„Kiedyś
potrafili godzinami
patrzeć
sobie w oczy,
dziś
nie mają odwagi
by
choć na sekundę na siebie spojrzeć.”
~*~
Nie chciałeś mówić „żegnaj”.
Potrzebowałeś usłyszeć, jak mówi cokolwiek.
Cokolwiek…
Nie potrafiłeś nauczyć się
życia bez niej… Ale jest tego powód… Życia bez Niej nie było.
Myślałeś, że zapewne nie
chciała zrobić tego bałaganu.
Złamać Twojego serca… Serca, które i tak
później długo kochało za dwoje. Kochałeś nieposkładanymi kawałkami serca, które
z Niego zostały.
Niby wcześniej słyszałeś
piosenki i historie, które wiązały się ze złamanym sercem. Tylko wtedy
myślałeś, że to tylko puste słowa. Ale nie… Na własnej skórze przekonałeś się,
że to prawda. Twoja klatka piersiowa ciągle bolała. Czułeś jakby całe Twoje
wielkie uczucie, wszystkie wspomnienia, obrazy zachowane w głowie, bezlitośnie
i brutalnie umierały w Twojej głowie…
Uważałeś, że to Ty jesteś winny. Tylko Ty…
Emma wyjechała.
Wyjechała i zostawiła Cię
samego, zarazem niszcząc całe Twoje życie.
Nie zostawiła żadnego śladu po sobie.
Nic.
Żadnego smsa.
Żadnego listu.
Żadnego słowa pożegnania.
Szukałeś jej wszędzie gdzie
tylko mogłeś. Chciałeś przegrzebać każdy zakamarek świata. Byleby tylko Ją
zobaczyć. Odnaleźć. Zobaczyć zielone oczy, który były centrum Twego
wszechświata. Usta. Jej malinowe, pełne wargi… Tak bardzo tęskniłeś za ich dotykiem…
Dopiero po trzech miesiącach
od jej wyjazdu, brat Emmy, jako jedyny, postanowił Ci powiedzieć, że jednak
wyjechała.
Uciekła od Ciebie.
A Ty przez ten czas miałeś w
głowie najczarniejsze scenariusze. Porwanie. Uprowadzenie. Zabójstwo. Wszystko…
Tylko nie to, że Cię opuściła. Przerwała więź i uczucie, które Was łączyło…
„Was”… A może tylko Ciebie z Jej osobą?
Od tego czasu minęło już pięć
lat.
Długie pięć lat, przez które
ciężko było Ci się poskładać.
Trudno wrócić do
rzeczywistości.
Trudno zaakceptować…
Pogodzić się ze swoim życiem…
Pamiętasz o Niej. Ciągle… Nie
zapomnisz. Nie uda Ci się.
Zbyt wiele uczuć włożyłeś w
Wasz krótki związek.
Ale jednak ułożyłeś sobie w końcu życie.
Przełamałeś się po dłuższym
czasie i sprzeciwiłeś się uczuciom, które Tobą szargały.
Uczuciom, które o mało co nie
doprowadziły, że chciałeś przestać skakać.
Zrezygnować z życia.
Staczać się na samo dno…
Ale według Ciebie nie było
już sensu do życia.
Nie było Emmy- nie było
niczego.
To była po prostu czarna rozpacz…
Miłość bezgraniczna...
Miłość, która mogła dać Ci
bezgraniczne szczęście lub bezgraniczne cierpienie.
Wybrała to drugie…
W końcu się poddałeś. Nie
walczyłeś, nie płakałeś, nie myślałeś. Patrzyłeś obojętnym wzrokiem na to, co
Cię otaczało i nie potrafiłeś już zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie
interesowało Cię już czy ktoś odejdzie albo, czy może zranić. Zgadzałeś się na
wszystko. Umarłeś wtedy, sam przyznaj.
W tym wszystkim pomogła Ci…
Sylvia. Twoja była. To ona była z Tobą w
najcięższych chwilach, nie oczekując nic w zamian.
Dlaczego?
Bo Cię kochała. Nie mogła patrzeć, jak
walczysz sam ze sobą… Nie radzisz sobie z rzeczywistością. Zastanawiasz się w
jaki sposób przetrwasz jutrzejszy dzień… Jak z wesołego i pogodnego chłopaka,
przerodziłeś się w ponurą i niechcącą żyć osobę.
Co było potem?
Później i Tobie otworzyły się
oczy, że to czego szukasz, masz przecież tuż obok siebie. Miłość. Miłość
Sylvii. Miłość, która na początku wystarczyła. Pokonała bariery i tamy, które
znajdowały się w Tobie. Poskładała jakoś Twoje serce… Serce na którym nadal
była rysa. Ale czy można żądać od
lustra, że po stłuczeniu nadal będzie gładką taflą?
Jednak i Ty ją z czasem, po
raz kolejny, pokochałeś. Pokochałeś Sylvię.
A może i nie pokochałeś…
Pomyślałeś, że to tylko Twoje
emocje być może odżyły?
Zrozumiałeś, że uczucie,
którym darzyłeś Emmę, nie było niczym?
Żałowałeś, że zostawiłeś ją wcześniej dla
Emmy.
Że zraniłeś…
Że czuła się tak, jak czułeś
się po zniknięciu Emm…
Że zostawiłeś…
Że zwątpiłeś w uczucia…
…
Siedziałaś znów w tym samym
miejscu co pięć lat temu. Jednak to działo się teraz. W teraźniejszości.
Stanem, który znajduje się pomiędzy starymi, dobrymi czasami a przyszłością,
która była jedną, wielką niewiadomą. Nic nie zmieniona, z takim samym mętlikiem
w głowie i przepełniona obawami. Taka byłaś. Nigdy nie spodziewałaś się, że
znowu będziesz zmuszona wrócić do Austrii. Odkąd wyjechałaś, nawet nie
próbowałaś wracać myślami do tych miejsc, osób… Osoby. A w szczególności jednej osoby. Stefana…
Zdawałaś sobie sprawę, że zraniłaś chłopaka niesamowicie… Nie pozostawiłaś po
sobie przecież ani słowa. Żadnej wiadomości. Nic. Po prostu- zero. Jednak,
uważałaś to za słuszne. Że brak słów, nie zrani Stefana. Tylko przyznaj się co
działo się w długie, samotne wieczory? Siedziałaś pośród czterech ścian,
wpatrując się w żarzący się ogień w kominku, jednocześnie tęskniąc… Mimo że się
wzbraniałaś przed tym… Z całych sił. Nie dałaś rady. Kolejny powód do gardzenia
swoją osobą, Emm?
A co działo się z Tobą
podczas męczarni Stefana? Wiodłaś dobre, bogate życie u boku swojej siostry w Niemczech.
Na dodatek, teraz nie byłaś sama. Miałaś przy sobie kogoś, kogo kochałaś
najbardziej na świecie. Kto będzie na zawsze. Nigdy Go nie opuścisz. Kochasz,
kochałaś i będziesz kochać. Na wieki. Nawet po śmierci. Właściwie, tylko jego
tak naprawdę kochałaś i kochasz od samego początku. Jest dla Ciebie wszystkim.
Całym światem. Niclas. Twój najukochańszy skarb o imieniu Niclas. Niclas Braun.
Twój syn.
Od zawsze starałaś się dobrze
Go wychować. Patrzenie jak dorasta, rozwija się, jest szczęśliwy, sprawiało Ci
nieopisaną radość i satysfakcję. To właśnie wówczas towarzyszyło Ci najlepsze
uczucie, jakie miałaś okazję poznać. Zgłębiać. Zatracać się…
I wiesz co? Byłaś dumna sama
z siebie, że wychowałaś Niclasa na tak wspaniałego chłopca. Wrażliwość, dobroć
biła od Niego na kilometr… Tylko czy to Go kiedyś nie zgubi? A może jest taki
tylko teraz? Później wszystkie te wyjątkowe cechy zadusi nastoletni bunt?
Jeszcze jedna kwestia. Co
zmusiło Cię do powrotu, zważając, że miałaś tak dobre życie? Choroba rodziców.
Twoja mama zachorowała na stwardnienie rozsiane, a Twój ojciec już nie dawał
sobie sam rady ze sprawowaniem opieki nad żoną. Czemu rodzicami nie zajęło się
Twoje pozostałe rodzeństwo? Nie chciało. Nie chcieli pociągnąć się do tej
odpowiedzialności… Woleliby patrzeć, jak ich rodzice cierpią i powoli się
wykańczają. Ty, jako jedyna, postąpiłaś słusznie. Ironia losu? Najbardziej
oziębła z rodzeństwa, okazała się być jedyną, która zaopiekuje się rodzicami?
-I jak podoba ci się w
Austrii, synku?- zagadnęłaś Niclasa, podczas jazdy samochodem, kiedy
zbliżaliście się już do mieszkania, które wynajęłaś Wam na jakiś czas.
Mieszkanie, w którym aktualnie mieszkali Twoi rodzice, było zdecydowanie za
małe, aby pomieścić cztery osoby.- Dziś pierwszy dzień w nowym przedszkolu.-
uśmiechnęłaś się ciepło do Niclasa, patrząc na odbicie chłopca w lusterku. Tak
bardzo Ci przypominał właśnie Jego… Te oczka, uśmiech… Nawet we włosach
dostrzegałaś podobieństwo. Był po prostu kopią swojego ojca… Aż nie do
uwierzenia… Ale po co nadal o Nim myślałaś? Mało Ci było?
Mimo wszystko coś nie pozwalało
Ci zrezygnować, odwrócić się i to wszystko zniszczyć zapomnieniem…
-Mamo, nie chcę… Co jak mnie
nie polubią?- odpowiedział smutno Niclas, co po części Cię zraniło. Źle czułaś
się z tym, że fundujesz mu takie zmartwienia. Ale co zrobić? Musiałaś…
-Niclas…- zaczęłaś,
zatrzymując na poboczu samochód.- Na pewno cię polubią i od razu znajdziesz
mnóstwo kolegów.- posłałaś dziecku wymuszony, ciepły uśmiech.- A teraz co
powiesz ma lody?
-Ale czekoladowe?- podniósł
swoje brązowe oczka z nadzieją.
-Oczywiście.- oznajmiłaś, a zaraz
po tym wysiedliście z samochodu i poszliście na obiecane lody do pobliskiego
parku. Ten spacer nie wiązał się z niczym innym, jak powrotem wszystkich
wspomnień. Fala wspominek, uderzyła w Ciebie z niesamowitą siłą. Co krok
patrzyłaś, czy czasem zza rogu nie zbliża się do Ciebie Stefan. Nie chciałaś
się z nim spotkać już nigdy w życiu… Przerażały Cię pytania, podejrzenia,
wątpliwości, które na pewno pojawiłyby się wraz ze Stefanem. A mówią, że otwierając
nowy rozdział w życiu uważaj , żebyś nie stracił cennych doświadczeń z
poprzedniego.
-Tutaj też będę mógł chodzić
do klubiku?- zapytał Cię Niclas, wyrywając jednocześnie Twoją osobę z zamyśleń.
O jaki klubik chodziło? Piłkarski. Niclas kochał piłkę a Ty wiedziałaś nawet
kto zaszczepił w nim miłość do tego sportu. Ktoś, kto był przy Tobie przez ten
czas. Ktoś, kto nic za to nie chciał. Ktoś, kto po prostu się Tobą opiekował,
choć Ty tego nie potrzebowałaś. Ale z drugiej strony były tego wszystkiego
zalety… Piłka nożna była na pewno bezpieczniejszym sportem niż ten, który
uprawiał ojciec Niclasa…
-Tak, oczywiście.-
powiedziałaś szybko, wyrywając się z transu.- Możemy nawet dzisiaj czegoś
poszukać. Co Ty na to?
-Tak!- odpowiedział z
entuzjazmem, przybijając Ci piątkę.
-Chodźmy już.- wstałaś z
ławki, na której siedzieliście.- Twoi nowi koledzy i koleżanki już na Ciebie
czekają.- uśmiechnęłaś się znów promiennie, co odwzajemnił również Niclas,
podniosłaś wzrok i zobaczyłaś… Zobaczyłaś Stefana, który właśnie podążał w
Twoją stronę wraz z małą dziewczynką u swego boku. Trzymali się za ręce i także
jedli lody. Nie wiedząc dlaczego, zatrzymałaś się i nie wiedziałaś kompletnie
co robić. Uciekać? Nie da się. Przejdziesz obok niego obojętnie? Nie da rady.
Udasz, że go nie zauważyłaś? Nie przejdzie. Znajdowałaś się w potrzasku. Pełna
nadziei, że może jednak Stefan Cię nie pozna, ruszyłaś trzymając Niclasa za
rękę, przed siebie. Spostrzegłaś się, że brunet Cię zauważył. Zmierzył z
niedowierzaniem Twoją sylwetkę wzrokiem. Próbowałaś udawać, że Go nie widzisz.
Serce w Twojej piersi, z sekundy na sekundę, biło coraz szybciej i szybciej.
Przeszłaś obok niego, lecz nie dałaś rady nie spojrzeć na Austriaka ani razu.
Minęliście się jak nieznajomi. Osoby, które nigdy nie miały ze sobą do
czynienia.
Wtedy poczułaś, że się
czerwienisz. Zatrzymałaś się nagle, zamknęłaś oczy, wzięłaś głęboki wdech i
wydech, po czym zawróciłaś.
-Stefan? To Ty?- udałaś
głupią.
-Emma?- on chyba zaczął bawić
się w tę samą grę co Ty…
-Tak.- na tak banalne pytanie
odpowiedziałaś tak niepewnie. Brawo, Emma.- Miło Cię widzieć.- posłałaś mu
krzywy uśmiech. Widziałaś jak na twarzy chłopaka maluje się coraz to większe
zdziwienie i… Obawy? Nie potrafiłaś nic odczytać z Jego twarzy… Nic. Dlaczego?
Kiedyś przecież byłaś w tym mistrzynią.
-Ciebie…- przerwał i spojrzał
na trzymającego się ciągle Twojej ręki Niclasa.- Was…- poprawił się i posłał
chłopczykowi uśmiech.- Was też miło widzieć.
Między Wami zapanowało potem
głuche i niezręczne milczenie. Widziałaś, że Stefan nie spuszcza z oka Twojego
synka. Tak bardzo chciałaś wiedzieć co Stefan teraz czuje, myśli… Czy może coś podejrzewa? To była dla Ciebie
największa niewiadoma, którą najbardziej pragnęłaś rozwiązać. Ale Ty również
spoglądałaś na dziewczynę, która nieśmiało chowała się za Stefanem.
Przypominała Ci ona bruneta, który właśnie stał przed Tobą. Byłaś pewna, że to
jego córka. Czyli… Musiał teraz z kimś być. A nawet nie teraz, tylko od razu po
Twoim wyjeździe, bo ta dziewczynka była w wieku Niclasa. I powiedz… Dlaczego
zakłuło Cię w sercu? Przecież nic nie czułaś do Stefana. Właśnie wtedy Twoja podświadomość
stała się wyjątkowo kreatywna, gdy umysł nie potrafił uporać się z doczesnymi
koszmarami... Uczuciami… Niepojętymi uczuciami. Jak ta marionetka złożona w
chłodnej trumnie. Twe ciało otoczone krwawym lodem, a dusza zamknięta w mroku.
Los, który sama sobie zgotowałaś…
-Ja już będę się zbierać…-
wydukałaś ledwo, sparaliżowana tą sytuacją.
-Nie, poczekaj.- zareagował
natychmiastowo.- Pogadajmy.- kiwnęłaś zgodnie głową, po czym Niclas razem z
dziewczynką, którą przed chwilą tak bacznie obserwowałaś, poszli w kierunku
huśtawek i piaskownicy. Zazdrościłaś im. Zazdrościłaś, bo podczas kiedy oni
będą się beztrosko bawić, nie wiadomo co będziesz znosić Ty… Jednak miałaś
nadzieję… Płomyk nadziei, że ta rozmowa nie będzie należała do tych
najgorszych. Że jednak Twoja wyobraźnia była zbyt wybujała… Zabawne, jak ludzie
instynktownie pragną wierzyć, że wszystko będzie dobrze. -Gdzie
podziewałaś się przez te wszystkie lata?- usłyszałaś z ust Stefana. Nadal na Jego
twarzy widziałaś zdziwienie. Nie mógł uwierzyć, że Cię widzi… Ale… Czy Ty mogłaś uwierzyć, że Ty widziszJego? Nie.
Przecież przyrzekłaś sobie robić wszystko, aby go nie spotkać, a potem Ty sama
do Niego zagadałaś. Tak. Silna wola i trwanie w swoich postanowieniach, to
zdecydowanie nie Twoja mocna strona.
-Byłam u siostry w Niemczech…- powiedziałaś niepewnie. Niby takie proste
pytanie, ale przysporzyło Ci tak wiele problemów z odpowiedzią. Bo co miałaś
niby powiedzieć? „Wyjechałam, bo zaszłam w ciążę i bałam się odpowiedzialności
a wiedziałam, że tam siostra mi we wszystkim pomoże”? Przecież Ty sama przed
sobą nie potrafiłaś się do tego przyznać. A prawda i tak nie do końca była
taka…
-Masz kogoś?- zapytał z gruber rury, ukradkiem spoglądając na Niclasa,
który właśnie bawił się wraz z dziewczynką, którą do parku przyprowadził
Stefan.
-Tak.- skłamałaś szybko, nie myśląc o konsekwencjach tego. Tylko po co
to zrobiłaś? Co Ci to dało? Broniąc
się za wszelką cenę przed smutkiem, zawodem i tego typu uczuciami, wiedz, że
bronisz się również przed szczęściem. Zaraz po tym, czułaś, że robisz się czerwona. Nie mogłaś już dłużej
tutaj zostać…- Niclas! Chodź już!- zawołałaś szybko do Twojego synka, który
momentalnie znalazł się przy Twoim boku.- Będziemy się już zbierać.- zwróciłaś
się tym razem do Stefana.- Na małego czeka przedszkole.- spojrzałaś z uśmiechem
na Niclasa.- Baw się dobrze ze swoją córką. Do zobaczenia!- dodałaś speszona,
po czym ruszyłaś szybko przed siebie, chwiejnie stojąc na nogach.
-Córką?- usłyszałaś za swoimi plecami głos Stefana.- To moja
siostrzenica.
-Przepraszam…- uśmiechnęłaś się wstydliwie do chłopaka, po czym
obróciłaś się szybko na pięcie i pragnęłaś jak najszybciej zniknąć z pola
widzenia chłopaka, ale nie udało Ci się to do końca, gdyż Niclas i siostrzenica
Stefana nie chcieli się rozstać. Polubili się. U dzieci wszystko jest takie
proste…
-Chyba mamy problem…- odezwał się Stefan, patrząc z uśmiechem na
maluchów oraz na Twoją zakłopotaną osobę.- Angela, obiecuję Ci…- spojrzał
jeszcze raz na Ciebie.- Obiecujemy, ja i mama Niclasa, że umówimy się jeszcze
kiedyś i jeszcze pobawisz się z Niclasem. Obiecujemy?- zwrócił się do Ciebie.
-Tak, tak…- wykrztusiłaś nieobecna. Teraz już bez przeszkód mogłaś
zaprowadzić Niclasa do przedszkola. Obawiałaś się jak On zniesie tą zmianę
otoczenia, kolegów, szkoły. Wierzyłaś i obiecałaś sobie, że będziesz mu
pomagać. Ze wszystkich sił. Nie patrząc na nic… Nie dasz odczuć mu nic złego.
Nie dopuścisz do tego. Ale w głowie siedziało Ci jeszcze coś innego. Byłaś
teraz skazana na spotkanie ze Stefanem… Przerażały Cię uczucia, które są z tym
związane… Bo są
uczucia, których nie sposób zabić, mimo że na to zasługują… Nie rozumiałaś dlaczego czułaś
coś takiego, kiedy myślałaś, że Angela to córka Stefana… Przecież już Ci na nim
nie zależało… A może oszukiwałaś samą siebie? Nie wiesz. Nie dowiesz się… Bo nie dopuścisz
nawet takiej myśli do siebie. Myśli, że Ci na Nim kiedykolwiek zależało…
Moment, kiedy nagle zrobiło
Ci się smutno…
-Emma! Hej!- usłyszałaś w drodze
powrotnej, wracając już do domu pogrążona niewiadomymi, których nie potrafiłaś
rozwiązać. Podniosłaś szybko wzrok i zobaczyłaś kogoś, kogo nigdy nie chciałaś
widzieć. Komu zawsze życzyłaś źle. Czemu się do Ciebie odezwała? Dlaczego
zwróciła w ogóle na Ciebie uwagę? Kolejna trudna niewiadoma do rozwiązania
przed Tobą…
-Hej…- odpowiedziałaś „na odczep”. Tą osobą była Anke Luft. Prędzej
spodziewałabyś się śmierci niż tego, że ona się do Ciebie odezwie, ale u jej
boku zobaczyłaś coś jeszcze bardziej zadziwiającego. On trzymał ją za rękę.
Wyglądali na bardzo zakochanych i oddanych sobie. Przełknęłaś głośno ślinę. Ten
widok Cię zabolał. Kolejny bolesny powrót do przeszłości… Dlaczego przeszłość
do ból?
-Kiedy przyjechałaś? Na jak długo zamierzasz zostać w Austrii?- obsypała
Cię pytaniami dziewczyna, ale Ty nie patrzyłaś na nią, lecz na młodzieńca,
który stał u boku Anke i również patrzył Ci głęboko w oczy.
-Na jakiś czas…- powiedziałaś, czując, że w Twoich oczach wzbiera się
fala łez, które zaraz z Ciebie wypłyną.- Wybacz, ale nie mam czasu. Muszę iść.-
rzuciłaś i szybko odeszłaś od pary, wylewając przy tym mnóstwo łez. Zaraz po
powrocie do Twojego mieszkania, opadłaś bezwładnie na kanapę i zaczęłaś płakać
jak małe dziecko. Ostatni raz płakałaś właśnie pięć lat temu… Też tutaj… Też z
powodu tej samej osoby… Osób… Ale nie było Ci dane długo zaznać spokoju, gdyż w
Twoi mieszkaniu po chwili rozległ się dźwięk dzwona do drzwi. Wycierając swe
łzy, otworzyłaś ślamazarnie łzy. Twoje oczy zobaczyły wysoką blondynkę z
surowym wyrazem twarzy. Wiedziałaś kim jest ta kobieta. Tej Ci tylko do
szczęścia brakowało… Na dodatek po chwili zadzwonił do Ciebie telefon od
wychowawczyni Niclasa z przedszkola.
Moment, kiedy nagle zrobiło
Ci się smutno. Dusza powoli zaczęła wspominać dawne czasy. Głos w Twojej głowie
karcił i potępiał Cię raz po raz.
Nie wszystko da się
przeskoczyć, Emm…
-Emma! Hej!- usłyszałaś w drodze powrotnej, wracając już
do domu pogrążona niewiadomymi, których nie potrafiłaś rozwiązać. Które stały
przed Tobą. Których rozwiązania się bałaś…
Podniosłaś szybko wzrok i
zobaczyłaś kogoś, kogo nigdy nie chciałaś widzieć. Już nigdy.
Kogoś kto potrafił tylko Cię
tępić.
Doprowadzać do łez.
Burzyć to, na czym kiedyś Ci
zależało.
Komu zawsze życzyłaś źle.
Czemu się do Ciebie odezwała?
Dlaczego zwróciła w ogóle na
Ciebie uwagę? K
olejna trudna niewiadoma do
rozwiązania przed Tobą…
-Hej…- odpowiedziałaś „na
odczep”. Tą osobą była Anke Luft. Prędzej spodziewałabyś się śmierci niż tego,
że ona się do Ciebie odezwie, jednakże nie to było tak strasznie raniące, jak to,
że u Jej boku zobaczyłaś coś jeszcze bardziej zadziwiającego. Może lepiej „kogoś”…
On trzymał ją za rękę. Wasze spotkania się
spotkały. Serce zabiły szybciej. Nadal widziałaś w Jego oczach to samo co
kiedyś. Patrzył i obserwował Cię… Chciałaś sprawić, aby On chociaż na chwilę
mógł spojrzeć przez Twoje oczy. Od razy by je zamknął… A dzięki temu?
Zrozumiał.
Wyglądali na bardzo zakochanych i oddanych
sobie. Przełknęłaś głośno ślinę. Ten widok Cię zabolał. Kolejny bolesny powrót
do przeszłości… Dlaczego przeszłość to ból?
-Kiedy przyjechałaś? Na jak
długo zamierzasz zostać w Austrii?- obsypała Cię pytaniami dziewczyna, ale Ty
nie patrzyłaś na Nią, lecz na młodzieńca, który stał u boku Anke i również
patrzył Ci głęboko w oczy. W dalszym ciągu. Tak samo.
Czujesz, Emma, czujesz…
Dlaczego nie chcesz się do
tego przyznać?
Przyznać, że masz uczucia?
-Na jakiś czas…-
powiedziałaś, czując, że w Twoich oczach wzbiera się fala łez, które zaraz z
Ciebie wypłyną.-
Wybacz, ale nie mam czasu. Muszę iść.- rzuciłaś i szybko odeszłaś od pary,
wylewając przy tym mnóstwo łez. Czasami
życie daje nam porządnego kopniaka, aby potrafić docenić czekające Cię
szczęście. Emm! Rozumiesz? Przecież szczęście równoznaczne jest z Niclasem! Nie
waż się wylać już nigdy ani Jednej łzy…
Dla małego.
Zaraz
po powrocie do Twojego mieszkania, opadłaś bezwładnie na kanapę i zaczęłaś
płakać jak małe dziecko. Ostatni raz płakałaś właśnie pięć lat temu… Też tutaj…
Też z powodu tej samej osoby…
Osób…
Dlaczego zapomniałaś, że po
każdym dniu trzeba postawić kropkę, przewrócić na następną stronę i zacząć od
nowa?
Ale nie było Ci dane długo
zaznać spokoju, gdyż w Twoim mieszkaniu po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do
drzwi.
Wycierając swe łzy,
otworzyłaś ślamazarnie drzwi. Twoje oczy zobaczyły wysoką blondynkę z surowym
wyrazem twarzy. Wiedziałaś kim jest ta kobieta. Tej Ci tylko do szczęścia
brakowało…
Na dodatek po chwili zadzwonił do Ciebie
telefon od wychowawczyni Niclasa z przedszkola.
-Niech Pani przyjedzie do
szpitala.- usłyszałaś a wraz z tymi słowami omal nie zemdlałaś. Jakby ktoś
odciął Ci dostęp powietrza do płuc…
Momentalnie zrobiłaś się blada.
Nie potrafiłaś stabilnie stać na własnych nogach. Twój wzrok nagle zrobił się
pusty… Zraniony…
Niclas. Szpital. Śmierć. Coś
złego. Kalectwo.
Nie potrafiłaś składnie
zebrać myśli.
Nie miałaś pojęcia co robić.
Byłaś cała roztrzęsiona.
Odepchnęłaś z drzwi kobietę,
która przed momentem do Ciebie przyszła i wybiegłaś zostawiając Ją w Twoim
mieszkaniu. Udałaś się oczywiście do szpitala, gdzie był Twój synek.
Przepełniona obawami i łzami ledwo co zdołałaś
prowadzić samochód.
Krzyczałaś, lamentowałaś,
rozpaczałaś w duszy.
Tylko co to da?
~*~
Hej, hej! :D
Uff, udało mi się napisać wreszcie kolejny,
mimo że byłam pewna, że tego dziś nie dokonam. :)
Ale udało się, więc chciałabym, abyście oceniły efekty mojej pracy.
Zatem czekam na Wasze opinie.
Do następnego! <3
Genialny rozdział, właśnie dzisiaj tak naprawdę pokochałam te opowiadanie! Jest idealne, uwielbiam Cię za to, co tworzysz i sama jesteś genialna! Co do rozdziału... Boję się o Nicolasa i dobrze prędzej podejrzewałam,że będzie to związane z dzieckiem! Błagam, dodawaj jak najszybciej rozdział. Ten jest taki tajemniczy jeeeeju! Kocham normalnie. Całuje. ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnyy , rozdział właśnie za to Cię kocham , jesteś tak nie przewidywalna i tworzysz takie cudo.Szkoda mi Stefana, ciągle cierpi przez jedną osobę , która tak naprwdę go kocha ale jest miotana różnymi uczuciami i nagle podejmuje decyzje. I ten syn , to mnie dziwiło , bo dlaczego go okłamała? Przecież to jego syn.I myślałam , ze on ma córkę z Sylvią ale na szczęście nie .I ta końcówka co ty mu zamierzać zrobić co ? Uwielbiam i buziaki :*
OdpowiedzUsuńPrzecudny i wzruszający rozdział. Ciekawe czy Stefan skojarzy fakty i domyśli sie że mały to jego syn. Może przez ten wypadek Emma zwróci się do Stefana o pomoc i wyzna mu prawdę. Muzyka w tle jest przepiękna, dodaje roku i magii temu opowiadaniu Mam pytanie jaki tytuł nosi ta piosenka, bo w jednym momencie się w niej zakochałam :) POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńYiruma - Kiss the Rain :)
UsuńDziękuję Ci bardzo, jesteś kochana :)
UsuńJakie to przepiękne *-*
OdpowiedzUsuńJejku mam nadzieję, że małemu się nic nie stało.
Może Kraft domyśli się, że to jego syn. ;)
Czekam na kolejny
Buuuziole ;*
Boże, laska, ale Ty mnie zaskakujesz. W życiu bym nie pomyślała, ze to się tak potoczy.
OdpowiedzUsuńDziś nie wymyślę nic logicznego w komentarzu ale zaskakuj mnie tak dalej :*
Buziole:*
Brak mi słów... tak zwyczajnie , po prostu.
OdpowiedzUsuńZa dużo dziś na głowie , żeby wymyślić sensowny komentarz , ale jest cudownie.
Weny!
Ann.
Za dużo, za dużo, za dużo.
OdpowiedzUsuńZbyt wiele jak na moją blond główkę :)
Cudowne ;*
Buziaki i duuużo weny ;)
NATKA
[ zapraszam do mnie sportowy-taniec.blogspot.com]
O matkoooo ! Ile tu się dzieje. Mam tyle niewiadomych...
OdpowiedzUsuń"Od tego czasu minęło już pięć lat." - właśnie od tego momentu do samego końca, cały rozdział pochłonęłam z miną przypominającą tę: O.o
Emma ma dziecko. Ojcem jest Stefan. Spotkali się. Ona go okłamała. I pewnie się jeszcze zobaczą... Uwielbiam to opowiadanie. Niesamowity rozdział. Pisz kolejny, jak najszybciej, bo nie wytrzymam :)
Przy okazji zapraszam na szóstkę:
oplaca-sie-walczyc.blogspot.com
Pozdrawiam :*
Przeczytałam wczoraj, ale nie miałam czasu na komentarz, więc robię to dzisiaj...
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie. Nigdy nie wpadłabym na pomysł, że Emma wyjechała z powodu ciąży... Ciekawa jestem jak dalej będą wyglądać ich relacje... Jak prawda wyjdzie na jaw? Co się stało z Niclasem? I kto był z Anke... może Jens Zott? Mam nadzieję, że niedługo się dowiem. :)
jk
Brak mi słów co do rozdziału. Cokolwiek bym napisała to i tak nie odda tego co dzieje się w mojej głowie:) Więc powiem tylko "pisz szybko bo ciekawość mnie zżera od środka".
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam do mnie na pierwszy o Wellusiu :D
No kurde. Co tu dużo mówić ?!
OdpowiedzUsuńRozdział jest : Fenomenalny, fantastyczny, idealny, perfekcyjny, cudowny, boski, przepiękny. Mogę tak wymieniać godzinami... Ale po co ? Przecież wszyscy wiedzą jakie cudeńko dla nas piszesz. Kocha kocham kocham i już .! <33
Chce już kolejny. ;D <3
Całuje Marta ;****
Jak ty piszesz :o
OdpowiedzUsuńPo prostu chyba najlepiej ubrane słowa z wszystkich blogów jakie czytam. I fabuła jak narazie też ciekawa *,* Pisz dalej, czekam niecierpliwie.
I długość naprawdę znacząca.
Zapraszam do siebie:
http://iguessthatisntevent.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na
OdpowiedzUsuńhistoria-milosna-od-poczatku.blogspot.com