„Bywa,
że czarna owca ratuje życie
niejednemu baranowi.”
~*~
Całą biologię myślałaś o
wysokim szatynie z czekoladowymi oczami, z którym na poprzedniej przerwie
całowałaś się na oczach wszystkich. Jak to brzmi? Co najmniej dziwnie…
Rozdrażnił Cię? A pewnie. Byłaś wkurzona jak nigdy wcześniej i marzyłaś o tym,
aby rozszarpać Stefana przy najbliższej okazji. Ale… Kiedy pomyślałaś o Jego
miękkich ustach, które dostarczyły Ci tyle emocji… Uśmiechałaś się. Mimowolnie,
ale uśmiechałaś się. Mimo że tak bardzo się za to karciłaś. Chciałaś być silna
i nie myśleć o tych pocałunkach, którymi obdarzał Cię Kraft, lecz było to takie
przeżycie, z którym nie potrafiłaś walczyć. Co najbardziej Cię denerwowało?
Fakt, że w pewien sposób utraciłaś pod swoimi nogami stały grunt, po którym
zawsze twardo stąpałaś. A teraz co? Stały ląd wręcz palił Ci się pod nogami.
Musiałaś coś z tym zrobić… Po raz kolejny odzyskać to, co utraciłaś na
poprzedniej przerwie. Zaraz po lekcji, postanowiłaś rozprawić się z chłopakiem.
Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że słowa tutaj nic nie zdziałają, więc
postanowiłaś dopiec mu tak, jak on dopiekł Tobie. Dobić Go, jego własną bronią.
Po całej szkole rozbrzmiał się dźwięk dzwonka szkolnego, sygnalizującego
przerwę obiadową. Wstałaś szybko i od razu po wyjściu z sali zaczęłaś
poszukiwać Stefana wzrokiem. Rozglądałaś się zdezorientowana po całym
korytarzu, mierząc wzrokiem każdego ucznia szkoły. Ale nie było tego
najważniejszego. Tego, którego szukałaś… Nie wiedziałaś tylko, że On stoi tuż
za Tobą.
-Cholera!- powiedziałaś pod
nosem, widząc, że chłopaka jednak nie ma nigdzie w pobliżu. Byłaś przepełniona
zgubioną rządzą zemsty.
-Czyżbyś kogoś szukała?- usłyszałaś za swoimi
plecami. Wzdrygnęłaś się. Przymknęłaś na chwilę powieki i zacisnęłaś zęby.
Wiedziałaś kto właśnie do Ciebie mówił.- I dlaczego to jestem ja?
Obróciłaś się na pięcie.
Stałaś twarzą w twarz z wysokim szatynem. Patrzyłaś mu prosto w oczy, które
wyrażały pewnego rodzaju triumf. Rażący w oczy Cię triumf oraz taki, który
niezwykle denerwował Twoją osobę. Ale… Ale były piękne… Zupełnie takie jakby
ukryte w nich były iskierki, które tliły się delikatnie, dając magiczną
poświatę w połączeniu z kolorem Jego wspaniałych tęczówek. Zaraz… Dlaczego tak
w ogóle pomyślałaś? Co z Tobą, Emm?! Wyrwałaś się natychmiastowo z
marzycielskiego stanu, w którym trwałaś, kiedy patrzyłaś w oczy Austriaka.
Poczułaś, że to chwila dla Ciebie. Zbliżyłaś
się do chłopaka, nieprzerwanie patrząc mu z intrygą w oczy. Swą dłoń położyłaś
na Jego policzku. Byliście blisko siebie. Niebezpiecznie blisko, ale Ty miałaś
nad tym pełną kontrolę. Robiłaś to wszystko z premedytacją. Chciałaś chociaż
raz wykorzystać to, co każda kobieta ma w sobie i uwikłać Krafta w swe sieci,
czyniąc Go na chwilę swoim poddanym. Palcem delikatnie pogładziłaś Jego włosy,
po czym cmoknęłaś chłopaka w policzek, widząc, że tuż obok Was przechodziła
akurat Anke wraz ze swoją paczką.
-Tak, misiu…- powiedziałaś o
ton głośniej niż zazwyczaj. Zrobiłaś to z premedytacją. Zaczęłaś bawić się w tą
samą grę, co wcześniej chłopak. Uśmiechnęłaś się, mając na twarzy wypisane
zwycięstwo i patrzyłaś na zdziwionego chłopaka , który stał przed Tobą.
Widziałaś w Jego oczach pewnego rodzaju zawód? Dlaczego? Nie, Emm... Nie
dopuściłaś do siebie absolutnie żadnych uczuć. Żadnych. Byłaś jak skała. Nic
nie było w stanie wytrącić Cię z równowagi. Ale wiesz co? Do czasu… Do czasu.
Każdy mówi, że chce żyć bez uczuć. W nic nigdy się nie angażować. Ale tylko
nieliczni potrafią tak żyć. Czy do ich grona należysz Ty? Nie sądzę… Jednak Ty
w dalszym ciągu nie potrafisz zaakceptować tej bolesnej dla Ciebie prawdy… Bo
czym to dla Ciebie jest? Przegraną. U Ciebie wszystko jest albo białe, albo
czarne. Wygrasz? Masz wszystko. Chwała Ci. Przegrasz? Odchodzisz z niczym…
-Emma, możemy pogadać?-
usłyszałaś znajomy Ci głos. Czyli, że Jens to wszystko słyszał? Co za
wstyd… Cała czerwona na twarzy,
odwróciłaś się twarzą do chłopaka. Uśmiechnęłaś się sztucznie.
-Tak, pewnie…- rzuciłaś ciut
zawstydzona.
-Spotkamy się dziś po szkole?
Co byś powiedziała na jakąś kolacje?- zapytał nieśmiało. Patrzyłaś na
niebieskie tęczówki chłopaka, w których odbijał się Twój obraz. Nie mogłaś
uwierzyć chwilowo w to, co się aktualnie działo. Stałaś właśnie obok dwóch najbardziej
popularnych chłopaków w całej szkole, z którym to jednym się przed momentem
całowałaś, a z drugim umawiasz na wieczór. Co tutaj jest grane? Kto robi sobie
z Ciebie żarty?
-Ach… Słoneczko…- poczułaś,
że Stefan obejmuje Cię w pasie i wtula się w Twoją osobę. Spojrzałaś na niego
zabójczym wzrokiem. Miałaś ochotę go zamordować i to gołymi rękami. Nadal
spoufalanie się z Kraftem, nie było dla Ciebie zaszczytem… Mimo że tak często
odpływałaś w refleksjach na temat Jego nieziemskich oczu oraz miękkich, pełnych
warg.- Co robimy dziś wieczorem?- dodał po chwili widząc zdziwioną minę Jensa.
-Spotkam się z Tobą, Jens.-
starałaś wysilić się na przyjazny ton głosu i perlisty uśmiech.
-To spotkajmy się o 19.00.- widziałaś, że chłopak się ucieszył.-
Do zobaczenia.- posłał Ci uśmiech, a
Stefanowi- zawistne spojrzenie. Doskonale to dostrzegłaś. Napięcia pomiędzy
nimi nie dało się nie zauważyć. Potem jeszcze tylko bez słowa odeszłaś od
Stefana i wróciłaś do domu. To był szalony dzień… Nic dziwnego, że byłaś
wykończona i marzyłaś tylko o tym, żeby położyć się do łóżka i odpocząć do
wieczora, by mieć siły na spotkanie z Jensem.
Ale w domu doskonale zostałaś rozbudzona. Ledwo wróciłaś, a już dostałaś
wiadomość, że Twoja siostra wychodzi za mąż… I to za niemieckiego milionera…
Fajnie, nie ma co. Podejrzewałaś, że Mia robi to tylko dla pieniędzy. Z resztą…
Nie chciałaś o tym myśleć. To było Jej życie. Nie chciałaś się w nic wtrącać. Ona
żyła własnym życiem, Ty własnym. Każdemu to odpowiadało. Co Cie najbardziej
wówczas zmartwiło? Fakt, że z Twojego odpoczynku nici, bo po tej wiadomości,
już nie mogłaś zasnąć. Zaczęłaś przygotowania do dzisiejszego wyjścia. Kompletnie
nie miałaś pojęcia jak się za to zabrać. Wszystko było dla Ciebie takie nowe,
inne, dziwne… Ubrałaś na siebie czarne dżinsy i czerwoną, kraciastą koszulę.
Włosy opuściłaś subtelnie na ramiona. Na koniec lekki makijaż i wyszłaś do
lokalu, gdzie umówiłaś się z Jensem.
Czekałaś około pół godziny. Niecierpliwiłaś się, lecz na własne życzenie wyszłaś wcześniej niż
powinnaś. Świeże powietrze chociaż trochę orzeźwiło Ci umysł… Co się okazało,
kiedy Jens do Ciebie dołączył? Niee poszliście do tej knajpki, obok której
staliście. Zamówił taksówkę i pojechaliście do eleganckiej i wykwintnej
restauracji za miastem.
-Mogłeś mnie uprzedzić, że idziemy
to takiego luksusowego lokalu…- mówiłaś trochę speszona widząc w jakim lokalu
się właśnie znajdowałaś.- Ubrałabym jakieś lepsze ciuchy…
-Wyglądasz ładnie.-
powiedział szybko. Jens był dziwny. Tak stwierdziłaś. Który normalny nastolatek
wybiera taki lokal na spotkanie z rówieśnikiem? I jeszcze te dania w MENU…
Krewetki, homary… Ty nigdy nawet tego na
żywo nie widziałaś, a teraz miałaś coś takiego jeść? Tym razem kto robi sobie z
Ciebie żarty? Ale jest! Zadzwonił telefon chłopaka. Kulturalnie przeprosił i
odszedł od stołu na czas rozmowy. W pewnym sensie ten telefon Cię uratował.
Miałaś szansę odsapnąć od tego wszystkiego. I czekałaś. Czekałaś na powrót
Jensa, ale on nie wracał. Minęło pięć, dziesięć, potem piętnaście minut. Nie
było Go. Nie wracał. No tak. Wystawił Cię… Wstałaś zdenerwowana od stołu i
wyszłaś nerwowo z lokalu. Właściwie sama nie wiedziałaś gdzie jesteś. I po co
Ci to było? Wokół były tylko jakieś budynki, których nie znałaś i nie miałaś
pojęcia co było w środku. Wyciągnęłaś telefon. Chciałaś zadzwonić po tatę, no
ale oczywiście… Nie było zasięgu. Świetnie. O takiej sytuacji się marzy.
Usłyszałaś za sobą dźwięk jadącego skutera.
Może by tak zatrzymać „stopa”? Odrzuciłaś szybko ten pomysł. Miałaś
małego stracha…
-Kto jest twoim księciem na
niebieskim skuterze, który wybawia Cię z opresji?- ten głos jeszcze bardziej
Cię dobił. Kraft. Bosko. Przeklnęłaś pod nosem.
-Na pewno nie Ty.- wycedziłaś
przez zaciśnięte zęby i nie starałaś się nawet ukryć swego opryskliwego tonu
głosu. Pragnęłaś, aby On jak najszybciej odjechał. Odjechał i zostawił Cię
samą. A może nie? Sama nie wiedziałaś co czujesz…
-Siadaj.- pokazał miejsce na
swoim skuterze przeznaczone dla pasażera. Uśmiechnęłaś się.
-Chyba sobie żartujesz.
-To nie…- powiedział, po czym
odjechał powoli, dokładnie obserwując Twoją reakcję, ale Ty nawet nie drgnęłaś.
I o to Ci właśnie chodziło. Triumfalnie wykrzywiłaś usta w uśmiech. Byłaś dumna
z samej siebie. W pewnym sensie wygrałaś. Znowu. Aż tak wielka była Twoja
rządza zwycięstwa? Po chwili
spostrzegłaś się, że Stefan wraca. Zatrzymał się przed Tobą, dokładnie
przemierzając Twoją osobę wzrokiem.
-To co robimy?- zapytał.-
Serio nie chcesz ze mną jechać?- pokiwałaś przecząco głową. Jeszcze tylko tego
Ci brakowało, żeby być aż tak blisko Krafta. Obydwoje usłyszeliście rżenie
koni. Nie wiedziałaś czy tylko Ci się to wydaje, lecz otrząsnęłaś się w porę,
widząc, że Stefan również słyszy to samo. – Nawet o tym nie myśl!- rozkazał
brunet, widząc minę dziewczyny. Na jej twarzy nadal gościł zwycięski uśmiech. Wiedziałaś,
że On Cię tutaj samej nie zostawi. Dlaczego? Bo On ma uczucia w przeciwieństwie
do Ciebie… Teraz mogłaś robić z Nim co tylko zechciałaś. Był marionetką w
Twoich rękach. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie uwikłałaś Go sobie
wokół palca? Niemo kiwnęłaś głową na znak, że chłopak dobrze odczytał Twoje
zamiary. Zanim się obejrzałaś siedziałaś już w dorożce, naprzędzoną w dwa
czarno-białe konie, a u Twojego boku był
nie kto inny jak Stefan.
-To jakieś szaleństwo…-
powiedział po kilku minutach drogi.- Pięć kilometrów jechać dorożką?!
-A nie marudź już…- uciszyłaś
go. Chciałaś rozkoszować się tą piękną nocą.
Gwiazdy świeciły jakoś jaśniej, powietrze było bardziej orzeźwiające niż
zazwyczaj. Było cudownie. Atmosfera, która panowała wokół była wręcz
hipnotyzująca.
-O tak… Zawsze marzyłem o
oglądaniu końskich zadów…- prychnął.- A tak w ogóle to kto za to zapłaci?-
spojrzałaś na niego szeroko się uśmiechając.- No to się wkopałem…- powiedział
sam do siebie.- Ale za to wisisz mi randkę.- oznajmił z wyszczerzem po Waszej
podróży dorożką. Czyli On do końca nie będzie przegranym?
-Pomarzyć zawsze można.-
przewróciłaś oczami.
-No faktycznie… To dwie
randki!- uśmiechnął się jeszcze bardziej.-Misiu, no daj się skusić.
-Idę.- rzuciłaś, wskazując
ręką na Twój dom. Marzyłaś teraz znaleźć się w swoim pokoju, na swoim łóżku i w
końcu odpocząć po takim zwariowanym dniu. A przede wszystkim- aby jak
najszybciej uwolnić się od Krafta. To było największe pragnienie.
-Czekaj misiu…- chwycił Cię
za rękę, po czym przysunął na bardzo, bardzo bliską odległość do siebie.
Natychmiastowo wyrwałaś swą dłoń z Jego objęć, odsuwając się daleko od
chłopaka.-Misiu, to kiedy się spotykamy?- drążył dalej. Czyżby Stefan
spostrzegł się co działa na Ciebie najbardziej?
-Jutro w szkole na korytarzu.
Polecam znów przejść obok mnie obojętnie. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli nie
dorzucisz jakiejś złośliwej obelgi.- odpowiedziałaś twardo.
-Misiu…
-Nie misiuj mi tutaj!- krzyknęłaś.
-Rybeńko, kiedy następna
randka?- drążył dalej.
-Jutro. Bądź u mnie o 19.00.-
wycedziłaś przez zęby zrezygnowana. Już nie miałaś siły stawiać oporu. Spotkasz
się z Nim raz i będziesz miała spokój… Wszystko wróci do normy… Tak myślałaś,
ale czy to jeszcze możliwe? -Pasuje?
-A jakże…- chociaż to było na
pozór niemożliwe, zbliżył Cię jeszcze bliżej do siebie.- A buziak na pożegnanie
będzie?- wraz z tymi słowami zadziałał Twój impuls. Podniosłaś swoje kolano,
przez co kopnęłaś chłopaka w jego „męskość”. Chłopak po chwili zgiął się w pół.
Na twojej twarzy pojawił się po raz kolejny uśmiech, przez którego przemawiał
triumf.
-Takie pożegnanie wystarczy?-
udałaś niewiniątko.- Może przyłożyć się jeszcze bardziej?- ale nie słysząc
odpowiedzi, odeszłaś i zostawiłaś Stefana. Czułaś takie dziwne uczucie…
Uśmiechałaś się sama do siebie. Czułaś się w pewnym sensie ważna dla Stefana.
Pierwszy raz towarzyszyło Ci takie uczucie… Ale jak to wszystko toczyło się
dalej? Ze Stefanem łączyło Cię coraz to więcej przygód. Spotkaliście się raz,
potem drugi, trzeci, czwarty… A
właściwie te „spotkania”, można nazwać śmiało „randką”. Ale Ty nie potrafiłaś
ich tak nazywać. Dlaczego? Ja wiem. A Ty? Ty też wiesz, ale nie przyznasz się
do tego otwarcie. Nie potrafisz. Wstydzisz się. Brzydzi Cię to… I wiesz co?
Słusznie… To okropne i posiada w sobie tak ogromną siłę, która zranić może
wiele ludzi... Nawet wbrew Twojej woli. A w pierwszej kolejności już Stefana…
I
właśnie ze Stefanem u boku zleciały Ci dwa ostatnie lata szkoły. Cudowne lata.
Czułaś się jak inna osoba. Ale dlaczego? Bo się zmieniłaś Emm… Nie wiem jednak
czy na lepsze, czy też na odwrót. Sama nie potrafiłaś tego dokładnie określić.
Nowy świat, który zaczęłaś poznawać, fascynował Cię, ale był również zgubą.
Otchłanią bezdenną. Światem, gdzie nie liczył się już do końca honor, miłość,
prawdziwa przyjaźń. O miłości nie wspominając… Jednakże coś musiało się
zmienić, skoro nawet Anke się już od Ciebie odczepiła. Na pozór wszystko było
pięknie, ładnie, ale… Coś się kończyło. Coś cudownego. Najpiękniejszego… Co
jako jedynie się nie zmieniło? Nadal nie potrafiłaś żyć z uczuciami u boku…
I może to uchroniło Cię przed „porażką”,
której nigdy nie chciałaś ponieść… „Porażką”, której Tobie udało się uniknąć…
Tobie… Ciągle tylko „Ty” i „Ty”… Naprawdę nie potrafisz spojrzeć dalej niż poza
czubek własnego nosa? A co ze Stefanem? To prawdziwa próba. Dla Was obojgu.
Dla Ciebie i dla Niego. Ty w końcu dowiesz się jak bardzo Twoja oziębłość
przydaje się w życiu, a On- jak potrafi radzić sobie z bólem po stracie… Jak pogodzi się z tym, że to wszystko
pozostanie już tylko we śnie? Jego śnie…
~*~
Dwójkę składam
w Wasze ręce. ;)
Przyznam, że ja
nie jestem do końca zadowolona. Co stało się już normą u mnie. Ale teraz jednak mam powód, taki z prawdziwego zdarzenia.
I nie marudzę
tutaj. :) Żeby była jasność.
Także błagam-
dajcie mi jeszcze troszkę czasu, kochane.
Dziękuję za
poprzednie komentarze. ;*
Oczywiście,
komentujcie dalej!
Tego nigdy za
wiele.
Wiecie, że
jesteście najlepsze, prawda? <3
Buziaki. ;**
Klaudia. :)
Klaudia. :)
BOŻE
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO
SEEEEEEEEEEEEERIO
CHCĘ WIĘCEJ, PLZ:(
CUDOWNY ROZDZIAŁ
BUZIAKI,
phoebe z http://dna-ff.blogspot.com/
O rany jakie to jest Mega dobre! :D
OdpowiedzUsuńKobieto!
Z chęcią przeczytałam ten rozdział dwukrotnie! :D
Po prostu świetny.
Nie będę się rozpisywać.
Powiem tylko, że jestem baaardzo ciekawa co się dalej stało dlatego pisz szybciutko!
Buziole :*
Aaaaa ! Mogłabym czytać to w nieskończoność. I pierwszy rozdział też <33
OdpowiedzUsuńSłowami tego nie opiszę. Ja mam słabość do takich badboy'ów ;3
Po prostu świetne. Proszę, zrób to dla mnie i wstaw jak najwcześniej następny rozdział.
Jejku cudo! Tylko tyle jestem w stanie napisać.
OdpowiedzUsuńTa narracja tak mi się podoba, że chyba zacznę czytać to całymi dniami. Nie no mam jeszcze inne obowiązki. Ale naprawdę świetna robota!
Oj Emma! Dlaczego tak bronisz się przed miłością? Czemu boisz się, że ktoś cie zrani? A przede wszystkim czemu ty ranisz innych? Jak to pisał Korczak: "Nie bój się miłości. Nigdy"
Stefan jest taki uroczy! Zakochany i zraniony jednocześnie. Tak strasznie mi go szkoda. A ten Jens? Co on sobie w ogóle wyobraża?! Zostawił ją w restauracji na pastwę losu Krafta.
Ale go nieźle wkopała! Najpierw dorożka, płacenie, a na koniec kopniak na pożegnanie. Nie ma co, Emm jest bardzo konsekwentna.
I cały czas wyczuwa się tą rywalizację pomiędzy Stefanem, a Jensem. To też raczej takie zaskakujące. Ale bardzo ciekawe :)
Pozdrawiam :*
co ona tak zaczęła bawić się dwoma chłopakami ;/
OdpowiedzUsuńcoś mi tu nie gra ale nie wiem co < jak zawsze zresztą :D ja nigdy nic nie wiem^^ >
Rozdział cudowny kochana wiesz to nie? :D
Takie cudo, piękne, świetne awww <333
Czekam z niecierpliwością na kolejny
buziaki kochana ; *** ♥
Jedno, wielkie cudeńko. ♥
OdpowiedzUsuńNic teraz nie wiem, końcówka mnie bardzo zaintrygowała i nic teraz nie rozumiem. Dodawaj jak najszybciej rozdział, bo ja tu umieram z ciekawości, a chyba tego nie chcesz. Ściskam :*
Cudownie *.*
OdpowiedzUsuńChyba się zakochałam, wiesz? W tym opowiadaniu. Jest mega <3
Przeczytałam już dwa razy ten rozdział i chyba zacznę trzeci :)
Końcówka strasznie tajemnicza... Ja chcę już kolejny!!!
Pozdrawiam :*
Ty mój debilu napisałaś cudowny rozdział. Tylko czy jeden jej nie wystarczy.? :D Ach ta jazda w dorożce, to takie romantyczne. Moge czytać tego bloga godzinami. Tak przyjemnie sie go czyta.! Kocham.! <3
OdpowiedzUsuńPs. ja kocham bardziej. ;********
Miałam napisać komentarz wczoraj ale kompletnie o twoim blogu zapomniałam, przepraszam.
OdpowiedzUsuńNo dobra po pierwsze to Stefan który "kocha" się w naszej głównej bohaterce kiedy ona zaczęła nosić dziewczęce stroje, kurwa czy tylko mi to zdaje się jakieś dziwne, czy tylko mi wydaje się że Stefek jest płytki, no bo kurcze jakby się nie zmieniła to by dalej ją opluwał. Po drugie ten chłopak Jens to kurwa nie wiem co się stało i chyba nie będę się w to zagłębiać ale kurwa ludzie powinien chociaż podejść i wytłumaczyć dlaczego se spierdziela, proste, proste taki bayern...
Pozdrawiam i całuje
Weroooooo....
Jak zwykle! Pierwsza do czytania , a ostatnia na linni mety w związku z komentarzem ..
OdpowiedzUsuńAleż ja mam dzień .. dobrze że zauważyłam to chociaż moja mózgownica zaczęła cokolwiek przyswajać odpoczywając...
To opowiadanie to jak dla mnie sam ralax... wiesz , że uwielbiam to co Tworzysz , styl w jakim opisujesz to co się dzieje...
Dla mnie magia... Cudowna magia kochana!
Oby do trzeciego :)
Ann :*
http://diament-love-austria.blogspot.com/