poniedziałek, 12 maja 2014

04.- „Teraz to ma jakieś szanse?”



„Na nic sta­rania Ro­mea, 
gdy Ju­lia na­wet nie raczy 
wyjść na balkon.”



~*~

Bez słowa odszedłeś od Emm i udałeś się do Sylvii. Doskonale wiedziałeś co chcesz jej powiedzieć. Nawet nie obawiałeś się o to jak pójdzie… Działałeś po prostu pod wpływem chwili, która sprawiała, że znów czułeś się jak ten nastolatek, kiedy jechałeś razem z Emmą dorożką do domu. Tak cudownie. Niepowtarzalnie. Właśnie… ‘Niepowtarzalnie’… Robiłeś to wszystko tylko dlatego, aby znowu poczuć to, co było kiedyś? Poczuć się tak samo? Ponownie wznieść się ponad chmury wraz z każdym uśmiechem na twarzy Emmy? Tylko jedno zasadnicze pytanie, powinno nie dawać Ci spokoju. Czy to jeszcze możliwe?
-Sylvia…- zacząłeś pewnie na wstępie, nawet nie przekraczając progu domu dziewczyny.- Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną, ale ja już chyba nie potrafię być z Tobą…- wydukałeś, patrząc w zielone oczy dziewczyny. Zauważyłeś, że dziewczyna osłupiała. I Ty spuściłeś wzrok na dół, lecz myślami byłeś już przy Emmie. Egoista?Czasem to właśnie miłość czyni z nas egoistów...


        -Teraz to ma jakieś szanse?- zapytałeś, po raz kolejny już dziś, przychodząc  do domu Emmy, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że właśnie przed momentem zerwałeś ze swoją dziewczyną. Tak łatwo… Nie żałując ani jednego słowa, którym zraniłeś Sylvię… Zero uczuć z Twojej strony…  Kiedy zdążyłeś wymienić serce na stal?
-Stefan…- zaczęła, po czym wyszła na zewnątrz i delikatnie zamknęła drzwi wejściowe tak, aby nikogo nie obudzić oraz żeby nikt z domowników nie słyszał przypadkiem Waszej rozmowy.- Myślisz, że jak tutaj przyszedłeś od razu rzucę Ci się na szyję i będziemy żyć razem długo i szczęśliwie?- zapytała, ciągle wpatrując się w Twoje pełne nadziei oczy. Nawet bez mrugnięcia. Może Ona też czuła wówczas to samo w stosunku do Ciebie?- Nie. To nic nie zmieniło Stefan, nic.- powiedziała pewnie i bez większego skrępowania. Nie starałeś ukryć się nawet swojego rozczarowania. Po raz kolejny poczułeś się jakby ktoś wbił nóż w Twoje plecy. Sprawił, że straciłeś władzę w nogach… Ale zaraz… Co Ty sobie w ogóle myślałeś Stefan? Że tylko Twoje uczucia się liczą? Że to one zbudują cały Wasz związek? Nie. To tak nie działa. Nawet Twoje uczucie nie jest w stanie stworzyć związku, jeśli nie odwzajemnia go druga strona. Uczucie, kiedy kochasz do upadłego, wiedząc, że nieodwzajemnioną miłością? Nie da się opisać… Wyjaśnić… Trudno nawet określić wewnątrz siebie co się czuje. A może to jakaś cząstka Jej była Tobą? Może to dlatego czułeś, że aż tak bardzo się dopełniacie? Można przecież kochać kogoś i z nim nie być. Wystarczy właśnie, że uczucie jest nieodwzajemnione. Ale Ty możesz być wierny Jej ciągle. Jeśli wiesz, że to ta jedyna to chyba opłaca się czekać, prawda?
Staliście obydwoje patrząc sobie głęboko w oczy. Starałeś się zawrzeć w swoim spojrzeniu wszystko co czułeś wraz ze swoim wrodzonym urokiem osobistym, który miałeś nadzieję, że zmiękczy dziewczynę. To była ostatnia deska ratunku…
-Nie patrz tak na mnie.- odezwała się, widząc co się święci.
-Tak, to znaczy jak?- zapytałeś jak niewiniątko, przy czym niezauważalnie szybko  zbliżyłeś się do dziewczyny na jeszcze bliższą odległość.
-No tak.- odpowiedziała krótko, wiedząc, że masz świadomość o co jej chodzi. Jednak Ty już nie odpowiedziałeś a tylko pociągnąłeś szybko i zwinnie dziewczynę do siebie składając na jej ustach namiętny pocałunek. Zupełnie tak samo jak kiedyś na korytarzu szkolnym. Tylko z tą różnicą, że Emma nie szarpała się aż tak bardzo jak wtedy. Wyczułeś, że ona chyba tak samo chciała tego pocałunku jak Ty. Tylko czy dobrze wyczułeś?
-Ale całuję nadal tak samo dobrze?- zapytałeś, wysyłając dziewczynie łobuzerski uśmieszek.
-Nie.- powiedziała pewnie.- Całujesz jeszcze lepiej.- dodała, po czym tym razem Ona przyciągnęła Cię do siebie i gorąco pocałowała. Byłeś zaskoczony tym gestem. Czyli jednak co? Macie szanse?
-Emm…- zacząłeś, przypierając dziewczynę do drzwi i nachylając się nad Nią.- To jak będzie z nami?- gładziłeś jej gorący i czerwony paliczek palcem z niezwykłą czułością. Spojrzała na Ciebie oczami, do których miałeś słabość. One uśmiechały się do Ciebie, lecz dziewczyna stanęła na palcach, cmoknęła Cię w czoło, po czym otworzyła drzwi i weszła do środka, nie udzielając Ci odpowiedzi. 
Nie zrezygnowałeś. Stałeś pod jej drzwiami dobre trzydzieści minut, mając nadzieję, że zaraz usłyszysz odpowiedź na Twoje pytanie. Ale po co miałeś niby wówczas rezygnować? Nie należy rezygnować z celu tylko dlatego, że wymaga to czasu. Niemiłosiernie szybko biegnący czas i tak upłynie.
-Stefan… Nie…- usłyszałeś szept, który wydobywał się zza drzwi, których nawet nie usłyszałeś kiedy się otworzyły.
-Emma…- próbowałeś wejść do środka, lecz drzwi przed Tobą zamknęły się momentalnie, tylko po to, aby po krótkiej chwili ponownie się otworzyły.
-Nie, Stefan. Nie chcę się na razie w nic angażować.- usłyszałeś, ale dostrzegłeś w tonie głosu dziewczyny wahanie i niepewność. I chyba właśnie to sprawiło, że mogłeś trzymać w swym sercu chociaż cień nadziei. Nic nie znaczący, nic nie gwarantujący, ale trzymający Cię przy życiu… Uszanowałeś jej decyzję i na ten wieczór dałeś Jej spokój. Doskonale wiedziałeś, że nie popuścisz. Będziesz walczył o tą miłość. Emma była dla Ciebie za ważna. Po tylu latach, cierpieniach, tak wielkim rozczarowaniu, Twe uczucie nie zgasło. Twoje serce było już przy Niej. Należało do Niej. Całe. Bałeś się? Tak, ale teraz Twój strach, nie był równoznaczny z poddaniem. Nie teraz…. 
Następnego dnia, zaraz po przebudzeniu Emma mogła zobaczyć za swoim oknem szyld z napisem: „Ja Cię po prostu kocham”. Na widok tego uśmiechnęła się, a Ty widziałeś jej reakcję, bo od samego rana czatowałeś pod jej oknem, by zobaczyć jak dziewczyna zareagowała na to co dla Niej zrobiłeś. Zobaczyłeś jej uśmiech. Już czułeś się jak w raju. Tylko tyle było potrzebne… Następie na wycieraczce pod drzwiami zostawiłeś jej okazały bukiet czerwonych róż do czego dołączyłeś karteczkę z tekstem: „Ja Cię po prostu kocham”. 
Mijaliście się w pracy, widziałeś, że ona na razie nie chce z Tobą rozmawiać, ale nie rezygnowałeś z pokazywania gestów swojej miłości, którą żywiłeś do Emmy. Nadal ciągle wysyłałeś jej kwiaty, drobne, sentymentalne prezenty. Nie, nie chciałeś kupować jej miłości. Co to, to nie. Wiedziałeś, że słowami Jej już nic nie udowodnisz. Także pisałeś na murach napisy, w których zamieszczałeś słynny już tekst: „Ja Cię po prostu kocham”; często ścieliłeś  jej podjazd do domu kwiatami. Nie rezygnowałeś. Cierpliwie czekałeś, bo „ją po prostu kochasz”…


Czyny Stefana przyprawiały Ci ciągle uśmiech na ustach. Jeszcze nikt nigdy nie walczył tak o Ciebie, jak właśnie robił to Kraft. Czułaś taką lekkość na duszy, mimo że czasem Cię to denerwowało i miałaś nadzwyczajnej dosyć. Najgorsze było to, że nie wiedziałaś czego się spodziewać, ale nie miałaś mu niczego za złe i mimo że czasem się denerwowałaś, to było takie przyjemne zdenerwowanie. Ciągle zastanawiałaś się czy dać Wam szansę… Czy miałoby to jakikolwiek sens? Oczywiście, czułaś się cudownie przy Stefanie, ale bałaś się… To było takie dziwne uczucie, którego nie potrafiłaś ogarnąć. Nie potrafiłaś uporządkować swoich własnych uczuć. Nie miałaś zielonego pojęcia co robić. Im dłużej zwlekałaś z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, czułaś się coraz gorzej, a i wiedziałaś, że Stefana to wszystko również coraz bardziej przytłacza.  Bo ileż można? Byłaś żałosna. Nie rozumiałaś samej siebie… To wszystko było bezsensu. Emma, może Ty w ogóle powinnaś zrezygnować z jakiegokolwiek życia uczuciowego, skoro sama nie potrafisz się odnaleźć w swoich własnych uczuciach?
Szłaś jak zwykle o tej samej godzinie, czyli o dochodzącej 18.00, wracając jednocześnie z pracy. Dziś znów mijałaś na korytarzu Stefana, który czule, ciepło i radośnie się do Ciebie uśmiechał. Od tamtego czasu postanowił korzystać z pomocy innego masażysty a Ty wiedziałaś dlaczego podjął taką decyzję. Nie chciał stawiać Cię w niezręcznej sytuacji. To, jak ceniłaś tego chłopaka,  nie dało się opisać słowami. Ostatnio myślałaś o Nim coraz częściej. Twoje serce wyrywało przed Ciebie. Robiło to, czego nie powinno. Nigdy… Dlaczego? By nie ponieść, słynnej już w Twojej głowie, ‘porażki’. Nadal nie wiedziałaś co czujesz. Albo czy w ogóle coś czujesz… Chyba najzwyczajniej w świecie pogubiłaś się w tym wszystkim… Niestety nie ma w żadnej książce definicji, która ściśle określa czy się kogoś kocha, czy nie.  Chyba potrafiłaś tylko polegać na książkach… Taka zamyślona i kompletnie nieobecna przemierzałaś przez ulice powoli opustoszałego miasta. Zupełnie tak, jakby wszyscy pochowali się nagle w swoich domach, jak w kryjówkach. W jednej chwili poczułaś, że ktoś łapie Cię za ramiona i narzuca coś na Twoją głowę w rodzaju worka. Nieznajomy przerzucił Cię przez ramię i niósł w stronę swojego samochodu. Szarpałaś się, krzyczałaś, ale nieznajomy chwycił Cię w tak umiejętny sposób, że nie mogłaś mu się wyrwać. Czyli co teraz będzie, Emm? Po raz pierwszy w życiu poczułaś taki strach… Strach, który z sekundy na sekundy powiększał się o sto procent swojej siły.

 
-Zabiję cię!- zagrzmiałaś, kiedy nieznajomy ściągnął z Twojej głowy worek. Znajdowaliście się właśnie w połowie drogi, która prowadziła do niewiadomej miejscowości dla Ciebie. Obok Ciebie siedział nie kto inny, jak Stefan, który to właśnie upozorował całe to porwanie. Uśmiechał się łobuzersko do Ciebie, nie zdając sobie sprawy, że zaraz możesz go udusić.
-Spokojnie.- odezwał się w końcu łagodnie, zatrzymując samochód na poboczu.- Chcę udowodnić Ci, że nie będziesz się ze mną nudzić, a poza tym dobrowolnie nie zgodziłabyś się na ten wyjazd. Uwierz mi, będzie fajnie.
-Stefan…- zaczęłaś, opadając całym ciałem na miękki fotel samochodowy. Przymknęłaś na chwilę powieki, by pozbierać słowa, które chciałaś za chwilę powiedzieć chłopakowi. Raniące Go, to wiedziałaś na pewno. Czy zranią Ciebie? Okaże się, kiedy je wypowiesz… - My się w ogóle nie znamy…  Gdybym się nawet zgodziła na nasz związek, nie przetrwałby długo.
Spojrzałaś na chłopaka, który zawiesił głowę na dół. Widziałaś na jego twarzy rozczarowanie, smutek i zażenowanie. Teraz on przymknął na chwilę oczy. Głęboko oddychał. Nie spuszczałaś z niego oka. To, jak zrobiło Ci się go szkoda, nie opiszą ludzkie słowa. Czym w ogóle zasłużyłaś sobie na jego miłość, skoro już po raz drugi tak mocno go zraniłaś?
-Nie chcę Cię do niczego namawiać…- przemówił w końcu, biorąc głęboki wdech i wydech.- Ale mam nadzieję, że będziesz chciała pojechać jeszcze ze mną do Wiednia?- zapytał, a jego oczy zabłysnęły.- Szkoda, żeby wszystko tam się zmarnowało. Oczywiście, to propozycja  w relacjach czysto przyjacielskich.- dodał szybko. Ty nie odpowiedziałaś ani słowem, a jedynie kiwnęłaś zgodnie głową i ruszyliście.  Podróżowaliście w ciszy. Towarzyszył Wam jedynie cichutki dźwięk silnika samochodu. Co jakiś czas ukradkiem zerkałaś na Stefana, który całą swoją uwagę poświęcił na prowadzeniu samochodu. Ale cierpiał… Nie potrafił tego ukryć…  Potrafiłaś to jeszcze dostrzec. Dzięki temu, cierpiałaś i Ty… Zraniłaś samą siebie wypowiadając słowo po słowie, które sugerowały Stefanowi, że ma dać sobie spokój z Twoją osobą. Paradoks? Mieć coś i tego nie doceniać, a kiedy się już coś straci, nagle zaczyna się za tym tęsknić. Życie?
Już na miejscu chłopak zaprowadził Cię do jednego z apartamentów w wiedeńskim hotelu, wręczając sporych rozmiarów pudełko, w którym znajdowała się  czarna, koronkowa sukienka. Umówiliście się na godzinę 19.00. To on miał przyjść po Ciebie i razem mieliście udać się na kolację. Widać było, że Stefan włożył dużo wysiłku w zorganizowaniu tego wyjazdu. Wzięłaś długą, gorącą kąpiel, nałożyłaś na siebie sukienkę, którą podarował Ci Stefan, a potem wykonałaś lekki makijaż i upięłaś starannie włosy. Wyglądałaś naprawdę pięknie, co musiało dostrzec oko Stefana. Kiedy zobaczył Cię, pewnie mimo własnej woli, uśmiechnął się szeroko. Czułaś na swojej osobie jego spragnione spojrzenie, które mówiło po prostu: „Kocham Cię”. Byłaś pewna, że udacie się do restauracji, lecz tak się nie stało. Wsiedliście do windy i wysiedliście właściwie na dachu hotelu, a tam czekała już na Was kolacja. Nastrój tego miejsca, wywołał u Ciebie zachwyt oraz uśmiech. Było tak romantycznie. Wokół Was znajdowało się setki zapalonych świeczek, które nadawały temu wszystkiemu niesamowity widok; w tle leciała powolna melancholijna muzyka, która wprawiała Twoje ciało w lekkie drgania. Usiedliście razem przy stole. Siedziałaś, rozglądając się dokładnie dookoła. Wreszcie Twoje spojrzenie, zetknęło się ze spojrzeniem Stefana. Uśmiechnęłaś się szeroko, po czym pod wpływem chwili, nawet nie patrząc, że na stoliku znajduje się mnóstwo jedzenia, weszłaś na niego i przeszedłszy go, usiadłaś okrakiem na kolanach chłopaka, trzymając jego zdziwioną twarz w dłoniach.
-A jednak mam uczucia jak normalna dziewczyna…- wyszeptałaś ledwo słyszalnie, po czym zaczęłaś całować namiętnie chłopaka.  W końcu każde z Was zaczęło domagać się więcej i więcej. Stefan wziął Cię na ręce, po czym wniósł Cię do windy, gdzie również nie oszczędzaliście sobie czułości. Wpadliście do Twojego pokoju, spragnieni siebie nawzajem, po czym porwaliście się namiętności, którą każde z Was było przepełnione.
-Już wstałaś, księżniczko?- usłyszałaś od razu po przebudzeniu się następnego dnia i poczułaś, że na Twoim czole ktoś składa czuły całus. A nawet nie ktoś, a Stefan. Szybko nałożyłaś na siebie koszulę chłopaka, która znajdowała się na podłodze i zaczęłaś spożywać śniadanie, które przed momentem przyniósł Ci do łóżka Stefan. On sam, leżał obok Ciebie, wpatrując się w Twój każdy ruch w pożądaniem, spełnieniem i przede wszystkim- ogromną miłością.
-Nie nazywaj mnie księżniczką.- bąknęłaś, przeżuwając kolejny kęs jedzenia.
-Wprowadź się do mnie.- wypalił w jednym momencie Stefan, co całkowicie Cię zaskoczyło. Zaskoczyło do tego stopnia, że zaczęłaś się dławić.  Uważałaś, że to zdecydowanie za szybko. I słusznie.
-Hola, hola…- zaczęłaś, po opanowaniu sytuacji.- Wczoraj rano Cię jeszcze nienawidziłam.- uśmiechnęłaś się promiennie do Stefana, po czym znowu namiętnie go pocałowałaś.
-No faktycznie… Na wszystko przyjdzie czas.- odpowiedział. To, jak się cieszył, nie mogą opisać ludzkie słowa. Tej radości, która wprost biła od chłopaka, i również Ty nie mogłaś nie zauważyć. Tylko czy byłaś pewna, że robisz dobrze? Że dobrze jest uciekać w uczucie? Zwłaszcza, że znałaś swoją sytuację… I to doskonale.
I tak żyliście sobie razem przez ponad dwa miesiące, nie oszczędzając w Waszym związku namiętności, miłości, troski. Można by było rzec, że tworzyliście związek idealny. Taki, który nie zdarza się za często. Był jeszcze jeden powód, dlaczego ten związek był wyjątkowy, ale o tym wiedziałaś tylko Ty. Nigdy nie dałaś tego czegoś dać odczuć Stefanowi.  To pozostanie tylko w Tobie. Tak sobie obiecałaś. Ale… Emma czy dasz radę? A jednak. Nie wszystko co na pozór wydaje się być sielanką, naprawdę nią jest…
-Dobrze, że jesteś! Potrzebuję solidnego masażu.- usłyszałaś, kiedy szłaś do pracy razem ze Stefanem, trzymając się za rękę jak para nastolatków. „Potrzebującym” masażu był oczywiście Morgi, który już należał do typów zgrywusów. Był takim człowiekiem, który zawsze każdemu potrafił poprawić nastrój chociażby swoim promiennym wyszczerzem na ustach.
-Thomas, nie pozwalaj sobie!- odgryzł się Stefan, którego zawsze rozdrażniały takie sytuacje. Był po prostu o Ciebie zazdrosny. Ufał Ci, ale to nie oznaczało, że chciał, aby obok Ciebie kręciły się tłumy facetów. Nie pomagał mu również fakt, że jesteś masażystką i na co dzień spotykasz się z facetami, którzy są rozebrani praktycznie do rosołu.
-Stefan…- zatrzymałaś się miejscu, widząc nadąsanie chłopaka.
-Co? Jestem po prostu o Ciebie cholernie zazdrosny.- przyznał, patrząc dziewczynie głęboko w oczy. Wywróciłaś oczami, po czym namiętnie pocałowałaś swojego chłopaka.
-Co mam zrobić, żebyś przestał być zazdrosny?- zapytałaś, siląc się na uśmiech, który odwzajemnił Stefan, po czym chwycił Cię za ręce i jeszcze raz złączyliście się w namiętnym pocałunku.
-Postaram się bardziej nad sobą panować.- szepnął Ci na uszko, jednocześnie Cię przy tym mocno i ciepło do siebie przytulając.
-Dobrze, że coś sobie wyjaśniliśmy.- odrzekłaś z uśmiechem i ruszyłaś w stronę budynku, w którym pracowałaś.  Twój uśmiech na ustach, nie przetrwał jednak długiej próby czasu, gdyż przy drzwiach wejściowych zobaczyłaś kobietę, która bacznie przyglądała się cały czas Waszej dwójce. Spojrzałaś pytająco na Stefana, on spojrzał na Ciebie. Wiedzieliście co to może oznaczać…
-O cholera…- powiedział pod nosem i wtedy już wiedziałaś, że nie będziesz mieć łatwego życia.


Kobietą, która tamtejszego dnia się Wam przyglądała, była Sylvia. Była dziewczyna Stefana. Dokładnie ta sama dziewczyna, którą rzucił Stefan. Dla Ciebie. A co najważniejsze- była córką Twojego przełożonego. I czy to przypadek, że od tamtego dnia w pracy układało Ci się coraz gorzej? Byłaś ciągle sprawdzana, krytykowana, odsuwana od większych zleceń…  To wszystko powoli Cię niszczyło. Tak ciężko pracowałaś, aby tutaj teraz być, a co się dzieje? Przez miłość, wszystko powoli się burzyło. Teraz bardzo kuszącym wyjściem stało się zrezygnowanie z niej… Z uczucia. Miłości. Zwłaszcza, że… Nie, tutaj nie będę o tym wspominać. Cierp z tym sama… Zasługujesz na to.
Znajdowałaś się właśnie w parku, patrząc na pływające w stawie kaczki. Po raz pierwszy nie widziałaś z tej sytuacji wyjścia. Nie mogłaś już pracować ze skoczkami, bo atmosfera, która panowała w pracy była nie do zniesienia, ale… Nie miałaś również serca rzucać tej pracy. Była dla Ciebie pracą wymarzoną.
-Cześć, piękna.- poczułaś, że ktoś Cię obejmuje.- Co tutaj robisz? Nie powinnaś być w pracy?
-Nie.- rzuciłaś krótko.- Chyba się zwolnię…
-Co takiego?- Stefan wypuścił Cię z objęć i obrócił w swoją stronę.- Znowu Sylvia?- kiwnęłaś potwierdzająco głową. Stefan ujął Cię za podbródek, nakazując przy tym patrzeć sobie w oczy.- Posłuchaj mnie. Jesteś silną, piękną, najbardziej kochaną kobietą na świecie. Wobec tego, żadna Sylvia nie jest Ci straszna. Cokolwiek się stanie, Ty dasz sobie radę. Wiesz dlaczego? Bo jesteś Emmą Braun. Emmą, którą kocham najbardziej na świecie.- chłopak cmoknął Cię delikatnie w czubek nosa.
Usłyszawszy słowa chłopaka, wtuliłaś się w jego tors, po czym bezradnie i ze wzruszenia łzy uwolniły się spod Twoich powiek. Czułaś w sercu takie dziwne, piekące uczucie, którego przyczyny nie potrafiłaś znaleźć. A może to przez to, co niedawno zrobiłaś? Przez to, jaka słaba się okazałaś? Wiedziałaś, że nie powinnaś teraz w ogóle dotykać Stefana, czuć jego bijące i kochające Cię serce…
-To już koniec mazania się.- odciągnął Cię delikatnie od siebie.- Niech zgadnę. Marzysz teraz by zająć się czymś i przestać myśleć o tym wszystkim?- spojrzał na Ciebie, łobuzersko się przy tym uśmiechając.
-No tak…- przyznałaś niepewnie, nie mogąc nic odczytać z wyrazu twarzy Stefana.
-To ja mam do pomalowania salon.- wyskoczył, a Twoja mina w tym samym momencie zrzedła.- No nie patrz tak na mnie. Zrobisz coś pożytecznego, a ja przy okazji będę miał pomalowany salon. Oczywiście, pomogę Ci.- jeszcze raz się uśmiechnął, ucałował Cię na pożegnanie i pognał na trening.
O tak… Malowanie salonu Stefana to był szczyt Twoich marzeń. Zwłaszcza teraz, kiedy Twoje życie zawodowe się wali. A właściwie jest już w ruinach…
Wróciłaś jeszcze potem do domu, wzięłaś gorącą kąpiel, przebrałaś się w bardziej „robocze” ciuchy, wsiadłaś za kółko i ruszyłaś do domu Stefana. Od razu na wejściu, Stefan przywitał Cię namiętnym pocałunkiem, po czym nałożył na Twoją głowę papierową czapeczkę.
-Bez tego by się nie obyło?- burknęłaś , pokazując na czapeczkę, która spoczywała na Twojej głowie.
-Tak!- powiedział z entuzjazmem.- Poza tym do twarzy Ci.- musnął Cię w policzek.
-Jeszcze powiedz, że wyglądam seksi w tym przetartym dresie i papierowej czapce na głowie.- warknęła. Niedługo po tym zabraliście się do malowania na wrzosowy kolor, salon Stefana. I w sumie chłopak miał wcześniej rację… Na chwilę zapomniałaś o tym, co Cię dręczyło. Praca wprawiała Cię w zapomnienie. Cóż… Lepszy taki sposób niż inny. Ten, przynajmniej nie robił nikomu krzywdy.
-A Ty czemu nic nie robisz, księżniczko?- przerwałaś, widząc, że Stefan siedzi sobie w koncie i tylko patrzy na Twoją harówę.
-Patrzę jak wkładasz całe swoje serce w moje ściany.- powiedział szybko, nie odrywając od Ciebie wzroku. Zrobiłaś urażoną minę, odwróciłaś się na pięcie , zamoczyłaś pędzel w wiadrze farby, po czym chlapnęłaś farbą siedzącego Stefana, który zupełnie się tego nie spodziewał. Chłopak długo nie pozostał Ci dłużny, gdyż po chwili  chwycił Cię w pasie, przyciągnął do siebie przy czym ubrudził Cię farbą, którą przed momentem pochlapałaś go Ty. W końcu nadszedł czas na Twoją zemstę. Pędzlem, który trzymałaś w swojej dłoni,  przejechałaś po twarzy chłopaka, który zaczął Cię namiętnie całować. Wkrótce i Ty zrzuciłaś z niego koszulę, on uczynił to samo z Twoją bluzką. Finału tego dnia łatwo jest się już domyślić. I tak z Waszego malowania salonu nici. Doszło do tego, że Stefan musiał zatrudnić ekipę remontową do pomalowania i poprawienia salonu chłopaka. Przynajmniej Wasze pożegnanie nie należało do najsmutniejszych… ‘Pożegnanie’… Tak, dokładnie. 

„Już tęsknię za Tobą.
Kocham Cię najmocniej na świecie.
                                                      Stefan. ;)”

Przeczytałaś na wyświetlaczu telefonu, który mocno ściskałaś w swej ręce, nie oszczędzając łez, które mimowolnie leciały z Twoich oczu, przy czym przyglądałaś się parom, które czule żegnały się ze sobą na dworcu kolejowym. Stefan wyjechał na konkurs. I Ty w tym wyczułaś swoją szansę. Szansę na cichą i bez większych pożegnań ucieczkę. W Twoim rozumowaniu jednak nie miałaś innego wyjścia. Nie mogłaś żyć ze świadomością, co takiego zrobiłaś. Co się teraz dzieje. O czym się dowiedziałaś…
Jakie będą konsekwencje tego wszystkiego…



~*~

Zostawiam Was z czymś takim. ;D 
Ann, szantażystko jedna Ty! 
Specjalnie dla Ciebie i teraz wiesz jaki jest ciąg dalszy naszej umowy. :)
Chcę diamencika widzieć już niebawem. 
A tak na marginesie, mam jedno pytanie:
Bardzo przynudziłam? ;p
Komentujcie, kochane! ♥ 
 Całuję,
Klaudia. :)   


15 komentarzy:

  1. Kilka słów Ja po prostu Cię kocham! To takie słodkie jak Stefan walczy o nią i tyle namiętności było w tym rozdziale , że zrobiło mi się smutno , że nikt o mnie nie walczy ale wszystko w swoim czasie ! I co ona ma zamiar zrobić? Stefan powinien przywiązać ją do krzesła i dopiero jechać. Cudowny rozdział kochana <3<3 Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku Stefan jest taki romantyczny! I w ogóle taki uroczy, zadziorny i troskliwy. Nie robił nic na siłę tylko czekał na decyzję Emm. Zachwycił mnie tak w tym rozdziale, że nie wiem. I jeszcze tak kocha Emmę! Jak wyobraziłam sobie te jego czy płonące miłością... Nie da się tego opisać.
    A Emma? Za bardzo boi się porażki. Ale kocha Stefana. Przecież musi go kochać. Tylko dlaczego podjęła taką decyzję o opuszczeniu go? Bo przecież zrobi to, prawda? Wyjedzie po raz kolejny łamiąc mu serce. I nic już tego nie zmieni. Bo życie takie właśnie jest. Bolesne. Trudne. Nieprzewidywalne...
    I nie umiem w ogóle skomentować twoich rozdziałów. Są za cudne żebym mogła cokolwiek napisać. Bo sam rozdział jest idealny i ty to wiesz, prawda? Musisz wiedzieć. Jest taki cudowny, że już nic nie trzeba dopisywać, bo sam w sobie jest komentarzem. Jak nic nie będę mogła dzisiaj zasnąć wyobrażając sobie oczy kochającego Stefana.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podzielam zdanie Niki :D On powinien ją najpierw przywiązać do krzesła a potem wyjeżdżać ;p
    Zauważyłam coś co trochę mnie śmieszy, a mianowicie to, że Thomas w prawie każdym opowiadaniu jest tym "złym". Dupkiem raniącym serca albo 'zabawnym' podrywaczem.
    Nie mogę się doczekać następnego ;**
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój styl pisania jest cudowny *_______* UbóstwStm
    Emma i Stefan ... On taki romantyczny, troskliwy, stara się tak bardzo.. Ona traktuje go z takim... dystansem? Nie wiem, jak to określić... Ale według mnie, ucieczka nie jest dorbym pomysłem. Stefan ją tak kocha, a ona co? TAK NIE MOŻNA!
    Buziaki! :*
    lose-myself-tonight.blogspot.com ----> zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam miało być - UBÓSTWIAM TO! :)

      Usuń
  5. Emma zapewne wyjedzie, ale intrygujące jest to co ją do tego zmusza... nawet nie staram się domyślać i gdybać, bo wiem, że i tak mnie zaskoczysz.:D
    Takiej kreacji Kraft'a jeszcze nie spotkałam. Oryginalnie.;)
    Świetny rozdział... W ogóle nie przynudzasz! Czekam na następny.;)
    jk

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypominam Ci , że sama zaczęłaś ten temat ...a szantaż jak to nazwałaś ...jest wiesz... taki malutki;p
    A jak sobie pomyśle , że na to co przed chwilą przeczytałam miałabym czekać do piątku to mam ochotę Cię ... no wiesz! Nie wyrażę się brzydko...
    Cudowne ! A Stefan? Brak mi słów na jego postawę! Uwielbiam ! Kocham ♥
    Jedno jest pewne!
    Chyba muszę częściej posuwać się do tego typu zagrań;D Szantażyk częścią kolejnych rozdziałów:D

    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  7. CO?! Jak to Emma wyjeżdża? Jak możesz... Stefan ją kocha, a ona go opuszcza;( Ciekawa jestem co jest tego powodem. Czekam z niecierpliwością na następny:)
    ps. Dzięki, że wpadłaś do mnie na Wellusia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez pięć minut zbierałam się do napisania czegokolwiek, trudno mi zebrać słowa. Ten rozdział był z reguły bardzo sprzeczny, bo raz sielnka, a później tak jakby smutek. Mam mętlik w głowie, bo nie mogę wejść na pomysł, czemu może wyjeżdżać i co takiego zrobiłam, ale powiem ci dziewczyno, że umiesz trzymać w napięciu! Mam pewne przypuszczenie, jednak zachowam to dla siebie, być może się sprawdzi. Czekam na następny i całuję. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział, ale zarazem taki melancholijny...
    Stefan jest taki kochany, tak się stara i nie widzi świata poza Emmą. Dobrze, że ona mu dała szanse, bo mogliby stworzyć parę idealną (chociaż w zasadzie przez jakiś czas nią byli). Cholera, trzymasz w niepewności! Dlaczego ona chce uciec? Co ją do tego skłoniło? Czego się dowiedziała? Tak bardzo chciałabym już to wiedzieć teraz...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty chyba sobie żartujesz z tym " Bardzo przynudziłam? " ?! Cudowny rozdział i dobrze o tym wiesz deklu. Uwielbiam czytać o miłości Stefana do Emm. On jest taki Kochany, czuły, romantyczny... <3 Ach. :) Tylko szkoda że Emm ma takie dziwne uczucia dco dnie niego. Jest przy nim taka szczęśliwa a chce uciekać... ;c Dlaczego ? Po co ? Bardzo bardzo bardzo chcę nexta.!!! <3 Cudooo :D ;****

    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. JAK ONA MOŻE WYJECHAĆ? Przecież on ją kocha...
    Rozdział jak zwykle super. Jak nam się podoba Twój styl pisania!!
    Życzymy weny ;)

    PS. Dziękujemy za miłe komentarze na naszym blogu i oczywiście zapraszamy na http://jestesbiciemmegoserca.blogspot.com/ na którym w piątek pojawi się nowy rozdział
    Pozdrawiamy, Milka i Molly

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę przeczytać, jeszcze nie czytałam :/ Ale jak przeczytam to na pewno skomentuję.
    Zapraszam do mnie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakie cudowne *-*
    Dlaczego ona chcę go znów zranić ;/
    Mam nadzieję, że jednak tego nie zrobi.
    Czekam na kolejny
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń