„Każdy ma problemy i idzie pod górkę.
Tylko niektórzy mają
Mount Everest,
a inni pagórek.”
~*~
Żadne
z Was nie wiedziało nawet, kiedy Wasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku,
który dał upust Waszym emocjom, które szargały Wasze ciała. Tęsknoty.
Namiętności. Pragnienia. Zranienia. Mową tego, co niewypowiedzialne. Potrzeby
miłości, lecz to było głównie w Twojej osobie.
To
Ty potrzebowałaś miłości, choć nikogo nie potrafiłaś nią obdarzać.
Kto
by pomyślał, że najtrudniejsze będzie rozszyfrowanie swoich własnych uczuć? Z
jednej strony chciałaś obdarzyć kogoś miłością. Przytulać i całować każdego
ranka. Posyłać zalotne uśmiechy. Każdą łzę dzielić na pół. Darować Mu każdy
dzień ze swojego życia. Każdą minutę, sekundę. Każde uczucie. Uśmiech. Łzę.
Mrugnięcie…
Patrzyłaś Stefanowi głęboko w brązowe i
zakłopotane oczy. Stał się Twoją melodią, która wprawiła przez chwilę
twe serce w zakłopotanie... Melodią subtelną i jasną niczym
dźwięk kryształków ocierających się o siebie na wietrze, pośród
nocnej ciszy lata, nabrzmiałej tęsknotą oczekiwania...
Oczekiwania,
ale na co? Na lepsze jutro? Na życie u Jego boku?
Po
co obudziła się w Tobie ta iskierka nadziei?
Przecież
wiesz, że doprowadzi ona tylko do bólu i zawodu…
Czułaś,
że robisz się czerwona. Ogarnął Cię wstyd. Wstyd za to co zrobiliście.
Co byłoby, gdy ktokolwiek zobaczyłby tą
sytuację?
Jak
poczułaby się Sylvia?
Była
dla Ciebie taka dobra…
Nienawiść
i zawiść są najskuteczniejszym i najczęstszym bodźcem
do działania.
A
Ty nawet wewnątrz siebie nie potrafiłaś przyznać się, że nienawidzisz Sylvii…
Nienawidzisz,
bo w twoim mniemaniu ‘zabrała’ Ci Stefana…
Ale
Emm… Ty sama wypuściłaś Go z rąk…
Nie
wiadomo dlaczego, położyłaś delikatnie swoją dłoń na policzku Stefana i
pogładziłaś nią skórę chłopaka.
W
Twoich oczach zgromadziły się łzy. Nie zwracając na nic uwagi, wypełzłaś z
wanny, omal nie poślizgując się o mokrą podłogę. Przed upadkiem uchronił Cię
jedynie Stefan, który przyglądał się dokładnie każdemu Twojemu ruchowi. Z precyzją
chirurga. Z uwagą, jaką rzadko spotkać na co dzień.
Natychmiastowo
udałaś się na drugie piętro. Za Tobą, jak cień, skradał się Stefan. Nie mówił
nic. Cisza, która panowała, potrafiłaby dobić jeszcze umarłego. Atmosfera stała
się nie do zniesienia.
Najgorsza
cisza jaka mogła nastać. Żadne z Was nie wiedziało co robić… Co mówić…
Działaliście
pod wpływem chwili. To ona przejęła kontrolę nasz Waszymi ciałami. Umysłami.
Uczuciami.
-Co
robisz?- zapytał zdezorientowany, widząc że wzięłaś torbę i zaczęłaś pakować
swoje rzeczy.
-Nie
powinnam nigdy się tutaj wprowadzać- wydukałaś ledwo przez łzy.- Przepraszam
Cię… Przepraszam… To co się stało…- nie potrafiłaś znaleźć żadnego słowa, a
nadal rozpaczliwie wręcz pakowałaś niedbale swoje rzeczy.
-To
co?!- powiedział o dwa tony wyżej niż zwykle, zatrzymując Cię i chwytając za
ramiona.
-Nie
powinno mieć nigdy miejsca!- rozpaczliwe wykrzyczałaś i wyrwałaś się
Stefanowi.- To nigdy nie ujrzy światła dziennego- spojrzałaś na niego dokładnie
podkreślając każde słowo. Na twarzy bruneta zobaczyłaś wyraz ulgi. Zupełnie
tak, jakby ktoś zrzucił z jego pleców dziesięciokilogramowy worek.
Stanęłaś
w miejscu. Nie mogłaś uwierzyć w to, co widziałaś. Co czułaś… Jak bardzo Cię to
zraniło…- To nic dla Ciebie nie znaczyło, prawda?- nie wytrzymałaś i zapytałaś
w końcu.
-Nie-
odpowiedział krótko i pewnie, nie wahając się ani chwili z odpowiedzią.
Po
raz kolejny ktoś zasadził kopniaka w Twój brzuch.- Zależy mi tylko i wyłącznie
na Sylvii. Kocham Ją ponad wszystko na świecie- dodał, tak samo pewnie jak
przed momentem.
-To
po jaką cholerę mnie całowałeś?!- wybuchłaś, nie mogąc wytrzymać natłoku uczuć,
które w Tobie buzowały.
-Tak
wyszło… Właściwie sam nie wiem jak…- usłyszałaś.- Emma… Ja Cię naprawdę kiedyś
kochałem… Byłaś dla mnie całym światem. Usychałem, kiedy nie widziałem Cię pięć
minut. Byłaś spełnieniem wszystkich moich marzeń i potrzeb. Jednak z czasem
zrozumiałem, że moja miłość do Ciebie nie wystarczyłaby, aby stworzyć
jakikolwiek związek. Ty mnie nigdy przecież nie kochałaś…- zrobił krótką pauzę-
Szkoda tylko, że dotarło do mnie to tak późno…
-Co?!-
wykrztusiłaś.- Co Ty mówisz?! Słyszysz się?!- prawda boli, prawda? No, ale tak…
Najlepszą obroną jest atak, Emm.
-Gdybyś
mnie kochała, nie wyjechałabyś bez słowa. Przez te pięć lat nie odezwałaś się
ani jednym słówkiem. Ba, nawet smsa nie wysłałaś. Tak po prostu z dnia na
dzień, wyjechałaś sobie i mnie zostawiłaś. Tak nie robią zakochani ludzie, w
szczególności w stosunku do osoby, którą
kochają- odpowiedział na Twoje rozpaczliwe pytanie pewnie i swobodnie,
pogodzony z tym co było.
-Masz
mi coś jeszcze ciekawego do powiezienia?!-
słowa Stefana były strzałem
prosto w serce. Ono teraz krwawiło. Płakało. Rozpaczało. Tylko, czy było to na
miejscu?
Nie potrafiło myśleć rozsądnie. Działało pod
wpływem chwili.
-Tak…
Powinienem Ci to powiedzieć- zaczął wymierzać kolejny strzał w Twoje serce.-
Żałuję, że Cię poznałem… Żałuję, że tamtego dnia dałem ponieść się zazdrością,
która mną szargała.
-Zazdrością?-
nie zrozumiałaś go do końca.
-A
pamiętasz jeszcze Jensa?- kiwnęłaś głową.- Wtedy nie mogłem dopuścić, żeby miał
coś, czego nie mam ja… Ale wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Że w
ciągu sekundy, zabujałem się w Tobie po uszy. To było wręcz dziwne z mojej
strony…- spojrzałaś na Niego zgorzkniale, ocierając łzy. Szybko spakowałaś
rzeczy Niclasa i wybiegłaś z domu Stefana i Sylvii, trzaskając za sobą
drzwiami. Wreszcie dowiedziałaś się całej prawdy, a wiesz co dręczyło Cię wtedy
najbardziej? Że Stefan w wielu rzeczach miał rację, a prawda bolała Cię
najbardziej. Nie mogłaś pogodzić się z tą mniej doskonałą stroną siebie.
Starałaś się być perfekcjonistką pod każdym względem, ale kiedy w grę wchodziły
uczucia, nie potrafiłaś sobie z tym wszystkim radzić…
Przeprowadziłaś
się z Niclasem do rodziców. Cała Wasza czwórka gnieździła się, jak w puszcze
sardynek, ale co miałaś innego zrobić? Iść z dzieckiem na dworzec albo pod
most? Jednak trzymałaś się dobrej myśli. Miałaś nadzieję, że jak najszybciej
wyprowadzisz się od rodziców. Znalazłaś przecież dobrą pracę. Jedyną jej wadą
były częste delegacje, jednak Niclasem w tym czasie opiekowała się Sylvia.
Gdyby
nie ona… Co by z Wami było, Emma? Znalazłaś w końcu przyjaciółkę, której nie
miałaś nigdy.
A
Ty co zrobiłaś? Całowałaś jej faceta…
I
co jeszcze?
W
duchu Jej nienawidziłaś…
Ty
naprawdę nie miałaś uczuć… Najważniejsze jednak było to, że nie zaszło jeszcze
tak daleko… To był przecież tylko pocałunek. Nic nie znaczący dla Was
pocałunek… Znaczy, dla Stefana na pewno. A dla Ciebie? Dla Ciebie znaczył… Znaczył i to cholernie
dużo…
Co
było najgorsze?
To
uczucie stracenia czegoś, czego i tak nigdy nie miałaś… Tak jakby ktoś zgasił
ledwo co tlące się w Tobie uczucie.
…
Dzień
jak co dzień. Dziś miałeś spędzić dzień z Angelą i Niclasem. Strasznie lubiłeś
spędzać czas z tymi dzieciakami. W ich świecie wszystko było proste,
beztroskie.
Nie
widziałeś Emmy od tamtego pamiętnego dnia i epizodu, który między Wami
zasiniał, ale wiedziałeś, że tak jest lepiej dla wszystkich.
Podziwiałeś w szczególności Sylvię.
To,
jak pomagała Emmie we wszystkim było niesamowite. Ona była niesamowitą
dziewczyną. Podziwiałeś Ją i nadal zadawałeś sobie jedno pytanie: „Dlaczego Ona
chce jeszcze ze mną być, po tym co Jej zrobiłem?”.
Stefan,
odpowiedź jest prosta. Ona Cię kocha. Tylko dla miłości nie ma żadnych
przeszkód… Prawdziwej, szczerej,
słodkiej i dojrzałej miłości, która ogarniała serca Waszej dwójki.
Ale
co się stanie, kiedy pojawi się ktoś trzeci?
Nieproszony
i dużo wnoszący do Waszego życia.
Prawdopodobnie
ktoś, kto może wszystko zniszczyć…
Z
zimną krwią i bezwzględnością…
-Stefan,
jak to jest lecieć tak wysoko i daleko na nartach?- zapytał Cię Niclas, kiedy
siedzieliście w kawiarni i jedliście lody. Kogoś Ci przypominał.
Nie, nie Emmę. Jeszcze kogoś innego… Kogoś
znajomego…
Ale
to tylko głupie wrażenie jakich pełno w życiu…
Może
tym razem się nie myliłeś?
-To
cudowne uczucie, ale trzeba też dużo trenować...- odpowiedziałeś pogrążony w
myślach.- A Ty lubisz jeździć na nartach?- zapytałeś chłopca.
-Nie.
Nie umiem, bo jeszcze nigdy nie jeździłem- odpowiedział Ci.- A nauczysz mnie,
kiedy spadnie śnieg?- zapytał, a Twoje serce urosło w ciągu sekundy.
-Tak…
Obiecuję…- odpowiedziałeś poruszony. – Masz już w końcu cztery lata, najwyższy
czas zacząć naukę jazdy na nartach- uśmiechnąłeś się wesoło.
-Mam
pięć lat- poprawił Cię i wziął się za spożywanie swojej porcji lodów.
Z
wrażenia upuściłeś łyżeczkę, którą przed momentem trzymałeś jeszcze w ręce.
Emma mówiła Ci przecież, że Niclas ma cztery lata… Nie pięć. Co miało na celu
Jej kłamstwo? Dlaczego to zrobiła? Co chciała ukryć?
Później
jeszcze cały dzień o tym myślałeś.
Patrząc
na Niclasa, nie mogłeś uwierzyć, że Twoje podejrzenia mogłaby okazać się
prawdziwe.
Czy
to zmieniłoby Twoje życie? Ależ oczywiście.
Byłeś
pewien, że na lepsze. Miałbyś wówczas syna. Niezwykłego syna.
Patrzyłeś
jak Angela i Niclas grają w jakąś grę na konsoli.
Z
rozmyślań wyrwał Cię dopiero dźwięk dzwona do drzwi.
Rozkojarzony, zwlekłeś się z kanapy a po
otworzeniu drzwi nie mogłeś uwierzyć własnym oczom. Nie widziałeś Jej sporo,
sporo lat.
Naprzeciw Ciebie stała blond włosa, niska,
szczupła kobieta. W Jej brązowych czach, odbijał się Twój obraz.
To była siostra Emmy, Mia.
Kompletnie nie znałeś powodu jej wizyty. Nie
rozumiałeś jej wizyty. Nie potrafiłeś nawet w racjonalny sposób myśleć o Jej
wizycie…
To
wszystko było dla Ciebie kompletnie niezrozumiałe. Dziwne.
Stałeś
zakłopotany i zdezorientowany, patrząc niedowierzającym wzrokiem na blondynkę,
która gotowała się od środka.
-Słyszałam,
że jest u Ciebie Niclas- odezwała się pierwsza.- Przyszłam go odebrać-
oznajmiła.- Niclas!- zawołała.
-Nie
oddam Ci go- zareagowałeś natychmiastowo.
-Ciocia!-
rozległo się wołanie Niclasa, który po chwili stał już przytulany do Mii.
Zostałeś postawiony pod ścianą. Musiałeś oddać Jej małego, mimo że tak bardzo
nie chciałeś…
-Niclasku,
pójdź ubrać butki i kurtkę i idziemy do domu- powiedziała, a chłopiec
posłusznie spełnił jej prośbę.- Kraft…- spojrzała na Ciebie „spode łba”.-
Trzymaj się z daleka od mojej siostry i małego, jasne?!- warknęła.
-Że
co?- upewniałeś się, czy na pewno dobrze usłyszałeś.- Ty nie będziesz mi w
NICZYM rozkazywać- dokładnie zaakcentowałeś słowo „niczym”.
-Ja
Cię tylko ostrzegam- odpowiedziała nieco rozdrażniona.- Moja siostra jest
najdzielniejszą osobą jaką znam, ale nie pozwolę, żeby ktoś jeszcze raz Ją
zranił, rozumiesz?!
-Ohoho,
święta się znalazła. A Ty myślisz, że to co kiedyś zrobiłaś nigdy nie ujrzy światła
dziennego?- nie wytrzymałeś.- Najciemniej zawsze po latarnią.
-Niclas!-
zawołała, a w jej oczach zauważyłeś łzy.- Chodź już- potem obróciła się na
pięcie i wyszła razem z Niclasem, trzymając małego za rękę.
Odprowadzałeś
ich sylwetki wzrokiem, nadal zachowując w swojej głowie nadzieję…
Co
ona przyniesie Ci w przyszłości, zobaczysz z biegiem czasu…
…
-Cześć,
wróciłam- właśnie tak przywitałaś się ze swoją ‘przyjaciółką’, kiedy wróciłaś z
tygodniowej delegacji i od razu postanowiłaś odebrać Niclasa od Sylvii.
Byłaś
jej niezwykle wdzięczna za to, co dla Ciebie robi.
Była
za dobra na ten świat… Za dobra… A na pewno już na Twoje oziębłe serce, które
potrafiło tylko wykorzystywać Jej dobroć…- Strasznie Ci dziękuję, że
zaopiekowałaś się Niclasem. Gdyby nie Ty, nie wiem co bym zrobiła.
-Miło
Cię widzieć- drobna szatynka uśmiechnęła się do Ciebie.- Myślałam, że wiesz, że
parę dni temu Niclasa wzięła od nas Twoja siostra- powiedziała.
-Mia?-
zapytałaś zaskoczona.
-No
tak- odpowiedziała krótko.
-No
to może zapomniała poinformować mnie o tym szczególiku… - rzuciłaś zamyślona.- W
każdym bądź razie i tak Ci bardzo dziękuję, kochana.- uścisnęłaś Sylvię.- Wobec
tego zapraszam Cię jutro, jak się już trochę ogarnę, na kawę- uśmiechnęłaś się,
po czym krótko pożegnałaś się z dziewczyną i… I kompletnie nie miałaś pojęcia
gdzie szukać Twojej siostry z Niclasem.
Jak
się potem okazało, Mia, wynajęła Wam mały domek na skraju miasta, a Ty dostałaś
potem niezłą burę od Niej za to, że nie powiedziałaś Jej o swoich problemach
finansowych.
Ale
co poradzić na to, że nie potrafiłaś mówić wprost o tym, co Cię męczy?
Taka
już Twa natura… Ciężka, ale czy to sprawiało, że wyjątkowa?
Dom,
który posiadałaś tylko i wyłącznie dzięki siostrze, był cudowny. Tak, jakby
wyjęty z Twoich marzeń.
Ciepłe
kolory wypełniały każdy pokój.
Posiadał
przestronny przedpokój, średniej wielkości kuchnię oraz sporą jadalnię. Czułaś
się momentami jak w pałacu.
I to dzięki Twojej starszej siostrze…
Przynajmniej Ona starała się jakkolwiek pomóc, kiedy reszta rodzeństwa
zawodziła...
Co
byłoby z Tobą, gdyby nie Ona? T
eraz
miałaś czas na rozmyślania. Niclas już spał, a
Ty siedziałaś na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w ręce, patrząc na
ogromne akwarium słonowodne, w którym pływają małe, niezdarne rybki.
Niebawem
usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zdziwiłaś się. Nikt nie znał przecież Twojego
adresu…
Nikt,
oprócz Mii, nie wiedział, że tutaj mieszkasz… A jednak się myliłaś…
Otworzyłaś
i zobaczyłaś przed sobą Stefana, któremu w oczach płonęło zdeterminowanie,
pewność siebie i rządza… Rządza czegoś, ale Ty nie wiedziałaś jeszcze czego…
Jeszcze…
-Co
Ty tutaj robisz?- zapytałaś, nie oszczędzając zdziwienia. Chłopak wszedł bez
słowa do środka, po czym opadł na skórzaną kanapę w salonie, ukrywając twarz w
dłoniach i ciężko wzdychając.- Stefan, Ty jesteś pijany?- podeszłaś bliżej, dokładnie
obserwowując chłopaka.
-Niclas
jest moim synem?- zapytał bez ogródek, głośno i wyraźnie akcentując każde słowo.
Język stanął Ci kołkiem w gardle. Patrzyłaś na Niego z przerażeniem i rozpaczą
wypisaną na twarzy.- Pytam po raz kolejny: CZY NICLAS JEST MOIM SYNEM?!- Jego ton był podobny do krzyku. Zwiesiłaś
głowę w dół. Kompletnie nie wiedziałaś co powiedzieć, jak się zachować.
Powiedzieć
prawdę czy skłamać?
Uciec
czy wyrzucić Stefana z domu?
Błądziłaś
w swoich myślach a opcji do rozważania było za dużo, a czasu jednak za mało…
-
Czyli to prawda… Niclas jest moim synem!- tym razem krzyknął.
-Zamknij
się!- zareagowałaś natychmiastowo.- Mały teraz śpi! Nie chce żebyś obudził go
jakimiś bezsensowymi wrzaskami- zaciągnęłaś go w głąb domu, do kuchni, aby
Stefan znajdował się jak najdalej od sypialni Niclasa.- Poza tym co Cię w ogóle
obchodzi, co? Przecież żałujesz, że mnie poznałeś!- nie wytrzymałaś.
-Co
nie zmienia faktu, że dziecko nie jest niczemu winne! Chce uczestniczyć w życiu
Niclasa!
-Nie
będziesz! Nie będziesz się nawet z nim zadawał!- wymachiwałaś mu rękami przed
nosem, jak zupełna idiotka. Z boku Wasza kłótnia musiał wyglądać naprawdę
zabawnie, jednak Wam wcale nie było do śmiechu.
-Ha!
Zobaczymy. Emma, spotkamy się w sądzie, obiecuję Ci to- odgryzł się.- Będę
walczył o małego! Ja tego tak nie zostawię!- obrócił się na pięcie i
zmierzał w stronę drzwi.
-Nie
będziesz!- zsunęłaś się do meblach kuchennych, zataczając się łzami.- Nie
będziesz, bo to nie Twoje dziecko
Stefan!- spojrzał na Ciebie zgorzkniałym wzrokiem. Sądził, że mówisz prawdę.
Zatrzymał się w miejscu i zamknął na chwilę swe powieki, chcąc zapewnie uporządkować
swe myśli.
Niedługo po tym wyszedł, nie mówiąc ani słowa,
a Ty nadal płakałaś w kuchni, zastanawiając się czy na pewno postąpiłaś
słusznie…
Teraz
zaczęłaś mieć wątpliwości czy Twoja decyzja niczego nie zniszczy w życiu
Twojego synka w przyszłości.
Zawsze
byłoby to jakieś wyjście…
Zabezpieczenie
w przyszłości.
-Mamusiu…-
usłyszałaś cieplutki i zmartwiony głosik Niclasa, którego zapewne musiał
obudzić Twój szloch.- Dlaczego płaczesz?- przysiadł się obok Ciebie.
Spojrzałaś
jedynie na chłopczyka, pogłaskałaś Go po zgrabnej główce i wzruszyłaś
ramionami, nie wiedząc kompletnie co powiedzieć.- Angela mówiła, że dziewczyny
często płaczą przez chłopaków…- powiedział znowu.- To prawda?- spojrzał na
Ciebie swoimi zaspanymi, brązowymi oczkami.
Ty
znowu wzruszyłaś ramionami, zaskoczona słowami syna.- Wiesz co, mamusiu? Ja jak
dorosnę, to nigdy nie sprawię, że jakakolwiek dziewczyna będzie przeze mnie
płakać, wiesz?- uśmiechnęłaś się przez łzy. Powaga i dojrzałość, jaką włożył w
wypowiedzenie tych słów, była cudowna.
-Wiem,
synku, wiem…- odezwałaś się po raz pierwszy.- Jesteś wyjątkowy, wiesz o tym
prawda?- posłał Ci beztroski, dziecięcy uśmiech.- I pamiętaj, że Cię kocham
najmocniej na świecie- przytuliłaś chłopca mocno do siebie, próbując opanować
napływ łez, który gromadził się w Twoich oczach.- Wiesz co? Obiecuję zabrać Cię
na zawody skoków narciarskich- wpadłaś na pomysł. Pomyślałaś, że tak mogłabyś
wprowadzić nieco więcej rozrywki do życia Niclasa.
Zwłaszcza,
że zauważyłaś, iż chłopiec coraz bardziej zaczął interesować się owym sportem.
-Jest
lato- odpowiedział z rozbawieniem.
-Ale
są też skoki w lato- pogładziłaś jego policzek.- Określa się to jako LGP. To co
chcesz jechać?- uśmiechnęłaś się przymusowo.
-Tak!-
rozradował się.
-
A teraz idź spać, dobrze? Jest już późno a jutro trzeba iść do przedszkola-
uścisnął i ucałował Cię w policzek na dobranoc, po czym powędrował ziewając po
drodze do swojego pokoju.
Odprowadzałaś Go tylko wzrokiem.
Nie
minęło pięć minut, kiedy w Twoim domu po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwonka
do drzwi.
Klnąc lekko pod nosem, poczłapałaś niezdarnie
do drzwi, żeby owy gość nie obudził Niclasa. Byłaś niemalże pewna, iż za
drzwiami stać będzie Stefan.
-Daj
nam spokój. Niclas…- zaczęłaś, lecz skończyłaś wpół zdania, kiedy zobaczyłaś u
swoich drzwi zapłakaną siostrę, która po chwili wpadła w Twoje objęcia.- Mia,
co się stało?- zapytałaś, gładząc blondynkę po plecach.
-Muszę
Ci coś powiedzieć…- wyszlochała ledwo.
~*~
Ha!
I jest. :D
Nie
wiem jakim cudem to dzisiaj napisałam, ale jest. :)
Ciężki
tydzień… Bardzo, bardzo ciężki…
A
z racji, że nadchodzący tydzień zapowiada się jeszcze gorzej, nie wiem kiedy
dodam tutaj następny rozdział.
U
Was będę starała się być na bieżąco, więc spokojnie.
Jeśli
jednak mnie nie będzie gdzieś- to bez obaw. Obiecuję, że kiedy ścisk się
skończy, szybko nadrobię. ^^
Dziękuję.
Przepraszam. Zachęcam do komentowania. ;))
Ściskam,
Klaudia.
;*
Kto nie był, zapraszam na kolejne Odsłony Codzienności. :)
Ile komplikacji !
OdpowiedzUsuńStefan się wszystkiego domyśla...To musi być dla Emm cholernie trudne, ale wierzę, że da radę. Tylko zastanawia mnie ta końcówka.. Zapłakana Mia.. ciekawe co się stało...
Pozdrawiam i zapraszam na epilog :*
http://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
Boski,jak zwykle *,*
OdpowiedzUsuńEh na pewno Stefan już nic nie czuje do Emm?Wątpię w to,ale może przez to,że tak strasznie chce by byli razem.
Czemu Emm skłamała?Oby wzięła się za odwagę i przyznała Stefanowi,że jest ojcem Nicolasa.
Ciekawi mnie jeszcze co się stało jej siostrze.
Pozdrawiam,buziaki ;*
No i czemu Ona Mu nie powiedziała prawdy ja się pytam?!
OdpowiedzUsuńTo, że czuje się rozżalona po tym co Jej powiedział nie może powodować tego, że dziecko nie będzie znało ojca. Poza tym to nie jest wina ani Stefana ani dziecka. Ona nawet nie dała szansy Kraftowi na decyzję. Anie teraz ani wtedy... I znowu ucieka. Nie podoba mi się to. I nawet jeżeli Jej relacja z Kraftem miałaby być beznadziejna to Mały powinien wiedzieć kto jest Jego ojcem i powinien móc z Nim spędzać czas. Koniec i kropka.
Buziole :*
Cudowny rozdział, cudowny. Idealnie to opisałaś i świetnie mi się to czytało. Czy to ten Stefan? No nie poznaję człowieka, nie spodziewałabym się, że powie coś takiego, że tak się zachowa. Nicolas jest bardzo mądry, no to wyrasta z niego skoczek narciarski, po tatusiu! Zastanawia mnie końcówka, co się stało jej siostrze? No kurde nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńDoskonale cię rozumiem, co do ciężkich tygodni, bo sama takie mam, ale dziewczyno, nie ma presji :D
Ściskam ♥
Ja już nie wiem , czy potępiam zachowanie Emm czy może i Krafta...
OdpowiedzUsuńMam tak namieszane w głowie , że szok ...
Jedno według mnie jest pewne ... on tak nie myśli , nie żałuje ... nie Stefan ... Mam chwilowe zaćmienie mózgu ... trzeźwości umysłu ... tzw . wyparcie z siebie tego czego nie chcemy pamiętać , o czym nie chcemy myśleć , a tak naprawdę to nic nie zmieni ... otrząśniesz się jeszcze Stefanku , uwierz:D
Rozdział cudowny , ale Ty to wiesz kochana ... i jak nic pozostaje mi czekać:(
Niklas najlepszy!♥
Ann.
Jej jakie to jest przepiękne *-*
OdpowiedzUsuńDlaczego ona skłamała, dlaczego on tak na nią naskoczył ;c
Kocham to opowiadania <3
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Ja nie wiem czy potępić ich za zachowanie ich , bo tak naprawdę oni pasują do siebie.I chodź nie polubiłam Sylvii to ona nie powinna cierpieć po raz kolejny przez te same osoby.Ale to jest miłość a jej się nie zatrzyma można ją tylko potępić.Jestem zła na Krafta bo Emm go kochała tylko nie umiała mu tego pokazać , a to że wyjechała świadczy o tym , że nie dawała sobie z tym rady , ale rozumiem go trochę.Buziaki :*
OdpowiedzUsuńMam zazdro, bo posiadasz OGROMNY TALENT.
OdpowiedzUsuńKocham to czytać i bardzo bardzo bardzo chcę kolejny rozdział<3
buziaki,
phoebe z http://dna-ff.blogspot.com/
Kurde, ale mam mętlik w głowie. No przecież oni podobno się kochali...
OdpowiedzUsuńI jak to możliwe że teraz Stefan mówki takie rzeczy ?!
Dobrze wiem że on nadal ją kocha, ale boi się tego przyznać.
A może Niclas ich połączy na nowo...? :)
Strasznie jest mi szkoda Emmy i małego. Dobrze że ma taką dobrą siostrę.:)
Bo przecież bez niej co by zrobiła.?
Ciekawe o co chodzi z tym incydentem na końcu.
Nie mogę zrozumieć zachowania tej dwójki.
Kochali się, a takie uczucie nie wygasa... ;c
Czekam na kolejny rozdział. <333
Kocham, Marta ;***
Nie możemy uwierzyć, że to tak się potoczyło... Przecież Stefan ją kochał i jesteśmy pewne, że kocha ją nadal. I jak mogłaś skończyć w takim momencie?
OdpowiedzUsuńŻyczymy weny i zapraszamy na http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/ , gdzie pojawiły się nowe rozdziały.
Pozdrawiamy, Milka i Molly ;)
To nie jest ten sam Stefan co na początku.
OdpowiedzUsuńJak on mógł coś takiego powiedzieć... To jakiś automat zastąpił starego Stefana.
Ale on nadal ją kocha :)
Ja to wiem, oj wiem :)
Czekam na kolejny, bo już mnie ciekawość zżera co dalej ^^
Zapraszam na (kolejny) nowy blog :) Od tamtych robię sobie przerwę.
dwunastu-muszkieterow.blogspot.com
Nie wierzę, że Stefan powiedział to co powiedział. Rozumiem w gniewie mówi się różne rzeczy ale bez przesady.
OdpowiedzUsuńJa się już gubię.
Najpierw mówi jej, że on nic do niej nie czuje i że ona go nigdy nie kochała,a potem nawet jej nie przeprosi i krzyczy na nią, że Nicolas jest jego synem, a do tego jest pijany !!
A Emma to co nie może mu powiedzieć prawdy ?
Ja wiem, że ona chcę dobra dla syna lecz czy właśnie ojciec nie byłby tym dobrem ?
W końcu jest do niego podobny i jestem pewna, że Stefan byłby świetnym ojcem tylko Emma musi mu na to pozwolić,a nie ciągle wmawiać mu, że on nie jest jego ojcem.
To nie fair .
Czekam na kolejny i życzę weny aby powstało więcej takich rozdziałów jak ten.
Zapraszam do mnie: po-prostumniekochaj.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń