dręczyło.
Po raz kolejny okazała się aniołem, który wyciągnął pomocną dłoń i wyciągnął z kompletnego bagna, w które ciągle się wpakowywałaś.
Ręce bolały Cię od napędzania wózka. Czyli teraz za każdym razem, kiedy będziesz chciała wyjść z domu, wiązało się to będzie z bólem? Czy tak ma wyglądać Twoja szara rzeczywistość? Dasz radę z nią żyć? Podołasz? Przecież Ty miałaś z każdym dniem coraz bardziej dosyć  Twojego kalectwa… Miałaś ochotę najzwyczajniej w świecie poddać się. Nie walczyć o siebie. Nie walczyć o normalne życie. Skończyć ze sobą. Wziąć o kilka za dużo środków nasennych. Ale nie mogłaś. Niclas. Nigdy w życiu nie zrobiłabyś mu czegoś takiego. Nigdy. Nigdy…
-Jak się trzymasz? Jak radzisz sobie z…- Mia spojrzała na wózek inwalidzki.
-Świetnie- prychnęłaś.-  Nie radzę sobie z najprostszymi czynnościami, nie chce mi się żyć… Moje życie najzwyczajniej straciło sens- wyznałaś.
-Jak to nie chce Ci się żyć?- oburzyła się Twoja siostra.- A Niclas? A Andreas? Nawet dla nich nie chce Ci się żyć?!
-A myślisz, że dlaczego teraz tutaj z Tobą jestem?- spojrzałaś pustym wzrokiem na blondynkę przed Tobą.- Tutaj, a nie zastygnięta w grobie… - Mia spojrzała na Ciebie współczującym wzrokiem. Nic nie mówiąc, przytuliła się do Ciebie.
-Najważniejsze, że masz osobę, którą kochasz oraz która kocha Ciebie- wyszeptała.
-Tak… Którą kocham…- powiedziałaś cicho sama do siebie. Nie wiedziałaś jednak, że cały czas ktoś Was obserwował.
Obserwował Cię On…
Który zmieni Twoją rzeczywistość…
Może chociaż na chwilę.


~*~

Kochane, za szybko skazałyście Emm na śmierć. :)

Jeszcze mam kilka pomysłów w głowie, więc spokojnie- poznęcam się jeszcze 

troszkę nad Jej losem. :D 

Dziękuję za poprzednie komentarze. 

I przepraszam za to coś u góry... Nudno się porobiło, wiem...
Widzimy się we środę! <3

13 komentarzy:

  1. Nudno sie zrobilo wiec postanowilas usmuercic ja na wozku na naprawde pomyslowe jestem na ciebie wkurzona, no dobra nie jestem. Ale plissss wez jej przywroc nogi.
    Pozdrawiam i całuje
    Werooooo.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mi jej tak szkoda, naprawdę nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie zasłużyła sobie na ten los, mimo wszystko. Andreas naprawdę ją kocha, ale czy czasem on nie jest jej pisany? Po prostu, proste i logiczne jest to, że kocha Stefana, być może przy nim odnalazła by ponowną radość z życia.
    Nie znęcaj się już więcej nad nią! Mam nadzieję, że będzie możliwa jakaś operacja bądź powolna rehabilitacja. Nie wiem, ale musi być dobrze! Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię twoją narrację, nawet w tym rozdziale, z tym całym marudzeniem bohaterki i powtarzaniem kilka razy tego samego. Trochę to przypomina nas samych, jak bijemy się własnymi myślami i jak sami szukamy motywacji. Tak bardzo jest to prawdziwe!:)
    mam nadzieję, że masz jeszcze dużo pomysłów, co do tego opowiadania, bo uwielbiam je czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mamy pojęcia co sensownego napisać.... Czytając ten rozdział byłyśmy jak w transie. Z jednej strony cieszymy się, że Emm żyje, z drugiej jest nam jej szkoda. Wózek inwalidzki to ciężka rzecz. Mamy nadzieję, że poradzi sobie ze swoim losem...

    Życzymy weny. Całusy, Milka i Molly ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to wszystko jest smutne ale i piękne jednocześnie... Ta Jego miłość taka bezgraniczna i bezwarunkowa.. Szkoda tylko, że Emm nie potrafi Jej docenić. :( Kocha nadal Stefana ja to czuję, tylko miała swoją szansę i to nie jedną i nie umiała jej wykorzystać. Oby tej szansy nie przegapiła.
    Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo, cudo cudo. <33
    Jak mi jest ich szkoda. ;c Całej trójki. Andreas kocha Emma i to widać, ale nie wydaje mi się żeby ona darzyła go taką miłością jak Stefana. Biedna Emma, nie dziwie się jej że nie chce jej się żyć, na wózku. Do tego Niclas, malutki a pomaga mamie. To takie piękne. <333 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;***

    Całuję, Marta ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Emma, nie znęcaj się już nad jej losem błagam ;**
    Ja jestem wredna i nadal będę twierdziła, że ona musi być ze Stefanem ;)
    Takie cudowne ♥
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buuziole ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. jeeej naprawdę świetne opowiadanie! *o* pisz dalej, bo naprawdę masz talent! <3
    a teraz zapraszam do siebie na pierwszą część: http://forever-hyhy.blogspot.com/2014/06/rozdzia-1.html ;) bardzo zależy mi na wyrażaniu opinii w komentarzach, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejkuu ale mi jej szkoda... Przywróć jej zdrowie! xd
    Zapraszam do mnie: http://s3condbreathe.blogspot.com/ Bardzo zależy mi na Twojej opinii.. :c

    OdpowiedzUsuń
  10. Za każdym razem tak cholernie się wzruszam , że łzy ciurkiem spływają po moich policzkach i to mimowolnie.
    Los Emm jest tak przygnębiający , że na samą myśl robi mi się przykro... Ma wokoło siebie wielu ludzi , ale żadne z nich nie potrafi jej do końca uszczęśliwić , chociaż jest na wózku inwalidzkim może być przecież szczęśliwa,prawda?
    Stefan Ty kołku Austriacki rusz żeś się , bo nie odpowiadam za dalsze losy moich komentarzy... Błagam , no!
    Nadal nie przyjmuję 'tego do wiadomości... Nadal się nie ' cieszę'
    Ty wiesz dlaczego.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże... Ja tamten rozdział źle zinterpretowałam, ale dobra, tłumaczyć się nie będę. Przepraszam.
    Hmmm... nie wiem co mam myśleć. Emma podłamana, nawet bardzo, ale co się dziwić, skoro świat wywrócił się jej do góry nogami w ciągu jednego, kilku dni? Andreas ją cholernie kocha, ale wydaję mi się, że ona nadal myśli o Stefanie. Może są to tylko moje takie odczucia, ale strasznie bym chciała, żeby byli razem.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny! Strasznie się cieszę, że Emma została z Andreasem :) Widać, że ją mocno kocha. Tylko czy ona jego też? Mam wrażenie, że nie za bardzo. Że ciągle myśli o Stefanie. Ale to wiesz już tylko ty :P Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryczę! No jak nic ryczę!
    Biedna Emma ale wózek to przecież nie wyrok,no :( Szkoda mi Jej bardzo.
    Andreasa też mi szkoda, bo wydaje mi sie że tak do końca Ona Go nie kocha, nie zapomniała przecież o Stefanie.
    Bardzo ciekawy blog :) Podoba mi sie:)
    Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń