piątek, 6 czerwca 2014

08.- „Najważniejsze jest przecież to, aby mieć siłę i powstać na nowo.”



„Sta­ra miłość nie rdze­wieje. 
Niestety.”


~*~

-Mia, spokojnie- siedziałyście w salonie, a Twoja siostra nadal nie mogła opanować płaczu, który Nią szargał. Ogarniał Jej całą duszę oraz Twoje niewzruszone i stalowe serce.
Płacz… To właśnie on najczęściej wyraża ból, który zjada nas od środka. Nie jest oznaką słabości. Pokazuje jedynie, że nie da się opisać słowami niektórych sytuacji, w których znajdziemy się, kiedy nadejdzie nasza kolej na życiowy zakręt…
 Przerażona, patrzyłaś na Nią, nie wiedząc co robić.
Widząc, co się dzieje z Twoją siostrą, w Twoich oczach również zebrały się łzy.- Przez Ciebie też zaraz cała się rozmażę…- wydukałaś, wycierając łzy, mimowolnie spływające po Twoim policzku.
-Bo ja zrobiłam coś strasznego…- wykrztusiła ledwo.- Muszę o tym komuś powiedzieć, bo to zjada mnie od środka. Nie daję rady. To ciągle wraca. Każdego dnia ze zdwojoną siłą. Rani i paraliżuje, odcinając mi dostęp do tlenu, którym jest życie…
-Mnie możesz powiedzieć wszystko. Pamiętaj o tym, proszę- pogłaskałaś Ją po plecach i na chwilę przytuliłaś czule do siebie. Czułaś jak Jej łzy, moczą lekko Twoje ubranie. Przeszedł Cię dreszcz. Dlaczego?
To najbardziej niezrozumiała i absurdalna rzecz, o jakiej miałaś okazję w życiu pomyśleć… Przynajmniej według Ciebie.
Trzymając w ramionach Mię, miałaś wrażenie jakby teraz wszystko zależało od Ciebie. Jakbyś trzymała w rękach porcelanową baletnicę, która w każdej chwili może wypaść Ci z dłoni a kiedy tak już się stanie, po spotkaniu z podłogą, niewiele z niej zostanie…
-Pamiętasz Richarda?- ukryła twarz w dłoniach. W Twoje serce ktoś ponownie wbił szpilę.
 Kiwnęłaś głową, nie rozumiejąc co chce Ci powiedzieć siostra.
To było przecież tak dawno.
Tak bardzo, bardzo dawno temu…
Byłaś pewna, że to wszystko minęło bezpowrotnie dawno temu. Zostało już dawno przykryte warstwą kurzu, którą nie będzie łatwo zetrzeć.-Ja byłam z Nim w ciąży...- spojrzałaś tępo na siostrę.
 Nic nie rozumiałaś z tego wszystkiego. Nagle każde słowo zaczęło ginąć, zanim jeszcze zrozumiałaś jego sens. Osłupiałaś. Nie wiedziałaś czy to Ci się śni, czy może Twoja wyobraźnia płata figle, bawiąc się z Tobą w dziwne podchody.- I wiesz co zrobiłam? Usunęłam to dziecko…- wybuchła kolejną falą płaczu. Falą, która z największą siłą uderzyła o brzeg, niszcząc na swojej drodze wszystko co napotkała. Nie przerywałaś Jej.
Nie wiedziałaś co powiedzieć, jak i również wiedziałaś, że teraz wiele słów jest po prostu zbędnych.- Powiedz, dlaczego pozbyłam się czegoś cudownego, czego teraz nie mogę mieć? Karma powróciła… A teraz? Teraz to wszystko mści się na mnie, pozbawiając moją osobę szczęścia pod każdym względem. Nie mam prawdziwej miłości i chyba już jej nie znajdę… Nigdy w życiu nie będę posiadała skarbu w postaci dziecka… Nie chcę takiego losu, po prostu nie chcę- wtuliła się w Ciebie w  taki sposób, jakby szukała ciepła, zrozumienia i po prostu czyjejś obecności.
Usłyszenia miarowego bicia serca. Poczucia oddechu drugiej osoby. Uzmysłowienia, że w rzeczywistości nie jest sama… Że jeszcze istnieje ktoś na tym świecie, kto zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Powstrzyma przed upadkiem. Doradzi, pomoże. Przestrzeże przed złym wyborem.
-Mia, to było dawno… Wiem też jak było w domu…- odezwałaś się, całkowicie rozumiejąc siostrę. Przeszłaś w końcu coś podobnego, lecz Ty znajdowałaś się w tak komfortowej sytuacji, że miałaś do kogo zwrócić się chociażby w sprawie kłopotów finansowych, czego nie posiadała wówczas Mia.
-Wiesz dlaczego, aż tak bardzo ucieszyłam się na wieść, że będziesz miała dziecko, kiedy ściągnęłam Cię do Niemczech?- spojrzałaś na Nią, czekając na odpowiedź.- Ucieszyłam się, bo mogłam Cię powstrzymać od takiego błędu, który popełniłam ja…- zrobiła krótką pauzę, nabierając w swe płuca wystarczającą ilość powietrza.- Mogłam mieć chociaż namiastkę tego, co straciłam przez własną głupotę. Za każdym razem, kiedy zajmowałam się Niclasem, widziałam w Nim moje maleństwo… A nie powinnam… Przepraszam.
-Mia…- zaczęłaś zakłopotana.- Zrobiłaś to dlatego, że wiesz… No Richard…- nie potrafiłaś powiedzieć tego wprost. Ciężko było o tym mówić. Nawet dla Ciebie. Człowieka, który nie czuje. Nie ma uczuć. Jest twardy jak stal. Bezwzględny.  Blondynka kiwnęła twierdząco głową i jeszcze raz wtuliła się w Ciebie, topiąc się we własnych łzach.
To była smutna historia… Taka, jakich coraz więcej na tym świecie.
Richard i Mia byli piękną parą. Kochali się jak mało osób na świecie, ale…
Ale pewnego dnia do blondynki doszła wiadomość, że Jej narzeczony popełnił samobójstwo. Tak po prostu… Jednego dnia spędzali cudowne chwile nad jeziorem, a drugiego On leżał już sztywny i zimny w kostnicy…
Ona wtedy była w ciąży. Sama. Pełna rozpaczy i żalu.
Rozumiałaś Ją i jej decyzję, chociaż była zła. Nie potępiałaś a jedynie starałaś się okazać Mii jak najwięcej zrozumienia.
Została sama w ciąży, na dodatek z bagażem wspomnień o narzeczonym, który popełnił samobójstwo…
To brzmi smutno, a co dopiero czuje człowiek, który przeszedł to na własnej skórze?
A potem?
Później Mia wpadła w depresję. Nie chciała żyć. Nie chciała jeść, pić czy wstać z łóżka. Ciągle płakała. Zamknęła się w sobie. Wieczory spędzała zamknięta w swoim pokoju, oglądając wspólne zdjęcia z Richardem…
Nadszedł jednak pewien dzień, w którym powiedziała sobie: „Dosyć”. Bez niczyjej pomocy wyszła z dołu. Z dna, którego niejednokrotnie dotknęła…
Jak to się stało?
Ty byś tak nie potrafiła…
Załamałabyś się przy pierwszej lepszej okazji.
Wolałabyś nie żyć, niż mieć prowadzić życie z uciążliwą walizką wspomnień, starych, lecz tak samo żywych, uczuć…
Nie pozwoliłabyś nikomu do siebie podejść, zbliżyć się…
Narzekałabyś na samotność, lecz sama wybrałabyś tę drogę…
-Wiesz co wtedy było najgorsze?- zapytała  jakby siebie, kiedy już trochę zdołała opanować swój płacz.- Że ja kompletnie nie wiedziałam, dlaczego On to zrobił. Ja go przecież tak strasznie kochałam…- nie przestawała płakać.- A on… On mnie zostawił… Wolał wybrać pętle na gardle, niż mnie…
-Mia...- łzy wezbrały się w Twoich oczach.- czy Ty go nadal… Nadal go kochasz?- wyjąkałaś. Ale Ty miałaś w tym swój ukryty cel…
Po prostu chciałaś sprawdzić czy stare uczucie, które tak długo nie było pielęgnowanie, może jeszcze żyć. Żyć i mieć się dosyć dobrze, będąc często ciężarem w niektórych aspektach życia.
-Tak!- kolejny raz ukryła twarz w dłoniach.- Każdego dnia budzę się z Jego imieniem na ustach. Kiedy patrzę w niebo, widzę Jego twarz.  Ja o nim nigdy nie zapomnę… Nigdy nie przestanę go kochać… Na samą myśl, że już nigdy go nie zobaczę, płaczę jak małe dziecko, chociaż powinnam pogodzić się z losem… Tak wiele wody upłynęło już w rzece wspomnień… Ale to nadal boli… - Jej głos ciągle się łamał.- Ale ja nie umiem… Nie potrafię… Tak strasznie trudno jest zapomnieć… Za trudno… - szeptała ochryple.- A możliwe, że nawet nie chcę? Gdzieś głęboko w swojej duszy, chcę Go zapamiętać takim jaki był… Uśmiechnięty, zawsze z zadartym nosem. Plączącymi się wokół nóg sznurówkami oraz rozczochraną czuprynką jaką posiadał…- na wspomnienie, kąciki Jej ust wykrzywiły się w niezauważalny uśmiech.
- To dlaczego wyszłaś za Felixa?- zapytałaś, bo zawsze Cię to niezwykle bardzo interesowało. Wiedziałaś, że Mia Go nie kochała nigdy wcześniej i do tego czasu nie kocha. Może myślała, że miłość przyjdzie z czasem?
 A może nie chciałaś dopuścić do siebie myśli, że Twoja siostra zrobiła to tylko ze względu na pieniądze?
-To proste…- wyprostowała się.- Postąpiłam jak kazał mi rozum… Dzięki niemu mam zapewniony byt. A nawet nie tylko ja, bo Ty i Niclas również… - zamyśliła się na chwilę.- To nie jest też tak, że ja kompletnie nic do niego nie czuję… To bardzo dobry człowiek, który mnie kocha. Wiem to. Jednak, ja już raz w życiu kochałam i już nigdy w życiu nie zrobię tego po raz kolejny… Miłość to słabość… Po prostu słabość, którą jeśli ktoś kiedykolwiek wykorzysta, człowiek się załamuje i stacza na same dno… -wyrwała się z zadumy.- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś… Wolałam żebyś dowiedziała się o tym wszystkim ode mnie niż od Krafta- z niechęcią wypowiedziała Jego nazwisko.
-To on o wszystkim wie? Jak to?- zdziwiłaś się.
-Richard był jego kuzynem… Byli naprawdę bardzo blisko siebie…- wyjaśniła ze wstydem w głosie.
-Mia…- tym razem to Ty chciałaś coś wyznać oraz o coś poprosić siostrę.- Powiedz, czy jeśli coś by mi się stało, zaopiekowałabyś się Niclasem?- wyrzuciłaś z siebie ze szklącymi się oczami.
-Emma…- blondynka spojrzała na Ciebie znacząco.- Coś się dzieje?
-Nie- powiedziałaś szybko.- Nie jestem chora, czy coś w tym stylu, ale…- wzięłaś głęboki wdech.- Czuję, że coś się może niedługo stać… Wiem, to dziwne, ale naprawdę towarzyszy mi takie uczucie, a wtedy… Wtedy Niclas zostałby sam… Oprócz mnie, nie ma przecież nikogo…
-Jasne, o to nie musiałaś nawet pytać- pogładziła Cię po włosach.- Ale jestem pewna, że Twoje obawy nigdy się nie spełnią- posłała Ci wymuszony uśmiech.- A co z Jego ojcem?- była zakłopotana pytając Cię o to. Widziałaś to w jej oczach, które ciągle pokryte były sporą warstwą łez.- To Stefan? Byłaś z nim przecież kiedyś…- nie odpowiedziałaś nic, a jedynie odwróciłaś wzrok.- Emma, sądzę, że Niclas potrzebuje ojca. Tutaj nie chodzi o Ciebie, ale o małego.
-Błagam Cię, skończmy ten temat- odrzekłaś łamiącym się głosem.- Mały nie ma ojca, ale ma matkę, która kocha go najbardziej na świecie oraz wspaniałą ciotkę. Reszta nie jest ważna…
-Czyli co? W grę wchodzi niepokalane poczęcie?
-Mia, koniec. Nie drążmy tego tematu- powiedziałaś błaganie, wstrzymując natłok łez, które zgromadziły się pod Twoimi powiekami.
Dwa tygodnie później:
-Mamo, dlaczego Stefan nie skakał?- zapytał Cię mały, kiedy wracaliście z konkursu LGP.  Jak obiecałaś, tak zabrałaś małego na zawody. Dotrzymałaś obietnicy, a to najważniejsze.
Przyznałaś przed sobą, że skoki latem, nie są takie same jak skoki zimą, lecz w duchu przyrzekłaś też sobie zabrać w przyszłości Niclasa na takie zawody zimą.
Pragnęłaś by posmakował w życiu wszystkiego. Żeby nigdy nie miał Ci niczego za złe.
Ale w przyszłości i tak będzie… Może Cię znienawidzić…
Bo Ty nigdy nie odważysz się powiedzieć mu prawdy co do Jego ojca…
-Bo Stefan nie lubi skoków latem- mruknęłaś nieco rozdrażniona faktem, że mały w ostatnim czasie za bardzo zżył się ze Stefanem.
Stawiał go sobie za wzór. Często pytał Cię, kiedy go odwiedzi albo kiedy spadnie śnieg, gdyż Stefan obiecał mu przecież lekcję jazdy na nartach.
Wadziło Ci to. Strasznie wadziło. Żałowałaś, że dopuściłaś do tego, aby Niclas poznał kiedykolwiek Stefana, chociaż nie powinien.
-A pójdziemy jeszcze zimą na skoki?- zapytał, a jego brązowe oczka rozbłysnęły.- Bardzo chciałbym zobaczyć jak skacze Stefan na żywo- uśmiechnął się do Ciebie.
-Tak, obiecuję- westchnęłaś. Powoli już traciłaś siły na ciągłe słuchanie o Stefanie. Mężczyźnie, o którym tak bardzo pragnęłaś zapomnieć.
-Mamo!- Niclas nagle zatrzymał się w miejscu.- Tam idzie ten Pan, który dziś skakał!- krzyknął z entuzjazmem, po czym wyrwał Ci się i pobiegł w stronę wysokiego mężczyzny, który widząc, że jakiś chłopiec biegnie w Jego stronę, dokładnie obserwował Wasze poczynania.
W ułamku sekundy zobaczyłaś, że Niclas mamrocze coś do nieznajomego. Jak najszybciej podbiegłaś do synka.
-Przepraszam… On na co dzień się tak nie zachowuje- spojrzałaś piorunującym wzrokiem na Niclasa, cała czerwona na twarzy ze wstydu.- Chodźmy- podałaś dłoń chłopczykowi.
-Niech Pani nie przeprasza- odezwał się.- Niclas poprosił mnie tylko o autograf- posłał Waszej dwójce uśmiech. Taki niezwykły uśmiech… Ciepły, serdeczny… Niespotykany na co dzień. Chwilę po tym dał do rączki Niclasa zdjęcie z podpisem.
-Dziękuję- podziękował mały, pamiętając o tym, czego go zawsze uczyłaś.- Jak się Panu dziś skakało?- zapytał ze stoicką inteligencją w głosie, co zdziwiło zarówno Ciebie, jak i skoczka przed Wami.
-Wspaniale, dziękuję- odpowiedział nieco zaszokowany, lecz ciągle śmiejąc się pod nosem.
-Haha, patrz mamo jak bazgroli!- wybuchł nieoczekiwanie Niclas, pokazując Ci kartkę z podpisem skoczka.- A Ty mówisz, że ja brzydko piszę.
-Niclas, dosyć- pisnęłaś cienko, czując, że jeszcze bardziej się czerwienisz.- Idziemy. Przepraszam jeszcze raz za kłopot- zwróciłaś się do wysokiego bruneta.
-Do zobaczenia!- krzyknął do Waszej oddalającej się dwójki.- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy!- usłyszawszy to, zaczęłaś się modlić, aby taki dzień nigdy nie nadszedł…
-Niclas, nigdy nie najadłam się tyle wstydu przez Ciebie- powiedziałaś z wyrzutem do chłopca.- Nie wolno od tak podchodzić do kogoś i zawracać mu głowę, kochanie.
-Przepraszam mamo…- wtulił się w Twoją nogę.- Stefan!!!- krzyknął i już Go przy Tobie nie było.
Podniosłaś wzrok. Zobaczyłaś, że pod drzwiami Twojego domu czeka Stefan. Czeka na Ciebie. Na Ciebie i na rozmowę z Tobą… Rozmowę, której się obawiałaś.
-Hej, mały- pogłaskał Go po czuprynce.- Teraz muszę porozmawiać z Twoją mamą, więc idź się pobawić teraz, dobrze?- poprosił, schylając się i patrząc w oczka chłopca.
-Dobrze- zgodził się Niclas, po czym po chwili już Go nie było.
To, jak mały słuchał Stefana, było dla Ciebie niewiarygodne. Odnaleźli wspólny język, niewiele mówiąc. Potrafili porozumieć się wzrokiem. Tak, jakby łączyła ich niewyobrażalnie silna więź, niewidoczna dla oczu.
 Mogło to się wydawać piękne, lecz dla Ciebie to było jak ciążące kula u nogi.
-Czego ode mnie chcesz?- zapytałaś, ozięble siadając na krześle, które stało na tarasie.
 Naprzeciwko Ciebie usiadł Stefan, który patrzył na Ciebie przepraszająco. Wiedziałaś, jakich słów po chwili możesz się spodziewać.
-Przepraszam…- nie myliłaś się.- Nie powinienem tak ostro na to wszystko reagować. Strasznie mi głupio.
-Masz rację, nie powinieneś- nie zmieniłaś swojego oziębłego tonu głosu.
-Ale to naprawdę był dla mnie szok…- powiedział z zadumą.- Emma, ja wiem, że w gniewie mówi się wiele niepotrzebnych rzeczy… Proszę, powiedz mi czy to ja jestem ojcem Niclasa… Obiecuję, że nie będę nic zmieniać w Waszym życiu. Ja po prostu muszę wiedzieć… To nie daje mi spokoju.
-Stefan…- zaczęłaś, ciężko wzdychając. W Twojej głowie znowu pojawiły się tysiące plusów i minusów słów, które wypowiesz, lub możesz wypowiedzieć.- On naprawdę nie jest Twoim synem- powiedziałaś łamiącym i mało wiarygodnym głosem, lecz nie potrafiłaś mówić o tym w inny sposób.
-Nie oszukujesz mnie?- drążył dalej, a w jego oczach zauważyłaś, że iskierki gasną. On naprawdę miał nadzieję, że Niclas jest jednak jego dzieckiem…
Zraniłaś Go, nie wiedząc nawet w taki sposób dasz rady to zrobić…
-Nie- odpowiedziałaś pewnie. Między Wami zapanowała cisza, którą żadne z Was nie potrafiło przerwać. Ty nie wiedziałaś co powiedzieć, a Stefan nadal najwyraźniej nie mógł się pogodzić z rzeczywistością, którą przedstawiłaś mu Ty.
-Mogę Cię o coś prosić?- zapytał, podnosząc wzrok i dokładnie Cię obserwując. Nie wiedziałaś czego się spodziewać. Kiwnęłaś potwierdzająco głową, lekko sparaliżowanym ruchem.- Pocałuj mnie…- wyszeptał cicho. W niemalże tym samym momencie, Twoje oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
-Że co?- wykrztusiłaś zaskoczona, ciągle wspominając słowa, które powiedział Ci w dniu wyprowadzki z jego i Sylvii domu. Przecież On żałował, że Cię poznał…
Wszystko w Twojej głowie się pomieszało. Chwilowo nie pamiętałaś nawet jak się nazywasz. Każde wyobrażenie, zostało zdewastowane przez Stefana. Pewność siebie i silna wola, nagle zniknęła. Nie było niczego. W głowie odbijały się tylko dwa skrajne i przeciwne do siebie pragnienia. Pierwsze- poczucie ust Austriaka, a drugie- jak najszybciej stracić z oczu Stefana i nie zobaczyć Go nigdy więcej…
-Kiedyś…- zaczął niepewnie.- Te pięć lat temu, nie zdążyłem się nawet z Tobą pożegnać, a tam bardzo chciałem… Ciągle zastanawiałem się jakby to wszystko potoczyłoby się, gdybyś powiedziała mi o swoim wyjeździe… Zostawiła jakikolwiek znak po sobie… Chciałbym dopełnić przeszłość tak, aby już nie wracały sprawy niedokończone- odpowiedział, patrząc w Twoje zielone oczy.
-Nie, Stefan… Nie…- wyszeptałaś, nieco zdruzgotana.- Będzie lepiej jak już sobie pójdziesz…- wstałaś od stołu i weszłaś do domu, tylko po to, aby chwilę później obserwować odchodzącego Stefana zza okna.  Zsunęłaś się po drzwiach. Ukryłaś twarz w dłoniach, lecz nie uroniłaś ani jednej łzy…
Nic nie mogło do Ciebie dojść… 
W głowie posiadałaś jedynie pustkę. Byłaś tym wszystkim już wykończona…
 Po ludzku nie miałaś sił… Nie miałaś sił udawać przed Niclasem, że wszystko jest w porządku, kiedy tak nie było…
Najważniejsze jest przecież to, aby mieć siłę i powstać na nowo.
Teraz musiałaś postawić na siłę charakteru.
Pokazać wszystkim tym, którzy spisali Cię na straty, że potrafisz… Że jesteś silna…
 Że możesz.
Usłyszałaś nieśmiałe pukanie do drzwi. Wzdrygnęłaś się. Podniosłaś się szybko i otworzyłaś drzwi. Jakby pociągnęła Cię do tego jakaś nieznajoma siła. Jakby dodała sił. Jakby na chwilę omamiła Twój umysł i nakazała, byś otworzyła drzwi.
-Chyba jednak będziesz musiała mnie pocałować- usłyszałaś.

~*~

Ósemkę składam w Wasze znakomite ręce.

Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoją opinią na temat tego rozdziału. :)

Lekko mi się pisało, więc teraz nie będę narzekać (chociaż raz). :D

Niewiele się dzieje, lecz następnym w rozdziale dowiecie się nieco więcej o ‘Tajemniczym nieznajomym’. ;))
Dziękuję za poprzednie komentarze.

Całuję. ;**


11 komentarzy:

  1. Niechże Ona Mu powie prawdę!
    Takich rzeczy się nie ukrywa!
    I kropka!
    "Haha, patrz mamo jak bazgroli!" <3
    TEAM NICLAS!!
    Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaa! ONI MUSZĄ ZNÓW BYĆ RAZEM!!!!! Super Ci to wyszło! Rozdział zaskakuje i daje do myślenia ;) Oby tylko jej przeczucia nie okazały się trafne.
    Zapraszamy do nas na http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/
    Pozdrawiamy Milka i Molly

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ona mu powie prawdę. Zaczyna mnie już trochę denerwować tym swoim Nie jest twoim synem i nie jest twoim synem. Ale ja lubię jak bohaterowie wzbudzają we mnie tyle emocji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, idealnie ci to wyszło! Oni tak do siebie pasują, że sobie nawet nie wyobrażasz! Szczerze powiedziawszy zaskoczyłaś mnie, cholernie mnie zaskoczyłaś! No oni są dla siebie stworzeni, dosłownie, no nic pod wpływem emocji nie potrafię napisać :(
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Zjebana jesteś, naprawdę.
    Powinnaś sobie poszukać jakiegoś nowego zajęcia, bo do pisania opowiadań, to Ty niestety nie masz talentu. Po co się brać za coś, co Ci nie wychodzi dobrze? :]]]

    http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, określenie "zjebana" jest takie dojrzałe i wymagające talentu...
      Myślę, że mylisz "hejterstwo" z "krytyką" Kochanie.
      Funfiction jest dozwolone o ile dobrze się orientuję, a internet jest wolną przestrzenią więc jedna dobra rada - jeśli nie chcesz czegoś czytać - nie czytaj.
      A jeśli już coś przeczytasz a nie podoba Ci się... podaj konkretne powody albo odpuść.
      Pozdrowienia! :D

      Usuń
  6. Po pierwsze To nie przejmuj się ty hejterem , bp głupoty piszę.
    Kto to był ? Gregor, Fettner,Kofler ? Czy może Kot? Haha nie chyba jednak nie kot. Co ona przeczuwa co ? Jej siostra jest bardzo silna łzy stanęły mi w oczach gdy opowiadała o Richardzie.
    I Stefan nasz słodki Stefan , jak ja go kocham <3 Słodkie to zakończenie.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przejmuj się piszesz bardzo dobrze, więc po co się przejmować nie prawdą. A po za tym jak czytałam poprzednie opowiadania to no powiem ci że bardzo się rozwinęłaś. Z każdym twoim opowiadaniem twoje pisanie jest lepsze. Więc nie przejmować się.
    Co do rozdziału. To może siostra Emmy jest silna ale mogła przecież go nie zabijać tylko oddać.
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooo....

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny! A Niclas najlepszy "Patrz mama jak bazgroli. A ty mówisz, że ja brzydko piszę" No nie mogłam z tego :) I szkoda mi Stefana :( Emma powinna mu powiedzieć. Pozdrawiam i buziaczki :*
    ps. Zapraszam do siebie na nowy o Wellingerze :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest prze przecudowny <3
    Kurde Emma powinna powiedzieć Stefanowi prawdę. On chyba ją nadal kocha...
    Niclas jest taki uroczy <3
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. GENIALNE! <3
    Matko, uwielbiam to opowiadanie <3 Z każdą chwilą chcę coraz więcej, a tu nagle rozdział się kończy i trzeba czekać z niecierpliwością na kolejny ;)
    Ta historia mnie totalnie wciągnęła, czytając każde kolejne słowo wciąga mnie to opowiadanie coraz bardziej. Od początku więź Emmy i Stefana była wyjątkowa. Gdy powiedział jej, że żałuje, że ją poznał, byłam w szoku. Różne rzeczy bym wymyśliła, ale nigdy bym nie wpadła na takie zachowanie ze strony Krafta. Ale to nie może być prawda...On na pewno ją dalej kocha, dalej jest dla niego najważniejsza. Może boi się kolejnego odrzucenia, kolejnego rozstania? Nie wiem, ale to niemożliwe, żeby nic do niej nie czuł, skoro chce pocałunku...Trudno zrozumieć facetów :D
    Myślę, że Emma powinna powiedzieć Stefanowi o dziecku. Powinien wiedzieć, zarówno Niclas jak i Stefan. Możliwe, że stworzyliby szczęśliwą rodzinę. A przecież Niclas już się dopytuje o ojca, już zaczyna rozumieć niektóre rzeczy.
    Jestem pod wrażeniem, że Sylvia tak pomaga Emmie. Naprawdę jestem w szoku, że tak ufa jej i Stefanowi.
    Dobra, już nie przynudzam! :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń